Kategorie
Archiwalne Osobiste

Tak jeszcze o komputerze…

O tatusiowym zapale w kupowaniu elektroniki powiedziałam z uśmiechem mamie. Przyznałam się do myślenia o zakupie nowego kompa.

Nie powiedziała nic w stylu „a po co ci, ten przecież działa, nie szkoda kasy?”.

To chyba jeden z elementów traktowania mnie jak dorosłą osobę (którą się nie do końca czuję). Przestali mnie gnać do spania o 22 (sami chodzą spać o tej porze, tata wcześnie wstaje do pracy), więc może mojej wypłacie też dadzą spokój. Mam podejmować samodzielne decyzje i być gotowa na konsekwencje.

Kasy może trochę szkoda. Zobaczymy, jak się to wszystko ułoży.

Jedno wiem na pewno. Pierwsze, co zrobię po otrzymaniu już niestażowej, a normalnej pracowej wypłaty, to zacznę się intensywnie interesować mieszkaniami na sprzedaż i kredytem.

Kategorie
Archiwalne Praca

Dzisiaj było mniej fajnie

Ale to tylko z braku pacjentów. Troszkę mi pan doktor na wyrost zapisał 7 godzin pracy „prywatnie”. Nikt mnie tam jeszcze nie zna, więc biorę, co się napatoczy. Ogólnie kilka nowozdobytych informacji z lekka mnie martwi, ale może coś się zmieni.

Dziś wróciłam mniej wesoła, niż wczoraj. Nuda jest męcząca. Muszę się w końcu zainteresować LDEPem i chyba wozić ze sobą niektóre podręczniki, żeby było co czytać w razie wolnej chwili. Zresztą dzisiaj spróbowałam, ale przeczytałam chyba pół strony.

Miałam dziś w sumie chyba dwóch pacjentów. Jeden troszkę starszy ode mnie, na konsultację, bo go dziąsło boli w okolicach wszystkich ósemek (gdyby je miał – wyrosła tylko jedna). Potem dzieciak z zepsutą szóstką (jedną z trzech – czwarta nadawała się do ekstrakcji, a mały nie miał nawet 10 lat), który na początku nie chciał mi się znieczulić. Błąd techniczny z mojej strony. Większość znieczuleń mi wychodzi ;).

Ogólnie fajowo, że dostrzegłam u siebie zdolność do podejmowania samodzielnych decyzji. Na studiach myślano za nas. Trochę strachu w duszy nadal pozostaje, oczywiście. Ale to chyba dobry początek.

Alergia na lateks, która się pojawiła nagle na początku 5 roku studiów (by zaginąć pod koniec roku akademickiego i pojawić się znów w poniedziałek), obejmująca tylko grzbiet prawej dłoni (kiedyś sypnęłam sobie na nią proszkiem do materiału do wypełnień), sobie jest, ale bez większego przekonania. Kilka bąbelków sobie wyskoczy, troszeczkę poswędzi, odrobinę zaczerwieni i tyle. Działają na nią zwykłe kremy nawilżające, łącznie z klasycznym kremem Nivea. Więc może to nie do końca alergia?

Poza tym dowiedziałam się dziś, że czeka mnie jakieś 10 miesięcy spokojnego spłacania mojego autka. Kredyt u rodziców najbardziej opłacalny ;). Teraz-mój samochód należał kiedyś do mojej mamy, ale jej kupili inny (starszy, lepiej wyposażony, ale francuski 😉 ). Teraz mam spłacić ten, którym jeżdżę. I fajnie.

Od niedzieli budzę się z pobolewającym gardłem, apetyt mi się zmniejszył – chyba odchorowuję rodzinny spacer nad morzem…

Jutro na 12, NFZ – będzie się działo!

PS.: Tak jeszcze z przemyśleń: jak ludzie mają prawidłowo utrzymywać higienę jamy ustnej, skoro świadomość społeczna jest taka, jaka jest, a w prasie popularnej piszą o myciu zębów kolistymi ruchami? Straszne.

Kategorie
Archiwalne Praca

Pięęęękny przypadek

Pacjent do mnie dzisiaj przyszedł z prześliiiiczną, modelową zgorzelą w przednim zębie. Takiej chyba przez całe trzy lata leczenia pacjentów na studiach nie widziałam. Ząbek solidnie już podjedzony, najbardziej przy otwieraniu komory przeszkadzały pacjentowi wibracje od wiertła, po zrobieniu dziury w komorze śliczne ropsko z krwią się wylało, masy na narzędziu kanałowym posiadały ów uroczy, gnilny zapaszek, po prostu pysznie, mlask mlask!

