Swoje autko parkuję na ogrodzonej działce, pod domem. Dom posiada garaż, który nie pełni tytularnej funkcji od dobrych kilku lat, ale prowadzi do niego zjazd. Brama, znajdująca się naprzeciwko zjazdu, jest od niego nieco szersza i oddalona o kilka metrów, więc udaje się ominąć ów zjazd i stanąć obok. Co też czynię, by zaparkować. Ogólnie podczas parkowania (wykonywanego tyłem) trzeba zwracać uwagę, by nie otrzeć się o bramę z jednej strony samochodu i nie zawisnąć na zjeździe z drugiej.
Prawo jazdy mam od ponad 4 lat, do października zeszłego roku jeździłam (i parkowałam) sporadycznie, od tamtego czasu wyjeździłam już jakieś 12 tysięcy kilometrów, jeżdżąc przynajmniej 5 dni w tygodniu, wyrabiając ponad 100 km tygodniowo.
Jednym z zadań na egzaminie praktycznym na prawo jazdy jest jazda po łuku do przodu i tyłu. Na kursie uczono mnie tej sztuki metodą „jak zobaczysz ten słupek na tej wysokości okna, przekręcasz kierownicę jeden raz w prawo”. W rezultacie pierwsze podejście do egzaminu oblałam. Przed drugim zmieniłam instruktora, który mnie nauczył przy wszystkich manewrach na wstecznym patrzeć w lusterka, kontrolować sytuację, MYŚLEĆ i dostosowywać wykonywane manewry do bieżącej sytuacji i pozycji samochodu względem przeszkody.
No i tak przy każdym łukowym parkowaniu myślę sobie o tych lusterkach i wysiadam z samochodu ze stwierdzeniem, że o ileż prościej się wykonuje ten manewr, jeśli się w nie patrzy. Kiedyś ledwo byłam w stanie stanąć autkiem na swoim miejscu, teraz poprawki zdarzają mi się bardzo rzadko.
LUDZIE! PATRZCIE W LUSTERKA!!! 😉