Kategorie
Archiwalne Osobiste

No co, no?

Siedzimy… Nic się nie dzieje…

Za długi weekend był. Właściwie ten długi weekend pewnie okupię utratą jednego dnia urlopu, ale poza tym, który zacznie mi się w przyszły będzie mi potrzebne jakieś 3-4 dni przed wrześniowym LDEPem. Oczywiście trzymam się tematu, więc dopowiadam, że chodzi o to, że niespecjalnie jest o czym pisać. Ale coś wymyślę, bo nieco ponad 30 wejść na dzień boli w statystykach ;).

W piątek byłam na maratonie filmowym u Cucu (rewanż u mnie w drugiej połowie lipca), gdzie obejrzałam jedną fajną komedię, jeden dziwny film i jeden odcinek serialu tak-jakby-fantasy (świat jak z fantasy, ale poza tym mało rzeczy typu czary). Jak to zwykle bywa, ja to wszystko widziałam po raz pierwszy, On po raz kolejny. Ale jestem wdzięczna, że Mu się chce :).

Od jutra ostatni przedurlopowy tydzień pracy, mijający pod znakiem setek leczeń kanałowych (czyli potencjalnie beznadziejnej frekwencji pacjentów, nie biorących pod uwagę, że ich nieprzychodzenie to utrata jednego miejsca dla pacjenta, któremu by potencjalnie zależało na ratowaniu uzębienia). Chyba będę musiała parę osób po zatruciu miazgi odesłać do firmowych Panów.

Ćwierćwiecze stuknie mi niedługo (w sumie nieco ponad miesiąc…) i nie wiem, co z tym zrobić. Imprezy zazwyczaj urządza Rodzicielka, ale akurat wtedy będzie w samym środeczku niebycia w domu (wyjeżdża praktycznie na półtora miesiąca). A jakiś tort czy cuś byłby fajny. Zaczynam coraz poważniej myśleć nad zadzwonieniem do paru osób i wyciągnięciem ich na pizzę i lody…

Kategorie
Archiwalne Praca

Studniówka

Znowu duża część pacjentów nie przyszła… Wymagają szacunku dla swojego czasu, a sami naszego nie szanują.

Z okazji stażowej „studniówki” kupiłam ciasto marcello i w sumie się całe rozeszło (z moją własną pomocą, dobre było).

Na początku mieliśmy trochę zamieszania z pacjentami, ale ostatecznie od ok. 15 była już nuda. Zresztą skorzystała na tym moja asystentka: korzystając z obecności asystentki-stażystki ze szkoły wyleczyłam jej jednego ząbka. Trochę łatwiej się leczy kolegów z pracy niż własnych rodziców, chociaż presja nadal jest. Poza tym, zapisałam się znowu do „kolegi” po fachu (cudzysłów, bo pan doktor jest dobre kilkanaście lat ode mnie starszy), bo mi się guzek zębowy z lekka ukruszył. W ogóle dziwnie wygląda (sprawdzałam dziś, posługując się lampą od unitu, lusterkiem stomatologicznym i takim podręcznym) i ciekawe, co z tego wylezie. Pan doktor znowu na mnie nie zarobi. 😉

Niestety, wredota naszych pacjentów nijak się odbiła na czasie mojego powrotu do domu, bo ostatnia sztuka dzielnie dotarła. Kończyłam u niej leczenie kanałowe, więc chociaż trochę kaski do firmy wpłynęło ;). Swoją drogą, pacjent miał ciekawie rozłożone kanały w górnym trzonowcu: policzkowy, środkowy (żadna perforacja, tylko ujście kanału na środku dna komory) i podniebienny. Zwykle są dwa policzkowe i jeden podniebienny. Taki myk. Nie lubię leczyć kanałowo górnych trzonowców…

W ostatniej chwili przypomniałam sobie o jutrzejszym Dniu Ojca. Autko to fajna rzecz, można z mojej wiochy dostać się w 20 minut do cywilizacji, kupić coś odpowiedniego i niecałą godzinę później już być z powrotem w domu :).

Trochę chaotycznie, bo padnięta dość jestem.

Kategorie
Archiwalne Praca

Nie jest dobrze

Pacjent „bólowy”. Ząb dolny, trzonowy. Znieczulam. Wcześniej stwierdzono, że ząb będzie do leczenia kanałowego, więc zdecydowanie podążam w stronę spodziewanego sklepienia komory (ze względu na wcześniejsze zniszczenie zęba przez próchnicę daleko nie miałam). Robię dziurkę w komorze bez wpadania wiertłem do środka. Z dziurki wydostaje się…

KOSMITA!!!

Zapalenie miazgi wiąże się ze znacznym wzrostem ciśnienia w komorze z powodu przekrwienia, co jest jedną z ważniejszych przyczyn bólu. Zapalenie miazgi ze zniszczoną komorą często jest bezbolesne właśnie z tego powodu: mimo przekrwienia nie ma wzrostu ciśnienia. Co nie oznacza, że przy bólu zęba trzeba go sobie łamać, oczywiście.

