Kategorie
Archiwalne Bez kategorii

Ostatni tydzień stażu.

Ostatnie 5 dni pracujących, wypełnionych pacjentami, przemyśleniami, badaniami lekarskimi. Coraz intensywniej krąży mi po głowie pomysł założenia własnej praktyki – na razie bez gabinetu, oczywiście, tylko działalność gospodarcza. Podobno w ten sposób łatwiej znaleźć pracę. Podobno ktoś szuka dentysty chętnego do skorzystania z unitu – gabinet po drodze do mojej obecnej pracy. Może rzeczywiście powinnam poszukać jeszcze drugiej pracy. Zaczynam się bać, że wręcz zbiednieję po stażu.

Rekordowa kumulacja w Lotto, 50 mln PLN. W zupełności uszczęśliwiłoby mnie i moich najbliższych nawet 10% tej kwoty. Ba, 1% pozwoliłby mi na spełnienie najważniejszego w tej chwili marzenia i nawet coś by jeszcze zostało. Pewnie będę znowu grać, chociaż ostatnio co losowanie wysyłałam ze trzy zakłady na chybił-trafił.

Nie podoba mi się obecny międzynotkowy pilniczek, za bardzo go obróciłam. Ale chociaż po wyprodukowaniu go wczoraj myślałam, żeby go poprawić (głównie rozmazać 😉 ), to dzisiaj byłam taaakaaa zajęta, że ostatecznie mi się nie chce. I nie ćwiczę już drugi dzień. Chyba tych endorfin na długo nie starczyło. Albo to moje pigułowe wahania nastroju. 😉

Dobranoc.

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Przełącznik zmienił położenie.

Jeszcze niedawno (w okresie LDEPowym głównie) potrafiłam siedzieć przy kompie do północy. Ostatnie dwie godziny spędzałam właściwie już w łóżku – kupiłam sobie specjalny stolik pod laptopa, więc mogłam śmigać. Czytałam fanfiction, siedziałam na czacie znajomego forum. Z powodu przesiadywania przed ekranem do łazienki chodziłam jako ostatnia, po 22. Jedyną większą aktywnością fizyczną była cotygodniowa godzinka na basenie.

Jakoś mi się tego „komputerowania” odechciało.

Tak zupełnie nagle. Coś się zaczęło dziać już po LDEPie. Czat stracił na atrakcyjności, folder w Firefoksie zatytułowany „Fiki do przeczytania” tylko obrasta w linki, z którymi nic się potem nie dzieje. Powróciłam do mojej „Księgi wszystkich dokonań Sherlocka Holmesa” – jednej z czterech książek, która patrzy na mnie smutną okładką i prosi o przeczytanie. Został mi jeszcze jeden zbiór i mogę się wziąć za pożyczonego od Kogoś „Wrońca” Dukaja. Przedwczoraj przeprosiłam się z domową siłownią i zaczęłam ćwiczyć na Orbitreku – na razie niewiele, po 5 minut rozgrzewki i potem szybko do zmęczenia. Czasy tej drugiej części ćwiczeń imponujące nie są, bo za pierwszym razem było 3,5 minuty z jedną, trzysekundową przerwą, wczoraj były 4 z dwiema przerwami. Zakwasów po tym nie ma, ale czuję, że uda pracują. Dobrze, na pracy ud mi najbardziej zależy.

Czy ta zmiana na pewno była po LDEPie i uwolnieniu się od jednego, dużego obowiązku? Czy to raczej po „zmianie statusu związku” endorfiny po kryjomu robią swoje? Zwłaszcza, że z tą zmianą coraz lepiej i swobodniej się czuję?

Hmmm. To drugie wyjaśnienie bardzo mi odpowiada. 🙂

Kategorie
Archiwalne Praca

Śpiewanie

Na fotelu rezolutna trzynastolatka z zębem do usunięcia. Ząb po endo, ukruszony już od dawna = będą problemy. No ale dobra, trzeba choć spróbować dziada usunąć.

Znieczuliłam. Odczekałam. Zabieram się za wyciąganie.

Złożył mi się w kleszczach na pół. Proszę o dźwignię. Ugina się pod dźwignią, wyciągam fragmenty. Nagle we łbie zaczyna mi grać

to.

Aż miałam ochotę się przyznać do tej muzyczki w głowie albo samej zaśpiewać:

„Kawałek po kawałkuuu…” 😉

Pacjentka w stanie zadowolenia (bo nic nie bolało, a ona się boi dentysty. Może do mnie cały czas chodzić i będzie polecać innym) została ostatecznie odesłana ze skierowaniem na zdjęcie RTG i do chirurga stomatologicznego. A w głowie do tej pory mi gra 😉

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Wyniki sondy

tutaj.

