Wychodzi na to, że odwiedzanie rodziców w święta nie wychodzi mi na zdrowie.
Rodziciela grypa ścięła w Niedzielę Wielkanocną.
Mnie podcięło dopiero w środę. Zaczęło się od trwającego do teraz braku apetytu. Kiedy koło drugiej wychodziłam do domu, usłyszałam, że panie asystentki będą się spodziewały telefonu ode mnie w czwartek rano (a praca 12-18).
Nie zadzwoniłam. Pojechałam do pracy. Podchodziłam już do przychodni, kiedy zadzwonił mój telefon: to panie, które miałam za kilka sekund zobaczyć, zadzwoniły, z troski.
Zamiast przyłbicy cały dzień nosiłam maseczkę. Zużycie ręczników papierowych znacząco wzrosło.
Co do pracy w piątek nie było wątpliwości: kwietniowe piątki są pechowe (za tydzień jadę na konferencję, za dwa tygodnie muszę wyjść w środku dnia na kilka godzin), do pracy iść muszę, chociażby nie wiem, co.
Wczoraj wieczorem wyszłam z pracy z postanowieniem ugotowania sobie rosołu. Odebrałam z paczkomatu paczuszkę z kupionym na Allegro głupim filmem, poszłam na zakupy, wybrałam najlepiej wyglądającą porcję włoszczyzny z tych kilku paczek, które po 20 jeszcze zostały, do tego kilka nóżek kurczaka i śmignęłam do domu.
Gotowanie zostawiłam, oczywiście, na dziś. Muszę przy tym nadmienić, że moje doświadczenie w gotowaniu zup to ugotowanie mięska i dorzucenie do wywaru mrożonki i ew. wymienionych na opakowaniu przypraw. Sięgnąwszy po zasób wiedzy w internecie zabrałam się za gotowanie jakieś 2 godziny przed planowanym obiadem. Do tego czasu zdążyłam nawet zgłodnieć (to cudowne chorobowe odchudzanie: chodzisz cały dzień głodna, ale nie masz na nic ochoty i jesteś nawet w stanie stabilnie – bo mi na głodzie w stanie niechorobowym zaczynają drżeć dłonie – przeżyć cały dzień na dwóch herbatach i jogurcie). Po drodze musiałam wyskoczyć do pieruńsko drogiego sklepu na osiedlu, bo nie sprawdziłam wcześniej, że nie mam liści laurowych.
No. Rosołek sobie pyrkał przez jakieś dwie godziny, aż wypyrkał się całkiem niezły – stwierdził mój mocno przytępiony zmysł smaku. Po obiadku obejrzałam swój głupi film („Tomb Raider” – jaki ten film jest durny; i chyba będę niechcący robić festiwal filmów z Danielem Craigiem, bo na jutro mam w planach „Dziewczynę z tatuażem”), potem dodatki na płycie. Teraz sobie siedzę i piszę, na noc łyknę znowu Apap, bo mnie plecy bolą (bardzo grypowo).
Przyszły tydzień będzie ciężki, czuję to.
A druga praca mnie wkurza, tak stwierdziłam po przemyśleniu paru spraw z nią związanych. Chyba jednak nie podejmę kariery w edukacji.