Dzień satysfakcjonujący. 2 godzinki pracy, w końcu udana ekstrakcja byczego trzonowca (udać się musiała, bo szefa nie było i nie miał kto pomóc 😉 ), jakaś próchniczka, jakieś skierowanka na zdjęcia RTG (w przychodni mamy radiowizjo, ale uprawnienia posiada jedynie szef, którego, jak wspomniałam, nie było), ogólnie fajowo. Weekendzik przed nami, ładujemy baterie przed popołudniówką w poniedziałek.

Ogólnie chyba nadaję się do tej roboty.

😉

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Nieprzespana noc

Kaloryfer szumi, a nie mogę go zakręcić, bo coś jest nie tak z zaworem, kaszel mnie męczy coraz intensywniej, gardło boli… Ale gorączki nie mam. Sama już nie wiem, co zrobić. Podobno mało nasilone objawy choroby na początek świadczą o zakażeniu bakteryjnym. Matula łyka jakiś uratowany skądś Duomox i zaczynam się zastanawiać, czy nie pójść w jej ślady. Choróbsko tli się we mnie od poniedziałku i jest coraz gorzej.

Dzisiaj w sumie tylko 3 godziny w pracy, pacjentów pewnie znowu nie będzie.

Sprawdziłam wczoraj podręczniki na LDEP. Egzamin dopiero w lutym, ale już zaczynam się bać…

Kategorie
Archiwalne Praca

Znowu fajnie ;)

Potencjalnie ciężki dzień, ale nie było źle. Zaczęło się od sześcioletniego dziewczęcia (nie lubię leczyć dzieci), któremu przeszkadza mycie zębów (mleczaki w odpowiednim dla takiej sytuacji stanie). Dziecię uśmiechnięte wsiadło na fotel, dzielnie i bez piszczenia wytrzymało trochę wiercenia i założenie „lekarstwa”. Zeszło z fotela równie uśmiechnięte, na koniec wręczając mi maskotkę i naklejkę, jednocześnie obiecując, że zacznie myć zębiska. Żeby wszystkie dzieciaki takie były. Takie leczyć mogę całymi dniami.

Potem standardzik: jakieś „kanały” w trakcie, jakieś właśnie zaczęte przeze mnie, po drodze fachowa prezentacja przez mojego szefa odbudowy zęba na wkładzie z włókna szklanego, na koniec ulubiony ubytek dentystów i można było pryskać do domciu.

Kolejka pacjentów na NFZ mi rośnie, ale nie wiem, czy będę miała coś do roboty jutro.

Alergię na ręce wywaliło mi z całą siłą. Kurna. Żeby było śmieszniej, najgorzej mój łapsztyl wygląda na nasadzie kciuka, tam, gdzie rękawiczka dotyka skóry nieco słabiej. Ogólnie fajowo jest.

Dzisiaj jestem mniej zmęczona, niż w poniedziałek (wtedy padałam na nos), ale to pewnie przez to, że na koniec nie musiałam usuwać wielkiego amalgamatu…

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Marzenia bardziej przyziemne

Chociaż własne gniazdko jest, jak najbardziej, rzeczą prędzej czy później osiągalną, to jednak czasem odzywa się chęć na posiadanie czegoś bardziej dostępnego.

Nowy laaaaptooop…

Obecnie posiadam komputer odziedziczony po mamusi, kiedy mój poprzedni laptop raczył umrzeć. Mamusia przesiadła się na malusiego netbooka, swój toporny notebook przekazując mi (komputer był mi niezbędny do egzystencji na uczelni). Jest to jednak sprzęt sprzed bodajże ośmiu lat (brak wbudowanej karty do sieci bezprzewodowych, USB archaiczny model, prędkość nagrywania płyt wynosi 1x i tego typu sprawy), mimo to parametry (procesor) ma całkiem niezłe, ale, kurna, czasami mnie wkurza.

Jak dziś, kiedy czytnik DVD odmówił odtworzenia płyty z materiałami ze studiów. Chciałam się ambitnie podszkolić z dziecięcej, a tu guzik.

