Opis sytuacyjny:
W pracy trochę nam się posypała obsada. Z pięciu lekarzy zostało trzech, w tym codziennie pracuję ja i szef.
Szef mieszka nad przychodnią.
Wychodząc któregoś razu z pracy widziałam, że szef wyjeżdżał tyłem autem z podjazdu do garażu. Musiałabym przejść za jego autem, żeby dojść do swojego wozidełka.
Stanęłam więc, żeby mógł wyjechać. Szef się też zatrzymał. Oboje się zawahaliśmy. W końcu szef wyjechał, opuścił szybę i rzucił:
„Muszę uważać, bo jak potrącę, będę musiał zupełnie sam pracować…”
No tak. Priorytety jasno ustalone 😉
(za karę zgasł mu silnik przy wykręcaniu.)