Przepraszam obie pogryzione osoby. Mam nadzieję, że szczepionka zrobiła swoje.

Siedem niepogryzionych osób może zaświadczyć tym zdziwionym czterem, że gryzienie rzadko się zdarza.

Wczoraj kupiłam sobie wiśniowe „gumy” Fritt. Takie długie, podzielone na 5 części, rozpuszczalne paski. Moja dzienna norma spożycia wit. C. została wypełniona w przynajmniej 66% 😉 (22% na jeden pasek). Mrr, tęskniłam za tym. Prawie jak za Frugo, przy którego piciu jakiś czas temu stanął mi przed oczami jeden moment z życia w podstawówce. Nic szczególnego, ot, ja na boisku i czarne Frugo w łapie, ale jednak. Smak dzieciństwa :). Muszę sobie w końcu zielone kupić. Chyba dawno, dawno temu najbardziej mi smakowało.

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Mieli ubaw

Siedzę w autku. Autko stoi na drodze z powodu czerwonego światła na miejskim skrzyżowaniu. Stoi na pasie „szybszym” – lewym. Na pasie prawym, obok mojego autka, na światło zielone czekała jasna furgonetka z kilkoma panami wewnątrz. Panowie chyba zbiorowo wracali z pracy.

W moim autku radio odtwarza muzykę, którą wcześniej nagrałam na wpiętego do radia pendrive’a. Akurat leci to. Nauczyłam się tekstu (nie celowo, oczywiście, po prostu, jak się kilka razy słucha piosenki, śledząc z ciekawości tekst, to się w końcu go nauczy), więc korzystając z prywatności mojego autka, wyłam razem z Florence.

Po prawej dostrzegłam ruch. Któryś z panów musiał zauważyć, że ruszam gębą, rozdziawiając ją dość szeroko, więc zwrócił uwagę kolegów. Panowie zaczęli mi się przyglądać. Zerknęłam na nich, nie przerywając śpiewania. Na dobiegające z radia „and hooooowl!” światło zaczęło się zmieniać, więc wrzuciłam jedyneczkę jeszcze na pomarańczowym, na zielonym noga na gaz i po swojemu, takoż wyjąc, zaczęłam wyciskać siódme poty z moich 54 koni mechanicznych. Furgonetka została w tyle i już mnie nie dogoniła.

Zrobiłam się czerwona, że ktoś raczej zauważył, że śpiewam?

Nie.

Bo co mnie obchodzi to, co myślą o mnie ludzie, którzy zupełnie nie mają i raczej nie będą mieć pojęcia, kim jestem? 🙂

PS.: Co do mojego śpiewania, może ktoś widział niedawno jakiś obrazek na kwejk.pl albo Demotywatorach? „Umiejętność śpiewania kończy się wraz z końcem piosenki”? 😉

Kategorie
Archiwalne Bez kategorii

Sonda

Dostałam znowu emaila od Czytelnika. Rezultat: banan na twarzy, ego troszkę bardziej rozrośnięte i humor takoż poprawiony – mimo zmęczenia, bo przecież to logiczne, że jak trzeba do pracy wstać o 6:30, to się do północy ogląda bajkę dla dzieci.

Na email odpisałam. Właściwie zawsze odpisuję. Nie ma ich na tyle dużo, żebym nie odpisała. Tym samym kolejna osoba odważyła się na coś więcej od czytania czy komentowania.

Stąd też sonda. „Bardziej bezpośredni kontakt” oznacza spotkanie w „realu”, wymianę emaili, dołączenie do moich osobistych znajomych na FB, odwzajemnienie blogowej znajomości (w postaci mojego czytania tworów Czytacza i wypowiadania się w komentarzach) czy cokolwiek innego, wykraczającego poza zwykłe czytanie czy komentowanie od czasu do czasu.

]]>

SONDA Gryzę przy bardziej bezpos’rednim kontakcie?

Zdecydowanie nie. Raczej nie. A to można nawia,zać bardziej bezpos’redni kontakt? Raczej tak. Zdecydowanie tak. Wisisz mi kasę za szczepionkę na ws’ciekliznę.
Zobacz wyniki

Przepraszam za dziwne pliterki (typu „s'” zamiast „ś”), ale program jest niedorobiony i ich inaczej nie trawi.

Kategorie
Archiwalne Bez kategorii

The ultimate question.

„To jak jest na tym stażu? Przyjmujesz już pacjentów?”

Tak, szanowny pytający. Przyjmuję. Mam to szczęście, że roboty mam po pachy. Grafik, choć dość skromny, jest wypełniony po brzegi i jeszcze się z niego przelewa pacjentami z bólem.

