Nie pracuję już w piątki po południu. Piątki zamieniłam na całe dnie w środy (do tej pory miałam tylko przedpołudnia), w rezultacie moje środy wyglądają teraz dokładnie jak wtorki (w które zawsze pracuję cały dzień).
(swoją drogą, nie ma to, jak pracować w każdy dzień w innych godzinach)
No. To w środę wieczorem wychodziłam z pracy z poczuciem, że jest wtorek. Chwilę później zdałam sobie sprawę, że jeszcze tylko jeden dzień pracy i weekend. Fajnie tak przechodzić prosto z wtorku na czwartek 😉
A dzisiaj, ze względu na wczorajszy wolny piątek (wolny, ale z wieloma sprawami do załatwienia, większość w Gdańsku – wyszłam z domu po 10, wróciłam koło 16), jestem święcie przekonana, że jest niedziela.
Znaczy będę miała w tym tygodniu trzy niedziele.
Kto mi zazdrości? 😉
W odpowiedzi na “Zagięcie czasoprzestrzeni”
Ja. Pracuję codziennie po 8h i nie jest to nic przyjemnego 😀