Kategorie
Archiwalne Praca

Jeszcze organizacyjnie

Proszę, aby nie traktować poważnie wszelkich wypisanych gróźb uszkodzenia ciała, dokonanego przy użyciu lub nie sprzętu stomatologicznego. NIE ROBIĘ kanałówek bez znieczulenia, przed rozpoczęciem opracowywania ubytku też pytam, czy pacjent sobie życzy znieczulenie. NIE BĘDĘ nikogo tłuc kątnicą bądź rączką od dźwigni prostej. Nigdy też nie czyniłam wyżej wspomnianych rzeczy. Groźbami bez pokrycia chcę po prostu położyć nacisk na moje zdanie na temat różnych zachowań. Nie jestem osobą śmiertelnie poważną i piszącą zawsze bezwzględnie serio, chociaż czasem mogę nie załapać jakiejś aluzji.

No. To proszę się nie bać. Ja nie z tych sadystów-dentystów.

[tylko z trochę innych ;)]

Kategorie
Archiwalne Praca

Dzieciowe tajemnice

Jeden dzieć się niecierpliwi, żeby usiąść na fotelu, co wizytę coś mi przynosi, daje się znieczulić bez piszczenia, jak w zębie kłuje przy robieniu, to podniesie rękę, na zakończenie wizyty podziękuje i uśmiechnie się. Mój ulubiony, mały pacjent. Lat 5.

Inny dzieć przy znieczulaniu płacze, ale buzię nadal trzyma otwartą, daje sobie zrobić to, co trzeba. Lat 4.

Kolejny przy pierwszej nieprzyjemności stawia opór i trzeba pertraktować. Na siłę robić nie będę. Ten jeden mnie chyba zdecydowanie znielubił. Lat 9, upośledzenie umysłowe, ale kontakt mimo to pełen.

Inny pojękuje przy zakładaniu wypełnienia. Pojękiwać nie miał czemu, plombowanie nie boli. Nie chciał kolorowego wypełnienia, dostał białe. Pyta co chwilę, czy już. Buziol mimo pojękiwania cały czas otwarty. Druga wizyta u dentysty ever. Lat 4.

Inny podobno nic sobie nie daje zrobić. Siada na kolanach dziadka przy każdej wizycie. U mnie spokojnie dał sobie zrobić to, co trzeba. Jeszcze obiecał, że jednak będzie myć zęby. Lat 3.

Na dzieciaki u dentysty nie ma reguły. Chyba wystarczy szczerość i cierpliwość, żeby maluch wytrzymał wizytę i nie znienawidził lekarza. I ważny jest też wpływ opiekunów, żeby nie wywołali nieprzyjemnych skojarzeń z leczeniem zębów. Jeśli babcia, zastrachana bardziej od dziecka, które pierwszy raz siada na fotel, mówi, że „pani doktor tylko obejrzy”, to niżej podpisana pani doktor nie ma wyboru, może tylko obejrzeć, powiedzieć, co jest nie tak i zaprosić na następny raz z zastrzeżeniem, żeby nie mówić więcej takich rzeczy i nie wywoływać u dziecka myśli, że „skoro babcia taka przejęta, to najwyraźniej jest czego się bać”.

Za teksty rodzica „nic się nie bój, nie będzie bolało” dentysta uzyskuje automatycznie prawo do zatłuczenia kątnicą (albo rączką od dźwigni prostej, wygląda masywnie) rzeczonego opiekuna. Nie, proszę państwa, tak się nie mówi. Mówi się, że dziecko idzie do doktora od zębów, który zęby obejrzy, może będzie musiał je wyczyścić taką specjalną maszynką, która wygląda trochę jak szczoteczka elektryczna, i potem zakleić odpowiednią „plasteliną”. Jeśli dzieć wejdzie do gabinetu bez strachu, to jest większa szansa, że i bez strachu wyjdzie. Bo dentysta z podejściem do dzieciów wszystko ładnie wytłumaczy i dziecia nie wymęczy.

Tak to wygląda w teorii. A w praktyce, jak to było widać na początku tej notki, każdy dzieć jest inny i dentysta musi się do niego dostosować.

No chyba, że maluch już w poczekalni przed wizytą wpada w histerię. Wtedy zaczynają się poważne schody.

Z drugiej strony, co ja mogę wiedzieć?

