Kategorie
Archiwalne Osobiste

Śniadaniowy dialog

Dziś rano otworzyłam szafki kuchenne, próbując zdecydować, co zjeść na śniadanie. Miałam zamiar zrobić sobie kanapki, ale poczułam, że może jednak mam ochotę na coś innego. Niezdecydowana zwróciłam się do małego, czarnego kota siedzącego na podłodze za mną.

Ja: Mrówka, powiedz mi, co ja mam zjeść na śniadanie.
Mrówka: Miau.
Ja: Płatki?
Mrówka: Miau.
Ja: Czy kanapki?
Mrówka: [cisza]
Ja: Czyli płatki. A nie, może jednak kanapki.
Mrówka: Miau.

Podobno to normalne, że niezdecydowane osoby ostatecznie robią odwrotnie w stosunku do tego, co im radzą inni. A może Mrówa zaprzeczyła przy płatkach? Nie wiadomo. Tak czy siak można sobie z nią pogadać. Bądź co bądź, pomogła mi wybrać ;).

Spóźniony Mikołaj przyniósł mi wagę kuchenną. Zaopatrzyłam się jeszcze w stolnicę i jutrzejsza sobota wolna od wszelkich wypadów i gości być może zostanie poświęcona na eksperymenty ciasteczkowo-pierogowe (poza prasowaniem, odkurzaniem i siedzeniem przy kompie, ofkors).

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Newsflash or whatever

1. Żyję. I to jest najważniejsza informacja w tej notce. 😉

2. Skoro żyję, to w czwartek przeżyłam jazdę jakieś 50 km do Gdańska w strasznych warunkach pogodowych (znaczy lało. Mogła być jeszcze gołoledź, ale całe szczęście nie była) i nie zabiłam przy okazji MM. I nawet darmowe miejsce parkingowe na Targu Węglowym znalazłam bez problemu (znaczy „wskoczyłam” w to, które właśnie ktoś zwolnił).

3. Koncert był ZA-RĄ-BIS-TY. Siedmiu panów i dwie panie dały takiego czadu, że do tej pory na samo wspomnienie się uśmiecham. Szkoda, że chyba nikt z Czytelników (poza MM) nie zna Archive, to bym się bardziej tu na łamach egzaltowała.

4. Stałam w drugim rzędzie pod sceną. MM stał za mną, ale ponieważ jest ode mnie dużo wyższy, to też miał chyba całkiem niezły widok.

5. Grali bite dwie godziny. Ten koncert był jednym z ostatnich w dość długiej trasie, ale i tak gitarzysta fikał po scenie, perkusista prawie połamał pałeczki, klawiszowiec dyrygował reszcie (mógł, bo główne „skrzypce” grały gitary – w porywach do czterech na raz w akcji – i perkusja), a panowie wokaliści darli się na całe gardło. Jeden z panów gitarzystów-wokalistów w pewnym momencie wymachiwał głową (i dość długimi włosami) razem z pierwszymi rzędami publiki. Naprawdę dali czadu, było rewelacyjnie. Muzykę można było czuć całym ciałem, wibracje szły od podłogi.

6. Przesadzili trochę z ceną koszulek, ale i tak kupiłam jedną. Udało mi się również zdobyć tracklistę (karteczkę na użytek członków zespołu, z wypisanymi utworami planowanymi do odegrania).

7. W drodze powrotnej warunki nie były lepsze, ale nadal dojechaliśmy żywi.

8. Z innych newsów: w końcu obejrzałam „Dirty Dancing”. Patrick Swayze pewnie był ciachem w tamtych czasach, ale jednak nie jest w moim typie. Fikali całkiem ładnie.

9. Z jeszcze inszych newsów: podobno obietnice ograniczenia czegośtam są jednym z objawów uzależnienia od owego czegoś. Niniejszym oświadczam publicznie, iż w środy między powrotem z pracy (koło godz. 14) a godziną 20 komputer pozostanie wyłączony, a internet zepsuty przez ruszenie kabelka w gnieździe routera. W uzyskanym czasie mam zamiar sprzątać, prać, prasować, rozpakowywać ostatnie kartony (tak, mieszkam tutaj od półtora miesiąca i nadal nie jestem do końca rozpakowana) i czytać. Na razie fantasy (Tolkien i Sapkowski), ale to początek równie dobry jak każdy inny. Decyzja została zainspirowana potrzebą przedłużenia wypożyczenia „Hobbita” na kolejny miesiąc, kiedy to po pierwszym miesiącu byłam dopiero w połowie (książka liczy 300 stron i jest łatwoczytalną bajką dla dzieci, co o czymś świadczy). Jeśli kiedyś spotkam się „na żywo” z moją uzależnioną od książek znajomą z sieci, jak Boga kocham, wyjdę na nieoczytanego gbura i idiotkę.

10. Do uzależnienia od kompa i internetu również się przyznaję i powiem więcej: nawet chodziłam z tym do psychologa, ach.

To tyle z newsów.

Live long and prosper.

Kategorie
Archiwalne Osobiste

W czwartek będziemy fikać

Skakać, śpiewać i się cieszyć.

Oby w pierwszym rzędzie na sali koncertowej. 🙂

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Moja księgowa jest metalem

Rodzeństwo pracuje na liczne umowy o dzieło i zaczęło się gubić. Rodzeństwo wie o istnieniu mojej księgowej, więc się spytało o namiary i niedługo jedzie na konsultację.

Dzisiaj pogadałyśmy sobie (ja i Rodzeństwo) na temat owej księgowej. Padło pytanie: „Twoja księgowa to metalówa?”

Skąd ja mogę wiedzieć? Jej najbardziej charakterystyczną cechą jest cieniutki warkoczyk sięgający pośladków. Podejrzeń raczej nie wzbudza.

Z ciekawości zajrzałam na jej profil na Facebooku. I owszem, liczne zdjęcia z koncertów zespołów typu Rammstein i inne wskaźniki jej preferencji muzycznych. Huh.

Nie, nie mam nic przeciwko temu. Niech se będzie metalówą (chyba nawet tatuaż ma, co o niczym nie świadczy), nie zrezygnuję z jej usług z tego powodu.

Wniosek z całego tego szpiegowania i odkryć powinien być jednak jeden:

Ustawcie sobie porządnie prywatność konta na Facebooku.

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Nie ułatwiam

Od kilku dni, zawsze o nieodpowiedniej porze, dzwonił ktoś z „numeru prywatnego”. Na mój osobisty numer prywatny, więc działałam na zasadzie „jeśli kocha, to zadzwoni jeszcze raz”, zresztą i tak nie miałam jak oddzwonić, skoro ukryli numer (jeśli dzwonią na firmowy, to oddzwaniam). Nieodpowiednia pora dla mnie to a) stoję przy fotelu w pracy i coś robię, b) akurat prowadzę samochód.

Dzisiaj ów „numer prywatny” zastał mnie pod blokiem, jak już dojechałam z pracy po obraniu trasy alternatywnej, krętej, ciemnej, nieco dłuższej od standardowej, ale za to bez stania w korku przez prawie godzinę. Odebrałam i usłyszałam melodyjkę, co jeszcze dodatkowo mnie zirytowało (poziom irytacji był podniesiony przez trudne warunki drogowe i fakt, że to czwartek). Zaczęłam chować nawigację i zbierać rzeczy z tylnego siedzenia samochodu. Melodyjka sobie pograła, w końcu odezwał się pan z drugiej strony:

– Dzień dobry, Ktośtam z mBanku, czy rozmawiam z panią [nazwisko do wiadomości redakcji]?
– Tak, ale jeśli dzwoni pan z ofertą kredytową, to nie jestem zainteresowana.

Tadam.

Pan troszkę zgaszony przez sekundę się zawahał, ale ostatecznie próbował ze mną dłużej pogadać, ostatecznie został poczęstowany typowym tekstem „to ciekawe, ale jeszcze sobie poczytam na ten temat i się ewentualnie zgłoszę” oraz żalami nad tym, jak to właśnie wróciłam z pracy i muszę jeszcze do mieszkania dojść.

