Kategorie
Archiwalne Praca

Praktyka zgłoszona w Izbie Lekarskiej.

Do odbębnienia w drodze do zawodowej samodzielności został:

1. kontrakt z szefem (coś mi się wydaje, że jednak znowu będę pracować dwa tygodnie bez umowy)

2. telefon firmowy do założenia

3. pieczątka firmowa do wyrobienia (jakiś numer telefonu trzeba na niej zamieścić, a osobistego na pewno nie udostępnię)

4. nadejście lutego 😉

5. recepty. Miałam się o nie dziś zapytać w Izbie. Oczywiście zapomniałam.

W ogóle kogoś ciekawi droga do działalności gospodarczej? Bo w sierpniu zacznę smęcić o kredycie na mieszkanie/wykończenie domu (czeka nas poważna rozmowa w gronie rodzinnym)… W sumie pytam o to trochę po ptokach…

Kategorie
Archiwalne Praca

Dzisiaj. Jest. Wtorek.

Mam bolesną skłonność do zapominania o tym fakcie. Przyczyną zapominalstwa jest przeprowadzona jakiś czas temu zmiana grafiku: kiedyś siedziałam w pracy całą środę, teraz jest to wtorek (i tak raczej pozostanie). Zatem często mi się wydaje, że mimo wtorku jest środa i stąd też dziwny i dość oczywisty dla postronnych tytuł notki. Większe jaja będą w przyszłym tygodniu, bo będę siedzieć w pracy cały (8-19) poniedziałek I wtorek. Trzeba zacząć się przyzwyczajać, a nie, że pracuję 25 godzin tygodniowo i zarabiam więcej, niż wynosi średnia krajowa.

Swój numer REGON poznałam już w sobotę rano, sprawdzając zawartość odpowiedniej strony www. Z tej okazji wczoraj udało mi się podpisać umowę na ubezpieczenie OC z miłym panem z PZU. Poczuwszy się jak przedsiębiorca, w dniu dzisiejszym po raz pierwszy od studiów kupiłam sobie terminarz. Taki tyci, żeby nie zajmował dużo miejsca w torebce. Z założeniem telefonu muszę zaczekać do lutego. Jutro wręczę szefowi karteczkę z danymi mojej „firmy” i będę czekać na umowę. Oby tylko do 13-14-tej, bo potem a) jadę do Izby Lekarskiej zarejestrować swoją praktykę i b) szefa zobaczę dopiero w drugim tygodniu lutego. Jeszcze muszę dopisać się jako współwłaściciel samochodu, wyrobić firmową pieczątkę i wyżebrać recepty z NFZ (co powinnam była zrobić już w październiku, ale nie wiedziałam – i zresztą nadal nie wiem – jak się za to zabrać), resztą problemów zajmie się księgowa.

Poza tym mam toksyczną fazę na pisanie po angielsku (kto poszuka, ten mnie znajdzie 😉 ), przy okazji uprawiam fangirling, co stanowi razem bardzo poważny powód spadku aktywności tutaj.

Trzymta się ciepło, Czytelnicy. Zima podobno idzie.

Kategorie
Archiwalne Praca

Mała rada odnośnie ubioru.

Może to ja pracuję w dość… bałaganiący sposób. Tu pryśnie, tam poleci, to wyskoczy… Niby stosujemy „śliniaki”, ale czasem to nie wystarczy.

Przyjacielska rada, dla korzyści wyłącznie Pacjentów.

Jeśli idziecie do dentysty i wiecie, że będziecie mieli usuwany ząb, zwłaszcza taki połamany, zeżarty do poziomu dziąsła, że ogólnie będzie trochę grzebania przy nim i krew się poleje:

nie ubierajcie się na biało.

Ani na galowo, w żadnym wypadku; miałam już na fotelu chłopców i dziewczęta przed szkolnym apelem.

Wiecie, jaka to presja dla dentysty?

Ciemne kolory rządzą.

Tak z innej beczki, wniosek CEIDG-1 złożony w Urzędzie Gminy, po otrzymaniu numeru REGON mam się zgłosić do ZUS, ale to chyba zrobi za mnie moja księgowa. Wysępię od znajomej wzory umów z NZOZem i będzie można zacząć działać na poważnie(j).

Szkoda, że moje potencjalne CV jest beznadziejne, bo naprawdę powinnam szukać drugiej pracy…

Kategorie
Archiwalne Praca

Pierwszy raz

pojadę na jakiś kurs tylko dlatego, że są za niego przyznawane punkty edukacyjne. Posiedzę trzy godziny, pośpię (bardzo możliwe, biorąc pod uwagę, że się nie wyśpię), popiję kawkę, pojem ciasteczka, w porywach poskaczę po Facebooku dzięki internetowi w komórce, po czym wyjdę i pojadę na obiad i do kina.

Wyrachowana ja.

Dodatkowa zaleta założenia działalności gospodarczej: jak już znajdę potencjalnie ciekawszy, acz płatny kurs, jego koszt będę sobie mogła odpisać od podatku. Się normalnie nie mogę doczekać.

Wyrachowana ja #2.

Kategorie
Archiwalne Praca

Gumka strzeliła.

Wypełnienie założone, dostosowane do zgryzu, czas na polerkę.

Na kątnicę zakładam gumkę do polerowania, przełączam wiertarkę na wolniejsze obroty, przykładam gumkę do zęba pacjenta, naciskam nogą na pedał, trzask.

Coś mi się odbiło od przyłbicy, pacjent odsuwa się ode mnie, przestraszony. Zapewnia, że nic mu się nie stało. Fragment gumki leży na podłodze gabinetu. W wiertarce został metalowy trzonek i drugi fragment.

Za każdym razem, jak po usuwaniu fleczeru czy tlenku cynku widzę na przyłbicy białe plamy, cieszę się, że stosuję osłonę na twarz.

Tym razem przezroczysty kawałek plastiku uratował mnie przed oberwaniem w oko rozpędzoną gumką polerską.

Dzisiaj miałam też pacjenta niedosłyszącego. Mówił w charakterystyczny dla takich osób sposób, spokojnie dało się go zrozumieć. Zdołałam sobie przypomnieć radę, jaką nam wpojono któregoś razu na studiach: jak pacjent nie słyszy, ale umie czytać z ruchu warg (do czego przyznał się mój „podopieczny”), to nie mówi się głośno, tylko wyraźnie. Dogadaliśmy się bez najmniejszego problemu.

Poza tym znowu usłyszałam, że krąży o mnie bardzo pozytywna opinia. Czekam tylko na pojawienie się mojego profilu na jakimś portalu typu znanylekarz.pl 😉

Jutro zawiozę mój wniosek o wpis do CEIDG do Urzędu Gminy.

Kategorie
Archiwalne Praca

Jutro Wigilia

Ciekawe, że w Polsce bardziej celebrowany jest dzień przed Bożym Narodzeniem, niż samo Boże Narodzenie.

Tak czy siak wszystkim moim Czytelnikom życzę spokojnych, wesołych, zdrowych świąt Bożego Narodzenia 🙂

pocztówka

Kategorie
Archiwalne Praca

Pierwszy poślizg

Dzisiaj rano, kiedy jechałam do pracy, przy skręcie w prawo nieco mną zarzuciło. Ale tylko nieco. Brak obrażeń, przyspieszone tętno może z pół minutki. Na skrzyżowaniu była podmarznięta kałuża.

Muszę kupić dwie opony zimowe :/

I mam problem graficzny. Złota jesień minęła (nie ma liści na drzewach), a nie pada ani deszcz (za dużo), ani śnieg (właściwie wcale). Z tego tytułu nie mam pasującego pilniczka nad notki. Bo mam śniegowy lub deszczowy pilniczek. Nie mam jesiennego bez liści.