No więc po zrobieniu dziurki ujrzałam śliczny, wiecznie fascynujący mnie, „sztywnawy”, szarobrązowy „glutek” miazgi. W sensie „nerw” wywędrował przez zrobiony otworek.

Tylko i wyłącznie siła mojej słabej woli powstrzymała mnie przed zmianą w coś w rodzaju „orajualefajne!!!”.

Źle ze mną, ojjj, źle.

Za krótko pracuję, żeby takie rzeczy przestały być fascynujące. Trzeba znaleźć coś ciekawego w podobno najmniej opłacalnej i najbardziej „dłubaniogennej” (w sensie dużo się dłubie – ale żem się dzisiaj neologizmami popisała, a nic wyskokowego nie piłam…) dziedzinie stomatologii, jaką jest endodoncja.

A moje umiejętności się rozwijają. Cały przyszły tydzień będę miała w „kanałach”.

A potem urlop, hyhy.

[To chyba jedna z tych notek, przez które ludzie w ankietach podejrzewali mnie o odchyły psychiczne. Prawda? Prawdaaaa??]

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Teeeraz to mnie wzięło.

Wczoraj poinformowałam Kogoś o istnieniu w języku angielskim słowa „tsk” (przeczytajcie na głos, to się domyślicie, co oznacza 😉 ). A dzisiaj, niecałe dwa tygodnie przed wyjazdem, jestem cała taka, o…

SQUEE!

[definicja na Urban Dictionary]

W Krakowie nie byłam cztery lata i łojezusicku, to boli. Wczoraj się dowiedziałam, jak nabyć bilet tygodniowy, dzisiaj przelałam kasę za pokój i nabrałam ochoty na lawasz w Gruzińskim Chaczapuri (restauracji gruzińskiej).

Ogólnie egzaltacja pełną gębą.

Nawet nie jest mi żal, że nie pojadę do Londynu. Wczoraj otrzymałam emaila zwrotnego z ofertą dla kociej opiekunki, ale tego się nie da zrobić. Ale podchodzę do tego pozytywnie: może kiedyś będzie mnie stać na taki dziki tydzień i w Londynie. 🙂

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Nie było czekoladowych :(

Ale śmietankowy świderek też jest bardzo dobry :).

Moje wygodnictwo w wożeniu się do Gdyni autkiem odbija się negatywnie na i tak mikroskopijnych ilościach wypijanego przeze mnie piwa. Nie jest tak, że piwo lubię (najwyżej smakowe albo zwykłe z sokiem), ale czasem chciałoby się chlapnąć sobie trochę. Matula jednak słusznie stwierdziła, że nie ma korzystania z liczydła promili, jak się jedzie, to ma być zero. Może to sobie odbiję w Krakowie i Warszawie.

Co do Krakowa, to z ośmiu planowanych tam dni mam już potencjalnie zapełnione dwa. Jeden to wyjazd do Oświęcimia (chociaż drugiej blogowej znajomości z tego niestety nie będzie 🙁 ), drugi to popołudnie z dwiema adminkami forum, na którym udzielam się od czasu do czasu. Ten drugi (data już w sumie ustalona) to będzie niezła okazja na spożycie, zwłaszcza, że akurat tego dnia wypada rocznica ukończenia przeze mnie studiów :).

Wczoraj spotkałam w przychodni pierwszą… właściwie drugą znajomą osobę – koleżankę z liceum. Ciekawe, czy pójdzie fama po wsi ;).

A wczorajsze, czerwcowe piwko (w moim wykonaniu kawka i ciasteczko) z długoletnim przyjacielem pieszczotliwie zwanym Cucu zakończyło się ustaleniami co do przynajmniej dwóch tradycyjnych już maratonów filmowych. On ma wielki telewizor, kino domowe i filmy w HD, ja mam projektor, ekran 90″ i takoż kino domowe. I tak w ramach wolnej chaty u mnie lub u niego się spotykamy i on mnie ukulturalnia.

Swoją drogą, taki projektor to fajna rzecz jest. Uparcie twierdzę, że we własnym mieszkaniu nie będę mieć telewizora, ale jedna biała ściana, kilka głośników i odpowiednio nakierowany projektor nad kanapą w salonie to nie jest taki zły pomysł. Wychodząc z założenia, że będzie mnie stać na wydawanie kasy na rzeczy niekoniecznie niezbędne do życia. A ile radochy sprawię rodzicielowi prosząc o poradę przy zakupie ;)).

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Jak wku*wić córeczkę?

Przyjść, zacząć sadzić teksty o wypychaniu w towarzystwo i „latka lecą”.

Nie ma to, jak rodzice, którzy chcą czegoś bardziej w życiu ich dzieci, niż one same. W sensie dzieci chcą czegoś mniej.

Macki (c)(Cucu) opadają.

Kategorie
Archiwalne Praca

No nie chce, no…

Nie chce wrócić w mniej zdenerwowane i bardziej doświadczone (ale za to płatne) ramiona naszego dentysty, tylko musi mnie stresować, no.