W sumie 4 miechy solidnego oszczędzania (licząc wypłatę na ok. 1500 zł na rękę, 500 chcę przeznaczyć na ratę za samochód, 500 na konto oszczędnościowe, a reszta na wydatki bieżące – głównie benzyna i ciuchy 😉 ) i coś by się kupiło. Widziałam w ofercie Vobis fajną Toshibę za bardzo niecałe 2 tysiące (dokładnie 1999 zł 😉 ).

Ciekawe, kto by jednak przeżył te 4 miesiące. Czy chęć zakupu się utrzyma? Czy komputer przeżyje jeszcze tyle? Czy jednak nie wymyślę czegoś innego? Czy nie pożałuję tej kasy i nie zostawię jej w spokoju na rzecz jakiejś lodówki i pralki w przyszłości (zakładając, że do tych dwóch tysięcy dojdą kolejne)?

Wasza dzielna reporterka na pewno będzie Wam donosić o kolejnych zmianach na marzeniowym placu boju! 😉

Chociaż pewnie stanie na ostatniej opcji…

PS.: Z sytuacji z nieodtworzoną płytą musiał mnie ratować Rodziciel: skopiował zawartość płyty przez naszą sieć domową na mój komputer. Potem przyszedł do mojego pokoju i mówił, jaki fajny komputer tanio kupili na Allegro do firmy. Ja nic jeszcze o krążących po moim łbie myślach zakupowych nie mówiłam. Rodziciel jest pierwszy do kupowania elektroniki dowolnego rodzaju ;).

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Kocie pytanie

Czy wszystkie koty z umaszczeniem typu „krówka” (białe w czarne łaty) mają czarne ogony?

Pytanie swe opieram na czterech przykładach:

1. nieznajomy, działkowy (?) Bolek z tej notki na tym blogu (ach, szczęśliwi ci, co posiadają Main Coona – tzw. miaukuna. Mojej matuli się marzy, ale hodowcy biorą ze 2 tysiące);

2. znajoma, niestety już za Tęczowym Mostem Milka zwana przeze mnie Kurczaczkiem (właścicielka dobrze karmiła, nie żadnym Whiskasem, więc Kurczaczek miał sierść jak… no cóż. Jak pióra kurczaczka 🙂 );

3. znajoma Milusia zwana Wredną Miaupą;

4. znajomy kociak o imieniu Mietek zwany Terkotkiem, na tym zdjęciu z burą siostrą, Helenką (Terkotką), tutaj sam od frontu.

Ogólnie koty uwielbiam (bardziej od psów) i jak wyfrunę na swoje, wezmę sobie jakiegoś. Nie musi być rasowy czy biały w czarne łaty…

Kategorie
Archiwalne Informacje

Pani doktor, moje dziecko ma szpary między zębami!

Sytuacja pierwsza:
rzeczone dziecko ma 2-3 lata, wszystkie zęby mleczne, szpary (tremy) występują między siekaczami bocznymi a kłami w szczęce oraz między kłami i pierwszymi trzonowcami w żuchwie.
Odpowiedź: to norma. Taka sytuacja pomaga w ustaleniu się prawidłowego zgryzu po wymianie zębów na stałe. Nie leczymy ortodontycznie, cieszymy się.

Sytuacja druga:
dziecko ma ok. 5-6 lat, wszystkie zęby mleczne, szpary między wszystkimi zębami.
Odpowiedź: to też norma. Kości szczęk się rozrosły, w przeciwieństwie do mleczaków. Powstały więc szpary. Zęby stałe są większe od mlecznych, więc potrzebują więcej miejsca. Nie leczymy ortodontycznie, czekamy na zęby stałe.

Sytuacja trzecia:
dziecko ma ok. 9 lat, wyrznięte siekacze stałe, kły jeszcze mleczne, szpara (diastema) jest między górnymi jedynkami.
Odpowiedź: czekamy do wyrznięcia się kłów stałych. Szpara może się wtedy zamknąć samoistnie. Jest to tzw. diastema fizjologiczna.

