Leczy się u mnie dwóch braci. Niestety, obaj mają leczenie kanałowe.
Brat nr 1 zaczyna pierwszy. Nie wyraża zgody na znieczulenie. Podaje, że żaden ząb go nie boli. Dobieram się do większego ubytku w zębie dwukanałowym. Widzę, że go boli, proponuję znieczulenie. Odmawia. Wiercę dalej. Widzę, że doszło do próchnicowego obnażenia miazgi. Staram się możliwie strepanować komorę, bo pacjent nadal nie chce znieczulenia. Zakładam „truciznę”, zamykam ząb.
Druga wizyta po dwóch tygodniach. Ponieważ dostęp „trucizny” do miazgi był niewielki, częściowo „zatruł się” tylko jeden kanał, przy drugim widzę, że boli dużo bardziej. Pacjent nadal nie chce znieczulenia (proponuję mu kilkakrotnie w trakcie wizyty), choć mam autentyczną ochotę prosić, żeby się zgodził. Nie, woli czuć, co się dzieje. Opracowuję, jak się da, ze względu na widoczny ból nie udaje mi się opracować drugiego kanału, zakładam leki, zamykam. Wpisuję w karcie, że pacjent nie zgadza się na znieczulenie.
Trzecia wizyta. Drugi kanał prawie nieżywy, udaje się szybko usunąć resztki miazgi i zakończyć leczenie z mniejszą dawką bólu, nadal bez znieczulenia. „Dzisiaj było dużo przyjemniej” oświadcza pacjent, dziękuje i wychodzi.
Dzień później na fotelu siada brat nr 2, który leczy się w znieczuleniu. Mam się zabrać za ząb jednokanałowy, też już po zatruciu. Pacjent oświadcza, że chce ząb usunąć, bo sobie nie wyobraża tego leczenia, z protezą będzie lepiej, czytał w internecie o tym całym leczeniu kanałowym i tej truciźnie i się przestraszył. Po dłuższej dyskusji udaje nam się (mi i asystentce) przekonać go, żeby jednak spróbował leczyć. I pada znamienne zdanie: „bo brat mi mówił, że to strasznie boli”.
„Tak, tylko nie wspomniał, że na własne życzenie”, wypalam, w głębi duszy wściekła na brata nr 1.
Ząb udaje się bezboleśnie oczyścić (w znieczuleniu), lek, skierowanie na zdjęcie, dziękuję, do widzenia.
Zatem, proszę Państwa. Jak się MedOnet reklamował, że nie trzeba chodzić do lekarza, tylko poczytać w sieci, też się cicho wkurzyłam. Jakiś czas temu trafiłam na beznadziejnie i absolutnie po laicku, w stylu wyznawcy Andrew Wakefielda (co to skłamał w artykule, że szczepionka MMR powoduje autyzm), napisany artykuł o tym, jak to leczenie kanałowe prowadzi do raka. Więc, owszem, lekarze czasami czegoś nie wiedzą. Nie wyłapią. Diagnozują długo nie to, co trzeba. Ale jednak często warto popytać kilku lekarzy niż szukać czegoś w internecie, bo skutki będą takie, jak powyżej – internet cię nie widzi. Nie zbada. Nie studiował przez pięć-sześć lat, nie doszkalał się przez kolejnych kilka/naście/dziesiąt. Nie zna wszystkich szczegółów. Powie, że będzie bolało. Nie wspomni, że tylko w przypadku braku znieczulenia.