Środowa wizyta Rodziciela jako pacjenta przebiegła bez zakłóceń. Odkruszona ścianka rodzicielskiej piątki okazała się być drobiazgiem (nawet znieczulenia nie podałam) i mam nadzieję, że będzie się trzymać. Za to wypełnienie, które zakładałam na pierwszej wizycie jakiś czas temu, które spowodowało znacznie większą ilość nerwów w moim wypadku (ósemka dolna, głęboki ubytek, mokro i znieczulenie działało tak sobie, co u Rodziciela ponoć jest typowe), raczyło wypaść. W sensie się odkleiło od zęba i się ruszało przy każdym gryźnięciu. Tymczasowo zakleiłam toto „opatrunkiem” z tlenku cynku z eugenolem, zaś moje „wolałabym, żeby tata poszedł z tym do K. [naszego dentysty]” zostało kompletnie zignorowane. No nic, będę z cholerstwem walczyć w sierpniu.

Fajnie, że Rodziciel jakoś się nie boi moich rozedrganych rąk, ścisku w dołku i tego, że przy powrocie do domu otworzyłam tylko pół bramy (po czym wróciłam do samochodu i zreflektowałam się, jak spojrzałam w lusterka) i zapomniałam zamknąć okno samochodu przy gaszeniu silnika (mam elektrycznie sterowane szyby z przodu). Zresztą mój samochód całą noc stał otwarty, ale akumulatora nikt nie ukradł…

Bo jak się leczy rodzinę, prawie zawsze coś się rypnie…

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Rzadko pamiętam swoje sny

Ale tej nocy śniły mi się lody.

Ogromne ilości lodów włoskich, takich w wafelku.

Czekoladowych albo maczanych w czekoladzie.

Byłam na jakiejś imprezie z młodzieżą, która grupowo dokonała czegoś fajnego i byłam odpowiedzialna za rozdanie im tych lodów w nagrodę. Ze względu na niepełne zainteresowanie lody się roztapiały…

W piątek znowu jadę do Gdyni, przyjaciel zarządził czerwcowe piwo. W moim wypadku będzie to co najwyżej Karmi albo Bavaria z sokiem, ale loda też sobie strzelę. Świderka, bo paradoksalnie wolę takie od włoskich. To nic, że przestaję się mieścić w stare spodnie.

Zresztą we śnie nie ja te lody jadłam…

Kategorie
Archiwalne Bez kategorii

Nie wiedzą, co to próchnica

Robię przegląd zębów u pacjenta, dyktując swoje obserwacje asystentce. Połowa zębów do leczenia. Próchnica tu, próchnica tam, ubytek siam… Na koniec pacjent mnie pyta, czy ma coś do leczenia.

„Wszystko, co określałam jako próchnica albo ubytek, jest do leczenia” – wyjaśniam.

Mina pacjentowi rzednie.

„A jak to wygląda? I czemu zęby mi się tak kruszą?”

Wtedy ja zaczynam mówić o czarnych przebarwieniach i o specyfice próchnicy na powierzchniach stycznych, którą da się wypatrzeć głównie na suchych zębach i w silnym oświetleniu, czyli u dentysty. Chyba trafiło.

Naprawdę? Czy się nauczyłam, co to jest próchnica i co się z nią robi dopiero na studiach? Albo od mojego dentysty, który jako znajomy rodziny wiedział, że leczy swoją przyszłą konkurencję? Czemu wszyscy pytający zatem myją zęby? Byle jak, ale jednak? Bo mamusia w dzieciństwie kazała?

Próchnica to wywoływany działaniem bakterii próchnicotwórczych (cały czas obecnych w jamie ustnej) proces utraty związków mineralnych w szkliwie. Bakterie i ich kwasy wnikają coraz głębiej przez powstałe pory, z czasem dochodząc do zębiny, gdzie cały proces przyspiesza i przy braku leczenia prowadzi do zakażenia i zapalenia miazgi. Leczenie zachowawcze polega na usunięciu za pomocą wierteł na wiertarce stomatologicznej zniszczonych tkanek zęba (szkliwa i zębiny) i zastąpieniu ubytku materiałem wypełniającym, czyli swojską plombą.

Ubytki tworzą się tam, gdzie ciężko domyć zęby, czyli szczególnie na powierzchniach stycznych i w głębokich bruzdach zębów bocznych. Prawidłowa higiena jamy ustnej jest konieczna nie tylko dla dobrego stanu dziąseł, o czym pisałam wcześniej, ale zwłaszcza właśnie dla zapobiegania powstawaniu ubytków próchnicowych.

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Jutro będzie rzeź

Rodziciel siada na zarządzany przeze mnie fotel dentystyczny jutro po piątej po południu, jako ostatni pacjent tego dnia.

I już wszystko jasne ;).

Coś jeszcze chciałam napisać, ale miałam dziś i wczoraj tyle roboty, że mózgownica mi się już wyłącza. Dobrze, że będzie popołudniówka, przynajmniej się wyśpię…
… o ile dwa głupie psy nie raczą mnie obudzić o szóstej rano.