Dziewczę lat 7-8, generalnie współpracujące. Ze względu na zniszczenie próchnicą trzeba usunąć mleczną piątkę. Mleczne piątki w tym wieku mają jeszcze korzenie pełnej długości, w dodatku rozchodzące się w różne strony, bo między nimi ma się rozwijać zawiązek zęba stałego. Utrudnia to wykonanie zabiegu.
Więc dziewczę zostaje najpierw znieczulone żelem, potem normalnie, ze strzykawki. Po kilku minutach dziabię zgłębnikiem dziąsło wokół zęba.
– Czujesz kłucie?
Dziewczę kiwa przecząco głową.
Więc biorę nakładacz płaski i robię sobie wokół zęba miejsce na kleszcze. Dziewczę zaczyna pomrukiwać. To się pytam czy boli. Na zaprzeczenie informuję, że może czuć, że coś robię, jest to normalne i nic się na to nie poradzi.
Po zrobieniu sobie miejsca biorę korzeniowe Meissnery i łapię dziobami ząb. Zaczynam ruszać nim na boki, trochę się kruszy. Dziewczę znowu mruczy. Znowu pytam, czy boli, dziewczę zaprzecza.
– Znaczy, musisz sobie pomruczeć? – pytam.
Dziewczę potwierdza.
A ja, asysta i mama dziewczęcia w śmiech.
Zabieg zakończył się powodzeniem, pacjentka przeżyła. Dostała zęba na pamiątkę czy też celem wyciągnięcia piątaka od Wróżki Zębuszki.
Kurtyna, oklaski.