Ogólnie rzecz biorąc dla telemarketerów staram się być miła. To też praca i oni mają być upierdliwi. Raz tylko naprawdę się wku*wiłam, kiedy po kilku dniach odmawiania skorzystania z jakiejś oferty wtedy-jeszcze-Ery dzwonili do mnie z tym samym chyba pięć czy sześć razy w ciągu jednego dnia. Siódmego razu nie odebrałam i dali sobie spokój.

Wczoraj po bloku chodził ktoś (chyba ksiądz) i sprzedawał opłatki. Niestety trafił na ten moment, kiedy mogłam mu dać albo wszystkie drobniaki (miałam 4 zł) albo grubaśne (50 zł), ale na to drugie nie było mnie stać. Trudno, nie dołożyłam się znacznie do budowy kaplicy. „Ważne, że od serca”. Taa, jasne. Za następnymi drzwiami mieszkają podobnoż świadkowie Jehowy, ciekawe, ile zdziałał u nich…

Jutro jadę do studium medycznego pogadać o ewentualnej współpracy od stycznia. Jeszcze nie wykłady, ale przygotowania do egzaminu. Wolałabym to pierwsze, łatwiej się przygotować…

Właśnie w statystykach zauważyłam, że czyta mnie studentka stomatologii. Cieszę się, bo dentystów w blogosferze w porównaniu z lekarzami jest chyba jak na lekarstwo… Albo ja źle szukam. Bądź też wcale nie szukam, tylko trafiam okazjonalnie. Co też jest bardzo możliwe.

Kategorie
Archiwalne Praca

Czwóreczki

Na studiach moje ostatnie leczenie kanałowe dotyczyło górnej czwórki. Korona o prawidłowym kształcie, dwa guzki, nie byłoby to nic szczególnego, gdyby nie to, że był to trzykanałowiec. Prowadząca zajęcia pani doktor ze sceptycyzmem odnosiła się do mojego uporu, że to czwórka, a nie przesunięta do przodu szóstka.

Górne czwórki zazwyczaj posiadają dwa kanały, podniebienny i policzkowy.

Dzisiaj kończyłam leczenie drugiego takiego przypadku, oczywiście u znajomego znajomego. Kolejny zupełnie niewinny z pozoru ząb, ale w trakcie udrażniania udało mi się zauważyć, że kurna coś ujście kanału policzkowego jest za szerokie w kierunku bocznym i narzędzie czasami ciężej wchodzi do opracowanego już kanału, jeśli się zacznie je wkładać pod innym kątem, niż przed chwilą.

Takie niespodziewajki mnie czasami łapią, bo jeśli zaczynam kanałowe z powodu bólu, to nie widzę RTG przed rozpoczęciem, tylko pacjent robi fotkę już w trakcie leczenia.

Zatem, drodzy pacjenci: nie ma zrzędzenia na to, że dentysta po kilka razy odsyła na prześwietlenie podczas kanałowego (idealnie byłoby mieć RTG w gabinecie i uprawnienia do jego stosowania, ale świat nie jest idealny 😉 ), tylko trzeba grzecznie skorzystać ze skierowania. Parę razy zdarzyło mi się w ogóle nie ruszyć zęba w trakcie leczenia, jeśli pacjent nie przyniósł ze sobą fotki. Dentysta nie ma rentgena w oczach i nie widzi, co się dzieje w kości.

A tak w ogóle to mną ta trójkanałowa czwórka trochę dziś wstrząsnęła i właściwie to idę spać, dobranoc.

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Liebster blog

Getpink znana też jako bezik wskazała m.in. mnie, cobym wzięła udział w tym, hmm, plebiscycie blogowym? Polega on na odpowiedzeniu na 11 pytań wskazującego, wskazaniu kolejnych 11 uczestników i zadaniu im swoich 11 pytań. Ponieważ jednak dzisiaj jest typowy czwartek (stali Czytelnicy powinni wiedzieć, co to oznacza, jeśli chodzi o moją pracę), to na razie ograniczę się tylko do tego pierwszego kroku, po czym pójdę pod prysznic i spać w moim nowiutkim, wygodnym łóżeczku. Albowiem moja wena twórcza poszła się bujać wraz z podejrzeniem złamania guza szczęki podczas próby ekstrakcji zęba u mojego ostatniego pacjenta. (kto nie wie, co to guz szczęki, niech se wygugla. I nie chodzi o nowotwór.)

