informuję, iż żyję.
Dzisiaj przyszło wszystko to, co zamówiłam, czyli regał, łóżko i materac. Jestem na etapie opróżniania kartonów z sypialni (do czego był mi potrzebny regał) i zastanawiam się, czy złożyć łóżko już dzisiaj, czy jednak zaczekać z tym do jutra albo środy.
Ciekawe, jak jutro będzie wyglądał mój lewy kciuk, bo przy składaniu regału było trochę wbijania gwoździków (i związanych z tym omsknięć się młotka). Ale poradziłam sobie sama (chociaż nie bez zgrzytów)! I jestem z siebie szalenie dumna. W weekend będzie tu już wyglądało bardziej „docelowo”.
Rozpakowywanie idzie mi bezstresowo, bo z myślą, że skoro rozkładam rzeczy w graciarni, to z definicji ma być w niej bałagan. I tak na razie większy burdel jest wszędzie indziej w tym mieszkaniu.
Czekam na upieczenie się chlebka (niestety za późno nastawiłam maszynę i ucztę z gorącym chlebem będę miała dopiero przed 21) i wracam do rozpakowywania pudeł.
Jutro rano przy wyjściu do pracy będę musiała wynieść w końcu na śmietnik kilka kartonów, bo wszystkie zalegają mi po kątach, a zostać mogą tylko te po sprzęcie elektronicznym.
Ot, proza życia 🙂