Mówią, że nic dwa razy się nie zdarza. Może i nie, ale w życiu jest wiele sytuacji podobnych do siebie. Nawet pacjenci bywają podobni, w sensie przychodzą z tymi samymi problemami. Ciekawie się robi, jak tego samego dnia mam kilka takich przypadków.
Serie pacjentowe bywają różne. Jednego dnia mam trzech delikwentów z ropą wylewającą się pomiędzy zębem (a raczej jego resztką) a dziąsłem przy najmniejszym nacisku (mlask), innym razem dwie czy trzy sztuki mają piękny przypadek przewlekłego, ropnego zapalenia tkanek okołowierzchołkowych (co się „na zewnątrz” objawia wyrośnięciem małego pypcia na dziąśle przy chorym zębie, z którego to pypcia od czasu do czasu wydostaje się ropa – diagnoza oczywiście do zweryfikowania zdjęciem RTG) albo u kilku pacjentów z bólem udaje mi się bez problemu usunąć miazgę i wypuścić ofiarę „pulpitu” do domu już bez bólu.
Można też seryjnie jeździć do Gdańska. W ciągu nadchodzącego miesiąca zrobię to przynajmniej 4 razy – raz na zakupy i oddać PWZ do Izby, drugi raz na spotkanie ze znajomymi (i stamtąd na dwa dni do Krynicy Morskiej na wódkę z kawą 😉 ), trzeci celem odzyskania oddanego PWZ, ale w miłej oprawie wielkiej gali i koncertu fortepianowego, czwarty raz na pierwszy płatny kurs z endodoncji na początku grudnia. Ogólnie będzie się działo.
Wczorajsze Halloweenowe szaleństwo jakoś nas ominęło. Może dzięki temu, że ja byłam zajęta wykonywaniem swojej drugiej pracy, poza tym nie mieliśmy domofonu. 😉
Spłaciłam samochód.
I to tyle na dziś. Niezbyt refleksyjnie, ale taka moja wena. 😉