- Oprócz tego, że moja asystentka uprawia aktywną asystę, rozumiemy się świetnie też w innych kwestiach, jak choćby lenistwa.
Czwartek. Praca podobno do 18. Asystentka obdzwania pacjentów, żeby potwierdzić, że przyjdą (nieprzychodzenie pacjentów jest zjawiskiem zdecydowanie zbyt powszechnym).
A: Ostatni pacjent nie przyjdzie. Mam poszukać kogoś w to miej…
Ja: Nie.
A: [radosny wyszczerz] - Poza tym, praca w sobotę nawet do 11 stwarza wrażenie, jakby mi ktoś ukradł pół weekendu. Całe szczęście, kolejna pracująca sobota dopiero 20 grudnia.
- SKOŃCZYŁAM REMONT!!! Dzisiaj dokonałam ostatnich poprawek, umyłam pochlapane farbą drzwi i podłogi (trochę się pochlapały, no), i polakierowałam krzesła po malowaniu bejcą. Przy okazji wniosek: najfajniej maluje się ściany. Do malowania mebli i sufitów się nie nadaję. Oba te elementy wyszły mi beznadziejnie i nie wiem, co zrobię, jak moi rodzice przyjadą w niedzielę, żeby podziwiać.
Może jakiś dobry sernik upiekę (pierwszy raz w życiu), to odwrócę uwagę od nierówno pomalowanego sufitu i zacieków na krzesłach…
Książki i filmy wróciły spod okna w sypialni na swoje miejsca na regałach w salonie, chociaż rozważam pożegnanie się z częścią książek…
- Ostatnio wyszło parę filmów na BR, na które się napalam. Drugi „Hobbit” w wersji rozszerzonej już kupiony, tylko nie mam z kim obejrzeć. Przed kinową premierą trzeciego filmu pewnie się za to zabiorę. „Strażnicy Galaktyki” wylądują u mnie na półce możliwie zaraz po premierze (czyli 3 albo 6 grudnia – na Mikołajki 🙂 – bo wychodzą 2 grudnia, a ja we wtorki jestem cały dzień w pracy i jednak nie będzie mi się chciało po 19 jechać po jeden film), z „Jak wytresować smoka 2” zaczekam do Gwiazdki 😉
- Z randkowaniem idzie mi średnio. Niestety, znaleźć w okolicy osobę, która przynajmniej częściowo podziela moje zainteresowania (patrz wyżej) i osobowość (głęboko zakorzeniony introwertyzm), jest dość trudno…
- Najfajsiejsi są goście, którzy wysyłają wiadomości z szablonu, nie dodając nic od siebie, więc ich wiadomości dosłownie kończą się na „Mam na imię…” . Zostali zignorowani.
- Ech, życie towarzyskie… Po co to komu…
Miesiąc: listopad 2014
Kronika remontowa c.d.
Zaczęłam powolutku sprzątać. Znaczy, sprzątam od wtorku, ale idzie mi to bardzo powoli. W zeszłym tygodniu wreszcie rozłożyłam meble salonowe na mniej-więcej swoich miejscach, ale mam jeden fragment ściany do poprawki, więc regał na książki, który będzie musiał być później przesunięty, stoi na razie pusty.
W sobotę wieczorem, przez to całe przesuwanie mebli i podpinanie z powrotem zestawu kina domowego, zepsułam sobie internet. Kabelek wysunął się z gniazdka. 😉 W niedzielę rano naprawiłam (po sugestii dyżurnego pana konserwatora) i jestem z siebie bardzo dumna.
Przy okazji stwierdziłam, że mam za mało znajomych i zapisałam się na portal randkowy.
Dzisiaj z kolei pożyczyłam sąsiada z bloku obok, który przykręcił mi szafki łazienkowe z powrotem na swoje miejsca. Przy okazji okazało się, że przy szpachlowaniu zbędnych dziur w ścianach, przy jednej szafce zaszpachlowałam nie te dziury. Ale udało je się szybko zrobić na nowo (znaczy usunąć szpachlówkę). Mogę chociaż łazienkę ogarnąć…
Kuchnia też wróciła mniej-więcej do stanu pierwotnego. Zostały tylko regały w salonie. No i poprawki, ale to zrobię nie wiem, kiedy. Może w sobotę po pracy…
I jeszcze w planach może wieszanie nowego karnisza w salonie, bo obecny nie zostawia dużego pola manewru (wisi bardzo wysoko pod sufitem), a chcę zastąpić przybrudzone rolety rzymskie zasłonami…
Tak jakoś leci…
Dzisiaj cały dzień jestem zmęczona. Powinnam wyprasować trochę ciuchów, ale krzywię się na samą myśl. I literówki sadzę co chwilę.
Idę pod prysznic…
Kronika remontowa
[Wstęp napisany 17.10.2014, później wpis aktualizowany na bieżąco]
Mieszkam w obecnym mieszkaniu ponad 2 lata. To nie był mój wybór, by tu zamieszkać, w sensie to nie była swobodnie podjęta decyzja, tylko sytuacja wynikła z różnych wskazań życiowych. Tak czy siak, przez te dwa lata ze średnią akceptacją patrzałam na przybrudzone ściany w pokoju dziennym i wybitnie niepasujący mi, ciemny kolor tych fragmentów ścian łazienki, które nie są wyłożone białymi kaflami. Wynajmuję to mieszkanie, nie jest moje, często mi mówiono, że nie ma co inwestować w nie kasę i czas, bo nie wiadomo, jak długo w nim pomieszkam. Na razie zainwestowałam w rolety. I trochę mebli. I nic więcej.
2.10.2014 – dowiaduję się, że moja nadzieja na rychły powrót do domu rodzinnego raczej nie ma większych podstaw. Po kilku godzinach dochodzę do wniosku, że równie dobrze można się tu (w obecnie zajmowanym mieszkaniu) bliżej urządzić.
3.10.2014 – postanowienie malowania ścian w pokoju dziennym i łazience.