Czasem mam ochotę wysłać odezwę do środowiska, więc zrobię to teraz:
Jak się koledzy/koleżanki wtryniają komuś do zaczętego leczenia kanałowego (z jakiegokolwiek powodu, np. po wizycie boli że ojej i pacjent ratuje się na pogotowiu stomatologicznym, do czego ma przecież pełne prawo) bądź coś zaczynają, a pacjent mówi, że dokończy toto u swojego dentysty, to w sumie miłym gestem byłoby napisanie na karteczce, jak się wtryniło/co się zrobiło. Lekarzowi prowadzącemu by to pomogło.
A przynajmniej mi.
Nie mówię, że wara ruszać zęby leczone regularnie przez kogoś innego, bo nie w tym rzecz. Ale takie minimum informacji? Bo pac nie wie, jak mu grzebano w zębie, co mu założono. Czasem powie, że ząb zatruty, a to np. tylko opatrunek leczniczy i wystarczy plombę założyć. A tak takie krótkie notki, np. „z. 12 – Metronidazol”, albo „z. 36: ZnOE” i byłoby jasne. Trzy słówka i już lepiej wiadomo, co dalej.
Owszem, info dla pacjenta i wpis w karcie, że takie info się wydało to zawsze kilka sekund dłużej, które trzeba poświęcić; nie ma też gwarancji, że pacjent karteczkę zachowa, że jej nie zgubi.
Jeśli pacjent leczy się w tej samej przychodni, w której (przynajmniej u nas tak jest) wszyscy lekarze mają dostęp do całej dokumentacji, więc nawet, jeśli pacjent zmienia lekarza, to w zależności od sumienności prowadzenia karty wszystko jest mniej-więcej jasne i karteczek pisać nie trzeba. Jest to odezwa głównie do lekarzy w pogotowiach stomatologicznych. Więc jeśli ktoś z Czytelników takowego zna, to proszę przekazać i ewentualnie rozważyć. 🙂