Ściągnęli mi aparat!
Podobno pierwsze, co ludzie zazwyczaj mówią, widząc swoje zęby, to „jakie one są duże!”. Ja ucieszyłam się tylko, że znowu widać, że je wybielałam przed zakładaniem zamków. Bo że mam duże zęby, to wiem.
Obyło się przez ten czas bez odwapnień, znaczy higiena chyba była nienajgorsza ;).
Aż głupio mi było dzisiaj się uśmiechać w pracy, chociaż wyszczerzyłam się do wszystkich współpracowników ;). I zanabyłam okazyjne ciacho.
Zauważyłam, że przez te półtora roku wytworzył mi się odruch czyszczenia zębów językiem z lekkim zasysaniem po każdym posiłku: wyciąganie jedzenia spod łuku ;). Pewnie chwilę potrwa, zanim się z tego wyleczę.
Ogólnie też cieszę się, że jutro mam wolne. Ślepia mnie już bolą, łeb trochę też. Filmów nie chce się oglądać, w Wieśka grać też nie… (dodatek „Krew i wino”: wielkie propsy dla Twórców za trzymanie się materiału źródłowego; a Jan Frycz jako Regis brzmi całkiem nieźle. No i jest Wojciech Mann. I Krystyna Czubówna…) Nie wiem, kiedy się wyśpię. Może w poniedziałek.
Padam na nos.