Kategorie
Osobiste

Majówka

Po raz pierwszy od początku pandemii cała przychodnia była zamknięta przez pełny tydzień. W sumie drugi raz w chyba dwudziestoletniej historii tej firmy.

W pandemii zamknęliśmy się na 4 tygodnie (ja nie pracowałam w sumie 6 – od połowy marca do końca kwietnia 2020). W tym roku z okazji majówki wszystkich czterech lekarzy stwierdziło, że chcą wziąć wolne, asystentki przyklasnęły i ot, było zamknięte (i tak zawsze mamy zamknięte 2 maja, a w weekendy nie pracujemy, więc w sumie kalendarzowo straciliśmy tylko dwa dni).

Ja miałam na 4 maja zaplanowaną wymianę drzwi wewnętrznych (sztuk 3). Stare były brązowe, obdrapane przez dawno pożegnanych Ryśka i Kisiela. Gdyby tylko to było problemem, to bym wzięła białą farbę do renowacji mebli i je maznęła w wolnej chwili, ale niektóre ościeżnice rozlazły się u dołu z powodu wilgoci (czasem kot trącił stojącą niedaleko miskę z wodą, czasem w łazience coś poleciało po podłodze…), więc stwierdziłam, że chcę mieć ładnie. No to zamówiłam drzwi. Białe, z szybkami.

Jeszcze wcześniej, w piątek 28 kwietnia, skorzystałam z inspiracji pana, który robił na osiedlu przegląd wentylacji i instalacji elektrycznych, dałam mu dodatkowo zarobić – wymienił mi termostat. Stary działał bardzo oględnie, teraz mam taki programowalny na każdy dzień tygodnia, co się bardzo przydaje, bo codziennie pracuję w innych godzinach.

Później weekend i majówka zostały spędzone na siedzeniu na tyłku (i ew. spacerach po okolicy).

4 maja – akcja wymiany drzwi. Pan monter z lokalnej firmy działał od 7:30 do chyba 15 w sumie. Mój tata musiał troszeczkę pomóc, bo kafelki w łazience były klejone do starych, nie do końca wypoziomowanych futryn, więc trzeba je było przyciąć – udało się, jest ładnie. W moim białym korytarzu zrobiło się dużo jaśniej, ale za to w sypialni nagle zrobiło się nudno – muszę tam coś w końcu na ścianach powiesić, bo jest mdło i pusto :).

Zarówno po wymianie termostatu, jak i drzwi, zostały mi drobne poprawki malarskie do zrobienia, ale to planuję na jutro, bo dziś robiłam zakupy, jeździłam z Mrówką do weta i czekałam na pana, który mi okna wyregulował – po raz pierwszy od ich wstawienia (wraca echo 'nie moje mieszkanie/nie wkurza mnie to aż tak, nie będę inwestować’). Więcej robić dzisiaj mi się nie chce.

Jako wisienka na torcie – w końcu przykleiłam sobie numer mieszkania do drzwi wejściowych. Kiedyś były tam zwykłe naklejki, które zniknęły kilka lat temu. Dzisiaj kupiłam sobie odpowiednie numerki (metalowe!) i przykleiłam na taśmę dwustronną. Ludzie przestaną pytać, czy na pewno dobrze trafili (to nic, że poprzednie mieszkanie w ciągu długiego korytarza ma numerek niżej, a następne numerek wyżej… Przynajmniej teraz nie trzeba się zastanawiać… 🙂 )

Następna akcja remontowa planowana na najprawdopdobniej koniec września. Muszę znaleźć kogoś, kto mi trzeci pokój wymaluje i łazienkę odświeży (fugi, malowane części ścian + kabina prysznicowa). I potem, mam nadzieję, długo długo nic, poza sprawami bieżącymi oczywiście.

A najlepsze w tym wszystkim jest to, że z tych większych róbot nic sama nie musiałam robić!

Minus jest taki, że na obsługę tych robót poszła kupa kasy. Myślę jednak, że warto wydać pieniądze na święty spokój i profesjonalne wykonanie…