I wbrew wyobrażeniom niektórych, początek stażu to nie był moment mojego pierwszego spotkania z pacjentem i jego spotkania z wiertarką w moich rękach. Mam właściwie trzyletnie doświadczenie w leczeniu – do pacjentów zaczęto nas dopuszczać w drugim miesiącu trzeciego roku studiów.

To teraz ja mam pytanie: co się dzieje z dentystą po zakończeniu stażu i przed otrzymaniem PWZ? Ma wakacje?

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Ucki mejl

Łódź jest brzydka. Widok z okna pokoju mam paskudny. Po drodze w różne miejsca na nóżkach i tramwajem lepiej nie było.

Z egzamu wyszłam z podejrzanie pozytywnymi odczuciami. Pytania były trochę mniej wredne od tych na egzamie w lutym, tylko kto wyszedł z założenia, że na stażu poznaje się nowe techniki w protetyce? Ogólnie dobrze, że wyniki mają być do niedzieli. Będę pewnie sprawdzać stronę CEM podczas jazdy pociągiem.

Wypad na Falę kompletnie się nie udał. Nie doczytałam na stronie, że mają przerwę techniczną :(. Po przeczytaniu stosownej informacji na głównych drzwiach wsiadłam sobie do tramwaju i pojechałam do Manufaktury, gdzie próbowałam się trochę pocieszyć, ale nie do końca mi to wyszło. Drugi kurs miał mnie doprowadzić w bardziej turystyczne rejony, czyli na Piotrkowską, ale i tam nie udało mi się znaleźć tego, co szukałam. W stanie wkurwa wsiadłam do tramwaju jadącego w stronę przeciwną i ostatecznie zlądowałam w swoim pokoju z pięknym widokiem. Na imprezę, na którą umawiali się moi koledzy z roku już nie chciało mi się iść: zrobiłam dość dużo kilometrów i stwierdziłam, że mam dość.

Swoją drogą, możliwość wysłania bez oporów do kogoś smsa z wyrazem frustracji i świadomość, że w odpowiedzi otrzyma się coś więcej i bardziej satysfakcjonującego od „trudno”, bardzo typowego dla mojej mamy, jest czynnikiem bardzo podnoszącym na duchu. :-*

Pozdrawiam z komórki. W pokoju mam darmowe wifi ;). I do przeczytania… w dość bliskiej przyszłości, zapewne.

PS.: W knajpie, z którą mój hostel ma umowę na wydawanie śniadań (w cenie pokoju), dają BEZNADZIEJNĄ jajecznicę. Jutro wypróbuję tosty.
PPS.: Następnym razem do ściągnięcia mnie do Łodzi będą potrzebne naprawdę SOLIDNE argumenty.

Dobranoc. I mam nadzieję, że ew. czytający mnie łodzianie nie wynajmą jakiegoś płatnego zabójcy. Nie polubiłam Łodzi i już.

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Uć, uć…

Bilet na pociąg kupiony. Jutro dzwonię do hostelu i potwierdzam rezerwację pokoju na dwa dni. Na miejscu będę w czwartek przed 20. LDEP w piątek od 11. Na potem miałam wstępne plany, ale plany się rypły, więc wymyślę coś innego, co zawiera w sobie m.in. wykorzystanie dziś kupionego stroju kąpielowego. Powrót do domu w sobotę wieczorem.

Bo do Łodzi to mnie ogólnie nie ciągnie, ale skoro CEM zesłał tam wszystkich LDEPowiczów, to trudno…

Mózg mi się właśnie wyłączył. Herbatka i dziobię dalej dziecięcą i ortodoncję…

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Za tydzień LDEP.

Że tak powiem…

IIIIIK!

Ale jak się ma poniższą skalę zadowolenia, to nic dziwnego, że nie ma motywacji:

0-69,9% – wzruszam ramionami.
70-100% – umieram z zawodowego szczęścia.

Wczoraj przelałam Lucasowi ostatnią ratę za kompa. I zostało mi jeszcze 16% autka do spłacenia.

Autka, którego syrena od alarmu chyba cierpi na jakieś zwarcie i wczoraj całą drogę do pracy mi malowniczo wyła (samochód jechał normalnie). I to nie był taki jednostajny sygnał, tylko raz ciszej, raz głośniej, na chwilę zamilkło, po czym znowu w głos. Przekręt specjalnym kluczykiem i milczy jak grób.

Dobrze, że na naszej działce moje autko w nocy stoi za sprawnie wyjącym w prawidłowych sytuacjach autkiem Rodziciela. Nawet wynieść by się ten mój samochód niespecjalnie dało. 😉