Oto pytania od getpink i moje odpowiedzi:

1. Logicznie rzecz biorąc czy ufając intuicji?
Jak się da, to logicznie, jak można, to intuicyjnie. Wiem, że to wykrętna odpowiedź, ale generalnie jestem fanką logicznego myślenia i próbuję podchodzić do życia rozsądnie i trzeźwo. Czasami jednak się nie da i dobrze jest wtedy zaufać intuicji.

2. Słonecznie opalona czy dumna i blada?
Naprawdę chciałabym kiedyś opalić się na zdrowy brąz, żadnej chamskiej solarki czy coś w tym stylu. Niestety moje wylegiwanie się na słoneczku zwykle kończy się oparzeniem słonecznym i zwiększeniem ilości piegów (które bardzo lubię). Więc nawet jeśli chciałabym inaczej, to pozostaję bladolica.

3. Szpinak czy botwinka?
A jak smakuje botwinka, bo nie kojarzę?

4. Rock czy hip-hop?
Zdecydowanie i bez wahania rock.

5. Góry czy morze?
Zdecydowanie i bez wahania morze. Góry wyglądają pięknie, ale z chodzeniem po nich jest już gorzej.

6. Wierność czy namiętność?
Wierność.

7. Trudniej jest ci się smucić czy cieszyć?
Chyba smucić. Łatwo się przejmuję różnymi rzeczami, ale wbrew mojemu częstemu wyrazowi twarzy smucę się rzadko.
Tak BTW, mój obecny idol, Jeremy Renner – ten od „The Hurt Locker” i paru innych filmów – jest nazywany „Hollywood man of intensity”, ale on łatwość utrzymania takiego tytułu tłumaczy tym, że po prostu tak wygląda jego twarz, jak rozluźni jej mięśnie – tzw. resting face. Taka mała dygresja. Kto nie siedzi na tumblrze, ten nie wie, o co chodzi :(.

8. Pływanie czy klub fitness?
Pływanie, chociaż moja pasja prób utopienia się niestety nie przetrwała za długo :(. Ale nauczyłam się unosić na wodzie i wypady do aquaparków będą teraz sprawiały mi więcej frajdy :).

9. Co dla ciebie ważniejsze: zmysł wzroku czy zmysł słuchu?
Chyba wzroku. 

10. Perfumy zwiewne czy oszałamiające?
Leciutkie, słodkie i zwiewne.

11. Mieć czy być?
Bycie jest podstawą wszystkiego.

 

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Wiernych fanów…

informuję, iż żyję.

Dzisiaj przyszło wszystko to, co zamówiłam, czyli regał, łóżko i materac. Jestem na etapie opróżniania kartonów z sypialni (do czego był mi potrzebny regał) i zastanawiam się, czy złożyć łóżko już dzisiaj, czy jednak zaczekać z tym do jutra albo środy.

Ciekawe, jak jutro będzie wyglądał mój lewy kciuk, bo przy składaniu regału było trochę wbijania gwoździków (i związanych z tym omsknięć się młotka). Ale poradziłam sobie sama (chociaż nie bez zgrzytów)! I jestem z siebie szalenie dumna. W weekend będzie tu już wyglądało bardziej „docelowo”.

Rozpakowywanie idzie mi bezstresowo, bo z myślą, że skoro rozkładam rzeczy w graciarni, to z definicji ma być w niej bałagan. I tak na razie większy burdel jest wszędzie indziej w tym mieszkaniu.

Czekam na upieczenie się chlebka (niestety za późno nastawiłam maszynę i ucztę z gorącym chlebem będę miała dopiero przed 21) i wracam do rozpakowywania pudeł.

Jutro rano przy wyjściu do pracy będę musiała wynieść w końcu na śmietnik kilka kartonów, bo wszystkie zalegają mi po kątach, a zostać mogą tylko te po sprzęcie elektronicznym.

Ot, proza życia 🙂

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Żesz kurczę po studencku

Na zajęciach bodajże z psychiatrii (albo z neurologii, nie jestem pewna, studia skończyłam dwa lata temu 😉 ) mieliśmy seminarium z zaburzeń snu. Mówiono między innymi o bezdechu sennym. Pokazano nam wykresy podsumowujące kompleksowe badanie snu u osoby zdrowej i osoby z bezdechem.

