Wprawdzie chyba trochę ciężko nadal mówić o kończeniu studiów półtora miesiąca po rozpoczęciu stażu, ale oficjalne wykopanie nas ze społeczności studenckiej odbyć się musiało. Była to jednocześnie chyba ostatnia okazja do spotkania się w całym naszym rocznikowym gronie.
Najpierw było spotkanie z dwiema koleżankami podczas jazdy pociągiem. Spacerek do AGN (Atheneum Gedanense Novum, po studencku „nowa stara Anatomia”, od jakiegoś czasu flagowy budynek GUMedu), tam kanapka i herbatka w nieco większym gronie. Następnie polowanie na togę i niespadającą z głowy „czapkę” (nie wiem, jak to się fachowo nazywa, widać na filmach amerykańskich w scenach z podobnych, uniwersyteckich imprez). Potem w „Auditorium Primum”, sali wykładowej (imienia niedawno zmarłego profesora z Katedry Anatomii, Olgierda Narkiewicza), do której weszliśmy po raz pierwszy od jej powstania jakieś 3-4 lata temu, odbyła się próba nadchodzącej uroczystości, z wychodzeniem z miejsc i podawaniem nam przez prowadzących mylnych informacji, które były szybko prostowane przez bardziej zorientowane osoby ;). W międzyczasie dzielenie się głównie pozytywnymi wrażeniami ze stażu.
O 12 wszedł Senat uczelni, kierownicy dręczących nas przez tych pięć lat katedr i opiekunowie naszych kolejnych lat. Nasze dyplomatorium uświetnił również uczelniany chór, dzięki temu, iż w jego szeregach przez lata służyła jedna z moich koleżanek z roku (nie wszystkie roczniki mają ten zaszczyt 😉 ). Nastąpiły przemówienia władz uczelni, potem przyrzeczenia lekarskie i zawodowe (z nami swoje dyplomatorium mieli też licencjaci technik dentystycznych). Potem rozdano dyplomy, z wyczytywaniem nazwisk („Lekarz dentysta …”) i uściskiem dłoni Rektora i dwóch Dziekanów. Następnie wręczanie nagród i wyróżnień (ja z racji bycia leniwcem wyróżniona nie zostałam 😉 ) oraz dalsze przemówienia (jak wyszedł opiekun I roku, zaczęłam się zastanawiać, czy wspomni złośliwie o teściowych. Nie zawiodłam się). Potem wyświetlono prezentację zdjęć z zajęć i imprez naszego rocznika. Ostatnie brawa, oficjalne wyproszenie Senatu ( 😉 ), który zaraz potem wrócił, by znależć się na zdjęciu pamiątkowym. Fotki pstrykał cały tłum ludzi, więc mam nadzieję, że na kilka się załapałam i potem zdołam je wysępić ;).
Wyniosłam kilka pamiątek. Odebrałam Yearbooka (książkę pamiątkową mojego roku), rozdawano małe Pharmindex’y… Ale najprzyjemniejsze jest wieczne pióro Parkera, które dostałam od roku „dokładnie wiesz, za co” – słowa wręczającej koleżanki. Wiem i cieszę się, że moja chęć niemal bezinteresownej (raz wysępiłam czekoladę, pozostałe dary były dobrowolne i z wdzięcznością przyjmowane 😉 ) pomocy kolegom została doceniona. 😉
Piękne takie uroczystości, kiedy czuje się powagę sytuacji. Kiedy jest odpowiedni klimat i oprawa. Kiedy się czuje, że to coś ważnego. Takie przypieczętowanie pięciu ciężkich, ale też bardzo ważnych lat życia. A dyplom w szufladzie, pióro Parkera na biurku i Yearbook na półce na pewno nie pozwolą tak szybko zapomnieć zarówno o tych latach, jak i dzisiejszym ich zakończeniu :).