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Przebimbana niedziela

Wczoraj miałam seans filmowy z kumplem, którego (kumpla) nie powinnam mieć, bo takie kumplowanie się jest niemożliwe (notka niżej), na dziś nastawiałam się na nadrobienie choć trochę seriali odłożonych przed sesją dyplomową. Zwłaszcza takiego, który śledziłam latami całymi z zapartym tchem, a który w tym roku uległ ostatecznie cancelowi (po ośmiu emocjonujących, ale coraz słabszych jakościowo sezonach). No powinnam usiąść i obejrzeć, a siedzę i nie oglądam. Żrę czekoladę Milka zamiast obiadu, słucham i wyję Evanescence do monitora, czytam stare opowiadania na podstawie jakże inteligentnego filmu („Iron man”), nie wiem, po co przechodzę znowu przez Morfeuszowe „Szpitalne życie” i nie robię tego, co w gruncie rzeczy powinnam.

Choć właściwie nic nie powinnam. Może poza czytaniem podręcznika z dziecięcej.

Matula na wyjeździe zadzwoniła, żeby zaklepać sobie wizytę u mnie, bo jej się ząb ukruszył. Jak znam życie, to z racji leczenia rodzicielki coś spieprzę dokumentnie i jednak wróci ona na fotel do naszego dotychczasowego dentysty.

Jutro odbieram swój uszyty przez krawcową szary garniturek. Będę chodzić ładnie obrana, w butach na obcasach. Osoby, które mogą mnie znać osobiście, pewnie właśnie wytrzeszczają gały. Nie wiem, co działa na styl ubierania. Dlaczego już nie wychodzę z domu w fabrycznie wytartych i ćwiczeniowo w jednym miejscu odbarwionych podchlorynem dżinsach, stare bluzy z polaru służą mi też tylko do ogrzania się w chłodne popołudnia, a do pracy wolę ubrać coś bardziej oficjalnego? Czy to wiek, czy jakieś takie poczucie, że osoba z moim wykształceniem i funkcją społeczną powinna jednak okazywać sobie samej większy szacunek? W sumie dobrze się z tą zmianą czuję, więc pewnie przychodzi naturalnie.

Tyle że przez nią spora kasa od babci niniejszym się powolutku rozpływa, a ja przestaję uważać mój plan oszczędnościowy za możliwy do wypełnienia.
Znaczy dorosłe życie odsłania swoją mroczną twarz.

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Wniosek związkowy

Przyjaźń damsko-męska jest możliwa.

Sama w takiej relacji się znajduję.

Warunek: żadna ze stron nie może być zainteresowana drugą pod względem „romantycznym”.

Kategorie
Archiwalne Praca

Dziecięco-endodontycznie

Wczoraj
prawie udało mi się spóźnić do pracy (pierwsze w tym roku skrobanie szyb samochodu, oderwany guzik od płaszcza…), a skoro się nie spóźniłam, to posadzono mi na fotel dwa dzieciaki (osobno, jedno po drugim 😉 ), zapowiadając przy okazji, że wcześniej niespecjalnie dawały sobie coś zrobić. Jedno płakało, drugie ukąsiło inną dentystkę.

No więc ja podczas „czyszczenia ząbka” nawijam o gryzących w zęby robalach, które trzeba wygonić, a którym się to czasem nie podoba, dlatego zaczynają dokuczać. Oba dzieciaki przesiedziały swoje 15 minut bez gryzienia i płakania. Albo nie kojarzą dentysty jako takiego ze źródłem wszelkiego zła (mnie widziały po raz pierwszy), albo jestem genialna ;).

Tylko czemu czwórki i piątki mleczne w takiej rozsypce… 🙁

Dziecięcej na studiach nie lubiłam ze względu na nieprzewidywalność zachowań pacjentów. Dreszcz po mnie przechodzi na myśl, że miałabym jakiegoś malucha leczyć na siłę. Z drugiej strony najczęściej miałam takie właśnie, grzeczne dzieciaki, niejednokrotnie mielące ozorem w okolicach wiertła na turbinie (toto się kręci z prędkością 300 000 obrotów na minutę, potrafi zrobić krzywdę), ale jednak dające sobie coś zrobić. Bywa jednak tak, że niektórzy dorośli mają szczególny talent w wywoływaniu dentofobii. A takim to kanałówka bez znieczulenia, od razu.