Ogólnie wykres zawierał fazy snu, wysycenie krwi tlenem, oddychanie i tym podobne rzeczy.

Żeby wypocząć podczas snu, trzeba osiągnąć jego głęboką fazę – teraz nie jestem pewna, czy to REM, czy czwarta faza.

Bezdech senny polega na, jak się łatwo domyśleć, krótkotrwałym ustaniu oddechu. Jest kilka różnych przyczyn. Ogólnie rzecz biorąc chory chrapnie kilka razy, po czym przestaje oddychać na kilka-kilkanaście sekund, znowu chrapnie, przestaje oddychać i tak w kółko. Kiedy przestaje oddychać, wysycenie jego krwi tlenem siłą rzeczy spada. Mózg to wyczuwa i zmusza organizm do dodatkowego wysiłku przy oddychaniu – dodając do tego przeszkodę w nabraniu oddechu słyszymy chrapanie. Kilka oddechów, poziom tlenu powraca do normalnego, mózg „przysypia”. Pół minuty później sytuacja się powtarza.

Największy problem przy bezdechu to nie jest chrapanie. To te spadki wysycenia krwi tlenem i wybudzanie się mózgu (czego pacjent nie rejestruje świadomie), żeby przywrócić oddychanie. W rezultacie chory nigdy nie osiąga głębokiej fazy snu i bez względu na to, ile czasu spędza na śnie, drzemkach itd., nie jest w stanie się wyspać.

Mój Rodziciel przyznał się, że ostatnio coraz częściej brakuje mu słów. Kiedyś pasjonat modelarstwa, dziś po powrocie z pracy większość czasu przesypia. Jest wiecznie zmęczony, ostatnio czuł mierny ból w klatce piersiowej. Choruje na nadciśnienie i przeżywa dużo stresu związanego z pracą. I mu się nie wytłumaczy, że jego chrapanie to nie tylko dyskomfort. Dlatego jeśli ktoś z Czytelników posiada jakieś fachowe materiały z tematyki bezdechu i ma dostęp do wykresu, o którym wspomniałam wcześniej (szukałam w Googlach, nie znalazłam), bardzo proszę udostępnić mi skan. To nie będzie na użytek komercyjny, tylko celem przemówienia do czyjejś wyobraźni.

A skąd taki temat notki? Bo przeklinam siebie, że na studiach nie zadbałam o kopię poszukiwanego wykresu, a na mojej wiosze o porządną bibliotekę naukową jest bardzo trudno.

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Święto Wszystkich Świętych zaliczone

Czas zacząć w sklepach bożonarodzeniowe promocje!


A tak w ogóle to dzisiaj miałam dzień robienia porządków. Pomyłam naczynia, które zbierały się w zlewie od dwóch dni, wyprałam dwie pralki prania, odkurzyłam mieszkanie i wyprasowałam część rzeczy z poprzednich „pralek”. Poprzestawiałam trochę rzeczy Rodzeństwa w szafach i w ten sposób zwolniłam na swój użytek kilka półek. Ustawiłam swoje dane w wypasionej wadze łazienkowej, którą dostałam na parapetówkę. Wpadłam na obiad, ciasto i kawę do domu, potwierdziłam, że mam fajne chrześnice, ale własnych dzieci nadal nie chcę mieć. Po katolicku na cmentarzu niestety nie byłam. Pojadę jutro, w drodze na zakupy.

Wczoraj odwiedziły mnie trzy straszne dziecięce ekipy, w tym jedna zwiała, zanim otworzyłam drzwi. Zostałam z worem owocowych cukierków.

Właśnie zaczyna się piec mój pierwszy chlebek. Używam gotowej mieszkanki i maszyny do chleba, więc wielka filozofia to nie jest, ale jestem ciekawa, co wyjdzie :).

Aż mi dziwnie, że mam cztery dni wolnego i ani jednego dyżuru. Jutro i w sobotę będę siedzieć w mieszkaniu w oczekiwaniu na telefon w sprawie mebli. Mam nadzieję, że dotrą, bo potem odebrać je będę mogła dopiero w środę :(.