Sytuacja czwarta:
dziecko ma ok. 12 lat, trójki wyrosły przynajmniej do połowy długości korony, diastema pozostaje.
Odpowiedź 1: robimy zdjęcie RTG. Może między jedynkami rozwinął się ząb dodatkowy, tzw. mesiodens. Jeśli to on jest przyczyną diastemy (wtedy nazywanej rzekomą), należy go usunąć chirurgicznie, zaś szparę zamknąć ortodontycznie.
Odpowiedź 2: być może jest przerośnięte wędzidełko wargi górnej. Jego włókna wnikają między zęby. W tej sytuacji należy podciąć wędzidełko. Taka diastema (zwana prawdziwą) również wymaga interwencji ortodontycznej.

Sytuacja piąta:
dziecko wyrosło, ma stwierdzony brak zawiązków niektórych zębów.
Odpowiedź: leczenie w takim wypadku wymaga specjalistycznej współpracy ortodonty i protetyka.

To są główne przyczyny szpar między zębami. Życie jest jednak pomysłowe i może mieć jeszcze inną koncepcję. Takie przypadki są rozpatrywane indywidualnie.

Kategorie
Archiwalne Praca

Dalej jest fajnie

I nie piszę tego dlatego, że nie wiadomo, kto to czyta i może już zostałam zidentyfikowana, więc boję się, że mnie nie będą chcieli zatrzymać po stażu (chciałabym), tylko naprawdę

jest fajnie.

Nie wiedziałam, że praca może wprowadzać w dobry nastrój. Wróciłam ze swoich 4 godzin doktorzenia wesoła niczym skowronek. Może przyczynił się do tego ostatni pacjent: ulubiony ubytek dentystów (próchnica średnia na powierzchni żującej w dolnym trzonowcu 😉 ), pacjent niepodskakujący (zaproponowałam znieczulenie! Nie chciał!), 25 minut i było zrobione. UWIELBIAM.

Pewnie z czasem ta radość mi przejdzie. Na razie porównuję tryb pracy z tym uczelnianym, kiedy nawet taki powyższy ubytek zająłby jakąś godzinę. Tutaj bardzo dużo przyspiesza asysta i to, że wszystko, co najpilniej potrzebne (znaczy głównie wiertła) leży na lub w asystorze (szafce koło fotela).

Ciekawe tylko, co będzie jutro. Podobno mam pracować „prywatnie”, ale do tego trzeba mieć swoich pacjentów, a tych na razie niet. Dzisiaj też był mały ruch, a robiłam na NFZ.

Więc jak ktoś ze znajomych ma kilka ząbków do leczenia i im pasuje wpaść do przychodni między 9 a 12, to dajta znać emailem. 😉

Kategorie
Archiwalne Informacje

Uśmiercanie legend

Osoba mi znajoma na swoim blogu napisała coś o traktowaniu zęba dłutem. Ząb to ósemka, sprawia problemy i powinien zostać usunięty.

Ósemki (szczególnie dolne) ze względu na różnorodność ukształtowania rzadko usuwa się za pomocą tradycyjnych kleszczy, zwłaszcza, jeśli są zatrzymane w kości i nie można ich normalnie złapać. Taki ząb usuwa się poprzez procedurę, która nazywa się dłutowanie.

Są dwa rodzaje dłutowania. Takie bez usuwania kości bądź z pozbyciem się tylko jej fragmentu (np. przegrody kostnej między korzeniami) nazywa się wewnątrzzębodołowe – polega na rozdzieleniu korzeni zęba, do ich usunięcia używa się kleszczy korzeniowych i/lub dźwigni. Jeżeli natomiast trzeba rozciąć trochę dziąsła i usunąć kość nad zębem, to jest dłutowanie zewnątrzzębodołowe i tak często usuwa się zęby zatrzymane.

Niegdyś do usuwania kości używano dłutek i młotków, stąd też przyjemna nazwa zabiegu. Dziś się to zazwyczaj robi wiertarką dentystyczną i wiertłem (przynajmniej w Polsce, nie wiem, jak się to robi w bardziej cywilizowanych krajach), zużywając przy tym dużo wody. Wszystko oczywiście w znieczuleniu. W ten sposób bardziej się panuje nad tym, co się robi, a i odczucia pacjenta, podejrzewam, mniej nieprzyjemne.

Więc dłutek się już proszę nie bać. Dłutka poszły na emeryturę.

Howgh.

PS.: Też mam ósemki do usunięcia. Ale się waham… Trochę na tej samej zasadzie, co okulista nie poprawiłby sobie operacyjnie wady wzroku. 😉