Od razu mówię: jestem proszczepionkowcem. Uważam szczepionki za jeden z najwspanialszych wynalazków ludzkości. Dopuszczam też myśl, że, jak w przypadku każdego leku, mogą po nich wystąpić działania niepożądane – nie czyni to jednak ze wszystkich szczepionek i wszystkich lekarzy rekomendujących ich stosowanie zła wcielonego. I nie, nie będę wchodzić w dyskusję na ten temat, bo nie mam na to czasu ani ochoty. Dawid Myśliwiec zrobił parę fajnych materiałów na temat szczepionek na swoich kanałach Naukowy Bełkot, można sobie obejrzeć, polecam.
Historia nr 1:
Od lipca 2024 (czyli po tym, jak się przeziębiłam w 40-stopniowym upale na Korfu) co kilka tygodni dręczyło mnie jakieś podobno wirusowe zapalenie gardła i związany z nim uporczywy suchy kaszel, ciągnący się za mną tygodniami, powtarzający się średnio co miesiąc od ustania poprzednich objawów. W tym czasie coraz częściej słyszałam o nawrocie zachorowań na koklusz i stwierdziłam, że może dobrze byłoby się zaszczepić, to może chociaż jednej choroby bym uniknęła. Na wiosnę tego roku podrzuciłam ten pomysł podczas kolejnej wizyty u lekarza rodzinnego. Ten zgodził się, że to dobry pomysł, i dorzucił jeszcze tężec, błonicę i polio w jednej szczepionce (to się bodajże Boostrix Polio nazywało; na tężec też się chciałam zaszczepić). „Wstrzeliłam” się z kolejną wizytą pomiędzy infekcjami i radośnie przyjęłam dziaba w ramionko.
I muszę powiedzieć, że zimy jeszcze nie było i mam nadzieję, że nie wykraczę, ale od tamtej pory mam spokój z zapaleniem gardła. Jak już coś się zaczyna dziać, to mija po jednym lub dwóch dniach, a nie rozwija i ciągnie tygodniami. Więc nie wiem, co mi wcześniej dolegało, ale narzekać nie będę, zwłaszcza, że świeżo zdiagnozowano u mnie przepuklinę wpustu żołądka i związane z nią rumieniowe zapalenie żołądka, a silny kaszel może to pogarszać (wg dra Google). Już wystarczy, że muszę smażonki i kawę mocno ograniczać. Więc najprawdopodobniej niezwiązana z moim zapaleniem gardła szczepionka polepszyła mi ogólną odporność. Nie siedzę w immunologii i nie wiem, jak to działa, ale jak pisałam – narzekać nie będę.
Historia nr 2:
Tak a’propo działań niepożądanych. ( 😱 ) Historia w sumie głupia, ale jak tego z siebie nie wyduszę, to się uduszę.
Pewnego jesiennego, piątkowego wieczoru wybrałam się do pobliskiej apteki na umówione podanie szczepionki na covid. Do nocy czułam, że boli mnie ramię, ale spać poszłam w normalnym stanie.
Rano obudziłam się z dygotem, który przechodził na kilka godzin po paracetamolu, co mnie bardzo cieszyło, bo wieczorem miałam jechać na stand-up z właściwie całą rodziną. Poza tym byłam śpiąca, ale dało się funkcjonować.
Ale „najlepszy” w tym wszystkim był sen, który miałam w nocy z piątku (czyli tuż po szczepieniu) na sobotę. Swoje sny pamiętam bardzo rzadko, ale ten mnie lekko zaniepokoił.
Bo brali w nim udział chłopaki z WPE, czyli tej komediowo-growej grupy z internetu, o której pisałam kilka notek temu. Ja to oglądałam jak film, nie brałam w tym udziału. W czym? Otóż Jake, Alex i Ellis gdzieś chyba lecieli samolotem, ale samolot się rozbił na pozornie bezludnej, tropikalnej wyspie. Jake i Alex łazili później po plaży zasypanej bagażami, ale Ellisa znaleźli jacyś mało przyjaźni ludzie, którzy go potem przesłuchiwali w ciemnym pomieszczeniu. Biedak był wyraźnie przerażony, ale starał się być dzielny. Sen skończył się tym, że został uratowany w prawie jednym kawałku.
Więc tak. Prośba (niewypowiedziana) do Ellisa (którego bardzo lubię – zresztą wszystkich członków WPE lubię) i jego żony o wybaczenie… Niedługo potem (już na jawie) zamówiłam sobie koszulkę ze sklepu WPE, która to koszulka za mną chodziła od dłuższego czasu, a wiem, że planują zmienić asortyment. Przy zakupie nie wiązałam tego z irracjonalnym poczuciem winy za zrobienie we śnie krzywdy Ellisowi, ale kto wie. Podświadomość działa na różne sposoby. Inspirując w końcu do wydania stówki na koszulkę, na przykład 😉 .
A poszczepienny dygot trwał ostatecznie całą sobotę. W niedzielę został tylko mierny ból ramienia.
A ja oglądam za dużo filmów sensacyjnych i twórczości WPE.
***
Szczepcie się, jeśli możecie. I swoje dzieci. I swoje zwierzaki też.




























