Od jakiegoś czasu gryzły mi sumienie zalegające w lodówce paluszki surimi. Siostra coś gdzieś wspomniała o sałatce z surimi. No to dziś zdecydowałam, że coś z nimi trzeba zrobić. Zerknęłam na przepisy w sieci i doszłam do wniosku, że można zaszaleć i wrzucać to, co po prostu siedzi w lodówce.
No to proszę, autorski przepis na sałatkę z paluszkami surimi, rozwijający się w miarę robienia (a wierzcie mi, to w moim wykonaniu ekstrawagancja. „Na oko” robię tylko jajecznicę i mielone, do pozostałych, wieloskładnikowych dań potrzebne są mi przepisy z podanymi dokładnymi ilościami składników, których to przepisów trzymam się niemal co do grama):
pół opakowania paluszków surimi (pozostałe pół poszło jakiś czas temu do sushi)
czerwona papryka (sztuk 1)
łyżka szczypiorku (zalegał w zamrażalniku)
trzy ogórki konserwowe (w przepisach zazwyczaj był jeden świeży, nie miałam na stanie, w nagrodę opróżniłam do końca otwarty słoik ogórków)
dwa jajka (ugotowane na twardo)
łyżka majonezu
łyżka kwaśnej śmietany (w wersji chudszej jogurt)
łyżeczka musztardy
W ilościach zależnych od gustu:
sól
pieprz
koperek suszony
Co trzeba pociachać w kostkę i wrzucić do miski. Do pociachanych rzeczy wrzucić to, czego ciachać nie trzeba. Porządnie wymieszać. Smacznego.
(właśnie jem. Bardzo dobre. Na ile niezdrowe to połączenie, dowiem się jutro.)