Dzisiaj
Na chyba 6 czy 7 przyjętych pacjentów tylko jeden miał zwykłą, średnią próchnicę. Reszta wymagała albo ekstrakcji, albo endo. W tym dwie zgorzele. Ale bez mlaskania, bo ropsko było skromne.
Proszę państwa, grzebanie ludziom w gębach nie jest wcale takim złym i odrzucającym elementem pracy dentysty. Pracuje się w rękawiczkach, więc ręce pozostają suche. To zapaszek zgnilizny, któremu uległa miazga, jest gorszy. Charakterystyczny, ostry, niezapomniany zapach, którego obecność zmienia procedurę ze zwykłego endo (znaczy ekstyrpacji – usunięcia z komory zęba – miazgi, po której grzebie się trochę w zębie i na tej samej albo na następnej wizycie wypełnia na stałe) do czasem ciągnącego się w czasie „antyseptycznego leczenia kanałowego” (podręcznikowo trwającego minimum trzy miesiące z powodu wkładki antybakteryjnej, którą się na taki czas umieszcza w kanałach).
Pracuję stażowo prawie dwa tygodnie i niemal przysłowiowy pacjent z „rzeźnią” w ustach jeszcze do mnie nie trafił. Ale to pewnie dlatego, że a) tacy pacjenci nie chodzą do dentysty, b) jak już pójdą, to do chirurga. Albo c) trafił, ale nie zrobił na mnie wrażenia. Ogólnie pewien poziom znieczulicy jest w tym zawodzie niezbędny.

Z satysfakcją pozdrawiam
k.

Howgh.

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Przedpracowo

Założyłam sobie konto na chomikuj.pl. Przyszedł do mnie email „Witamy Chomika k.!”

Momentalnie nabrałam ochoty na powrót do gryzoniowej przeszłości. Miałam już myszki i chomiki (te drugie nie do końca fajne), mogłabym mieć szczurka.

Jest tylko jedno duże ale.

Właściwie dwa. Futrzaste, ogoniaste, miauczące dwa „ale”.

Moje koty miałyby takie kino, że gryzonia aż żal.

Więc ze szczurka chyba nici.

Poza tym, cała moja październikowa wypłata się rozejdzie, więc nie mam kasy.

Świetny i uniwersalny argument przeciwko robieniu takich niepotrzebnych rzeczy :).

Kategorie
Archiwalne Praca

Czuję niedosyt

Po wczorajszym maratonie dzisiejszy spokój odbił się na mnie miernym uczuciem niedosytu. Za krótko w robocie siedzę. Mogę siedzieć dłużej. Zdecydowanie będę apelować o zmianę grafiku.

Przy okazji wyłażą rzeczy, o których powinnam jeszcze poczytać. W niektórych tematach nie za pewnie się czuję i chociaż jakoś sobie radzę, to jednak wolałabym nie chować za maseczką wyrazu lekkiego niezdecydowania. Ale już usłyszałam, że mam dobrą rękę. Nieprzychodzenia niektórych pacjentów nie biorę do siebie.

Ale dalej jest fajnie.

Kategorie
Archiwalne Praca

Poniedziałkowo i chaotycznie

Przez bite 6 godzin dopijałam jeden (termo)kubek z herbatą, zjadłam kilka ciastek Lu Go! na sam koniec pracy, nie było nawet kiedy zrobić siku. I tak dobrze, że dwóch pacjentów nie przyszło (o czym się dowiedziałam 45 minut przed końcem mojej „zmiany”). Ogólnie dużo bólowych przypadków, a zazwyczaj spadają one na mnie. Żeby było śmieszniej, żaden taki „ból” nie skończył się dziś leczeniem endo. I na koniec relaksujące udrażnianie kanału, jak ja to lubię.

Ogólnie chaotyczność notki wskazuje na to, jak bardzo padnięta jestem.

Ale jedno trzeba przyznać: jak się ma co robić cały czas, to 6 godzin mija jak z bicza trzasł.

Szef mnie wysyła na jakiś darmowy kurs o czujności onkologicznej. Jako stażysta mam obowiązek uczestniczyć we wszystkich kursach, na jakie pan doktor postanowi mnie wysłać, więc sobie w następną sobotę śmignę na wciąż ważnej legitce studenckiej na wspomniane szkolenie. Nie marudzę, stwierdzam fakt. To będzie pierwsza okazja do poznania jakiegoś przystojnego pana dentysty. Ładne spodnie i marynarka od dzisiaj się szyją u krawcowej, do tego czasu będą gotowe. Buty na obcasach, makijaż i można podbijać serca. I się uczyć przy okazji, oczywiście ;).

Jutro mój stalowy rumak przeżyje wymianę tylnych opon na zimowe (z przodu już mam). Miałam jeszcze wysłać koleżance z roku niżej płytę z materiałami z wykładów z I semestru 5 roku, ale niechcący zaśpiewałam taką cenę, że dziewczę zwątpiło (chcę coś mieć z tego mojego biegania na wykłady i robienia „notatek”). Może się jeszcze potargujemy. Po co mi ta płyta…

Ogólnie tak sobie życie mija.

