Poprosić o dowód osobisty, kiedy kupuje piwo.
Łiii!
😉
Weekend miałam bardzo udany, dziękuję serdecznie. W piątek poszlajałam się trochę po Gdańsku ze znajomymi, po południu pojechaliśmy do Krynicy Morskiej (do znajomych znajomych). Już w drodze zaczęliśmy się bardzo (nie)legalnie znieczulać domowym winem, niektórzy przypłacili to nagłym spadkiem formy ;). W Krynicy znieczulaliśmy się dalej. Znowu nie skorzystałam z okazji, żeby się upić, choć możliwości były spore ;). Zwyczajnie nie mam pędu do alkoholu i jakoś muszę z tym żyć. Z tego tytułu rano nie miałam kaca. W sobotę z Mężczyzną zrobiliśmy sobie spacer po Krynicy, dotarliśmy nad morze; po południu wróciliśmy PKSem do Gdyni. Po bardzo miłym niedzielnym poranku musiałam, niestety, zrobić odwrót do domu: czekała na mnie mała praca, z którą babrałam się kilka dni, by w środę (termin był na czwartek) się przekonać, że wszystko muszę robić od nowa. Zajęło mi to w sumie 4 niedzielne godziny – wszystko dzięki temu, że wyłączyłam komputer.
W pracy nowy rzut „kanałowców”. Jakoś bardziej zwraca się uwagę na częstość występowania zapalenia miazgi, kiedy trzeciego pacjenta pod rząd trzeba zapisać na kolejną wizytę.
Czekam na środę. W środę będzie spokój.