o moim stanie zdrowia w firmie. Fakt, mówił o nim mojemu wujkowi, ale pewnie kilka dodatkowych osób też się dowiedziało.
Jak ja lubię dowiadywać się o takich rzeczach…
Jak ja w ogóle lubię, jak się mówi o tych aspektach mojego życia, które w sumie nie muszą interesować nikogo spoza najbliższego grona…
Z drugiej strony to miłe, bo się rodziciel najwyraźniej zmartwił.
Z trzeciej strony napisałam o tym w internecie, na blogu, na który czasem nawet ktoś zagląda.
No i wyszłam na idiotkę z tymi moimi pretensjami.
Idę sobie.