Będą ciotką dwóch dziewczynek. Zresztą jednej dziewczynki już jestem (i kiepsko się w tym sprawdzam), ale dojdzie druga. I fajnie :). Jak byłby chłopiec, też by było fajnie :).

Tak BTW, info dla rodziny: jeśli na święta usłyszę choć jedno życzenie o mężu i dzieciach (o mieszkaniu można, jak najbardziej), to się, kurna, wku*wię.

PS.: Życzenia rodzinne pewnie usłyszę. Choćby nawet składano je dla jaj.
PS.2: Errata: było jedno endo po bólu. Zgorzel w mleczaku. Mlask mlask…

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Tak jeszcze o komputerze…

O tatusiowym zapale w kupowaniu elektroniki powiedziałam z uśmiechem mamie. Przyznałam się do myślenia o zakupie nowego kompa.

Nie powiedziała nic w stylu „a po co ci, ten przecież działa, nie szkoda kasy?”.

To chyba jeden z elementów traktowania mnie jak dorosłą osobę (którą się nie do końca czuję). Przestali mnie gnać do spania o 22 (sami chodzą spać o tej porze, tata wcześnie wstaje do pracy), więc może mojej wypłacie też dadzą spokój. Mam podejmować samodzielne decyzje i być gotowa na konsekwencje.

Kasy może trochę szkoda. Zobaczymy, jak się to wszystko ułoży.

Jedno wiem na pewno. Pierwsze, co zrobię po otrzymaniu już niestażowej, a normalnej pracowej wypłaty, to zacznę się intensywnie interesować mieszkaniami na sprzedaż i kredytem.

Kategorie
Archiwalne Praca

Dzisiaj było mniej fajnie

Ale to tylko z braku pacjentów. Troszkę mi pan doktor na wyrost zapisał 7 godzin pracy „prywatnie”. Nikt mnie tam jeszcze nie zna, więc biorę, co się napatoczy. Ogólnie kilka nowozdobytych informacji z lekka mnie martwi, ale może coś się zmieni.

Dziś wróciłam mniej wesoła, niż wczoraj. Nuda jest męcząca. Muszę się w końcu zainteresować LDEPem i chyba wozić ze sobą niektóre podręczniki, żeby było co czytać w razie wolnej chwili. Zresztą dzisiaj spróbowałam, ale przeczytałam chyba pół strony.

Miałam dziś w sumie chyba dwóch pacjentów. Jeden troszkę starszy ode mnie, na konsultację, bo go dziąsło boli w okolicach wszystkich ósemek (gdyby je miał – wyrosła tylko jedna). Potem dzieciak z zepsutą szóstką (jedną z trzech – czwarta nadawała się do ekstrakcji, a mały nie miał nawet 10 lat), który na początku nie chciał mi się znieczulić. Błąd techniczny z mojej strony. Większość znieczuleń mi wychodzi ;).

Ogólnie fajowo, że dostrzegłam u siebie zdolność do podejmowania samodzielnych decyzji. Na studiach myślano za nas. Trochę strachu w duszy nadal pozostaje, oczywiście. Ale to chyba dobry początek.

Alergia na lateks, która się pojawiła nagle na początku 5 roku studiów (by zaginąć pod koniec roku akademickiego i pojawić się znów w poniedziałek), obejmująca tylko grzbiet prawej dłoni (kiedyś sypnęłam sobie na nią proszkiem do materiału do wypełnień), sobie jest, ale bez większego przekonania. Kilka bąbelków sobie wyskoczy, troszeczkę poswędzi, odrobinę zaczerwieni i tyle. Działają na nią zwykłe kremy nawilżające, łącznie z klasycznym kremem Nivea. Więc może to nie do końca alergia?

Poza tym dowiedziałam się dziś, że czeka mnie jakieś 10 miesięcy spokojnego spłacania mojego autka. Kredyt u rodziców najbardziej opłacalny ;). Teraz-mój samochód należał kiedyś do mojej mamy, ale jej kupili inny (starszy, lepiej wyposażony, ale francuski 😉 ). Teraz mam spłacić ten, którym jeżdżę. I fajnie.

Od niedzieli budzę się z pobolewającym gardłem, apetyt mi się zmniejszył – chyba odchorowuję rodzinny spacer nad morzem…

Jutro na 12, NFZ – będzie się działo!

PS.: Tak jeszcze z przemyśleń: jak ludzie mają prawidłowo utrzymywać higienę jamy ustnej, skoro świadomość społeczna jest taka, jaka jest, a w prasie popularnej piszą o myciu zębów kolistymi ruchami? Straszne.