Kategorie
Archiwalne Osobiste

A miało być tak pięknie…

We środę dość poważne drgnięcie w moim życiu osobistym upoważniłoby mnie do zmiany na Facebooku statusu związku z „Wolna” na „To skomplikowane” albo i coś więcej, w piątek nauczyłam się pokonywać kilka metrów basenu bez dotykania stopami dna i powzięłam poważne postanowienie uczynienia taplania/topienia się regularną czynnością (wyrzut endorfin, wiadomo), zaś dzisiaj miał być wypad nad morze – po raz pierwszy w tym roku. I zapewne ostatni. Taki ze smarowaniem się kremem z filtrem 30 w porywach do 50 SPF i leżeniem na plecach w słonej wodzie, jeśli fala nie byłaby za wysoka.

Ogólnie byłam pełna entuzjazmu.

Po naszym przyjeździe, jak to na szczęście moich znajomych z Warszawy przystało (pojechaliśmy na ich zaproszenie), pogoda momentalnie się zepsuła i zaczęło wiać.

I nawiało zimną wodę.

I ogólnie było zimno. W ciągu czterech godzin temperatura powietrza spadła z 31 na 19 stopni.

Z leżenia na plaży, a już w ogóle z leżenia na wodzie – nici.

Kiedy wróciliśmy do ich pokoju, na okularach zauważyłam niewielką mgiełkę – jednak nie starłam jej jak zwykle, koszulką po nachuchaniu na szkła, tylko poszłam do łazienki wyczyścić je na mokro, jak Bozia w instrukcji obsługi i konserwacji przykazała. Pewnie słusznie, bo gdybym starła na sucho drobny piasek, to bym musiała wybulić parę zł na nowe soczewki… A czyste okulary są mi w sumie niezbędne do pracy…

Jutro może sobie odbiję niedobór endorfin piwem wypitym ze współuczestnikiem wspomnianego na początku drgnięcia. Współuczestnik zapewne zupełnie niechcący znacząco poprawił mi humor.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *