Mission accomplished with my Sibling’s help. 😉
W sumie jakieś 45 minut w wodzie, w tym kilka zjazdów zjeżdżalnią, jedno stanie pod biczem wodnym celem wymasowania plecków, kilka(naście?) prób przepłynięcia choć kilku metrów, wprawdzie każda zakończona zapadnięciem się pod wodę, ale przed owym zapadnięciem udało się pokonać pewien skromny dystans. O to mi chodziło :).
To było spokojnie pływanie, a jestem normalnie rozdygotana ze zmęczenia. Właśnie niewielką, ale za to dość tłustą kolacją nadrobiłam utracone kalorie. Myślę, że od czasu do czasu będę takie wypady powtarzać, szlifując umiejętności. Basen mam kilka minut drogi od domu, dość płytki, ale woda cieplutka.
Strasznie jestem szczęśliwa z powodu takiego drobiazgu. Brakowało mi osoby, która na początku podeprze mi plecy przy próbie unoszenia się bezwładnie, wskaże jakieś błędy, wytłumaczy i pochwali bez stresu i presji.
Pływam. Strasznie kiepsko, ale pływam.
Jadę na Falę w Łodzi, a co. 😉