A może wrzucę świąteczny? Mikołajowy, znaczy? 😉 Fajny jest, jeden z najbardziej udanych, głównie z tego tytułu, że nie ja go robiłam. 😉

Rodzice oglądają TV na drugim końcu domu (na swój ekran jeszcze oszczędzam. Mam jakieś 5% planowanej na wydanie kwoty). Czy na TVN właśnie leci gala związana z akcją „Zwykły bohater”? Pamiętam, jak mnie to smuciło, że osobom, które zachowały się „uczciwie lub po prostu fair” aż trzeba dawać nagrody z tego tytułu…

Kategorie
Archiwalne Praca

Pacjenci charakterystyczni

Spokojnie, nie zniechęcę do siebie getpink. Chodzi mi o to, że tylko tacy pacjenci, którzy się czymś wyróżniają (a i to nie zawsze) mają szansę być przeze mnie zapamiętani z twarzy, imienia i nazwiska.

Częściej skojarzę znane mi nazwisko (chociażby z listy pacjentów, którzy mają do mnie danego dnia przyjść) z twarzą, niż na odwrót. W sensie widzę na liście nazwisko i pamiętam, jak dany pacjent wygląda. Właśnie niemożność skojarzenia twarzy z nazwiskiem jest dla mnie często powodem do miernej frustracji. Przecież poznaję pacjenta, który siada na moim fotelu już któryś tam raz (mam stałych klientów, i to nie tylko takich, co to ileś razy przychodzą na kanałowe), ale ni kija nie pamiętam, jak się nazywa. Zazwyczaj to nie ja wywołuję pacjentów z listy i potem przy otwieraniu karty w komputerze albo wypisywaniu skierowania na RTG jest mi głupio.

Z drugiej strony, jak już mam skojarzony zestaw twarz + nazwisko, to często pamiętam, czym dany pacjent się charakteryzuje. Ten nigdy nie bierze znieczulenia, ten może potencjalnie zemdleć, ten zwymiotować, u tego było ropy na pół wyrostka zębodołowego, ten kombinuje, ten jest bardziej wymagający, przy tamtym trzeba pilnować, co się mówi, bo łapie za słówka itp., itd.

Poza tym stali klienci, choć trochę ich jest, są w mniejszości. A charakterystyczni już w ogóle stanowią niewielki procent. Przyjmuję dużą ilość pacjentów z bólem, których często widzę na oczy po raz pierwszy – mam prawo, pracuję w tym miejscu dopiero nieco ponad rok. Licząc ok. 50 pacjentów przyjętych w tydzień, na miesiąc widzę ok. 200 osób. Pal licho, że część przychodzi kilka razy („kanałowcy”). Gdybym miała wszystkich zapamiętać, zawartość pamięciowych obszarów mojego mózgu składałaby się wyłącznie z nazwisk, twarzy i tekstów piosenek.

Aczkolwiek dzisiaj wzniosłam się na wyżyny niepamiętania. Usiadła u mnie jedna z praktykantek ze studium asystentek stomatologicznych. Widzę dziewczynę raz w tygodniu przez kilka godzin od jakichś dwóch miesięcy. Zorientowanie się, że moja „po cywilnemu” ubrana pacjentka jest praktykantką (jedną z 8 czy 9, które mam szansę oglądać i od kilku dni bardziej gonię do roboty 😉 ), zajęło mi jakieś pięć minut.

Przynajmniej w końcu dowiedziałam się, jak się nazywa.

Kategorie
Archiwalne Praca

Biedne dziecko…

… Nawet się jeszcze nie urodziło, a już się je obwinia o zepsucie zębów mamie.

„Po ciąży się zepsuły.”

Ależ oczywiście, że się zepsuły. Miały prawo, jeśli przed ciążą były zapuszczone, ciąża stała się wymówką, żeby nie pójść do dentysty, a poranki z wymiotami, złe samopoczucie, lenistwo, sto tysięcy innych spraw do załatwienia i podjadanie po nocach spowodowały pogorszenie higieny jamy ustnej.

Ciąża nie jest w żadnym wypadku przeciwwskazaniem do leczenia zachowawczego. Zachowawczego, czyli polegającego na wywierceniu dziurki w zepsutym miejscu na zębie i założenia wypełnienia. Kanałowe też się robi. Czasami jest gorzej z chirurgicznym, ale to już nie zachowawcze.

Poza tym, zęby nie są źródłem wapnia podczas ciąży i laktacji. Nie rozpuszczają się.

Potem mam taki przypadek na fotelu i mam ochotę opieprzyć. Ale co poradzisz? Już za późno, 5 zębów „po ciąży” do usunięcia.

Zadbane panny w wieku 15-23 z połową zębów bocznych do usunięcia też się często zdarzają. Chodzi taka wymalowana i wystrojona na leczenie tylko wtedy, gdy na tapecie jest ząbek przedni. Szóstka z Depulpinem („trutką”) od dwóch i pół miesiąca boli, ale nieeee, właścicielka nie przyjdzie dalej leczyć. Zwłaszcza, że trzeba płacić, ona się jeszcze igieł boi…

W pracy jakoś wyjątkowo nieudany dzień. Niby nikomu nie złamałam narzędzia, jedyne dziecko na fotelu nawet nie pisnęło, jedyna ekstrakcja też wyszła bezproblemowo, ale jakoś ogólnie chyba nastała jesień.

Kategorie
Archiwalne Praca

Zróbcie sobie przysługę.

Notka dotyczy osób planujących w najbliższym czasie wyjechać na wakacje lub kilka miesięcy, a chcących uniknąć korzystania z zagranicznej służby zdrowia, a jednocześnie takich, które ostatnią wizytę u dentysty odbyły ponad pół roku temu i/lub nie mają jeszcze wszystkich zębów wyleczonych.

Pozostali mogą zapamiętać na przyszłość.

Ludzie, błagam, dla Waszego własnego dobra. Jeśli mieścicie się w powyższych kategoriach, nie idźcie do dentysty na tydzień przed wyjazdem. Zaplanujcie sobie to tak, żeby kontrolę i przegląd mieć jakiś miesiąc przed. Jak coś wylezie, to będzie jeszcze czas na zrobienie porządku.

Staram się zawsze iść na rękę osobom, które się przyznają, że muszą wyjechać i długo ich nie będzie. Zrobię więcej na jednej wizycie, wcisnę gdzieś w grafik z jakimś potencjalnie groźnym drobiazgiem. Ale jak ktoś przychodzi do mnie z masakrą w ustach i oświadcza, że jutro wyjeżdża, to bardzo mi przykro, nie mam podstaw do kombinowania. Wcześniejsze zgłoszenie się do dentysty jest tylko i wyłącznie w interesie wyjeżdżającego.

Podobnie jest z planowaniem ciąży. Sytuacja jest świetna, kiedy przychodzi do mnie kobieta w pierwszym czy drugim miesiącu ciąży, najlepiej jeszcze przed pierwszą kontrolą u ginekologa, i ma ząb, który boli i nadaje się tylko do usunięcia. I w ogóle to dobrze by było zrobić prześwietlenie. A ja nie wiem, czy ciąża przebiega prawidłowo, dobrze by było nie znieczulać i nie dawać antybiotyków. Tylko co zrobić z taką ofiarą, której dziecko jest na początkowym etapie rozwoju, a każdy ropień w jamie ustnej wpływa na płód bardziej negatywnie, niż moje ewentualne działania? Niemożność zrobienia RTG w tej sytuacji to czasami drobiazg.

Ludzie som czasami strasznie głópi.