Kategorie
Praca

Taki poniedziałek

Minus dzisiejszego dnia (poza tym, że to poniedziałek, oczywiście, co z definicji jest minusem): Ponieważ rano pracowałam sama (nie było drugiego lekarza, bo się w tym tygodniu urlopuje) i miałam dużo pacjentów dodatkowych, nie miałam czasu zjeść drugiego śniadania i po posiłku w domu ok. 7, w pracy byłam w stanie tylko parę razy pójść do kuchni po szybki łyk herbaty. Placki z twarożkiem zostały na jutro.

Plus: Praca była tylko do 13 (jak zwykle od jakiegoś czasu).

Mały minus: Wszyscy pacjenci przyszli (przy zapierniczu i rosnącym opóźnieniu czasem dobrze, jak ktoś nie przyjdzie).

Mały plus: Jak już zaczęłam się martwić, że czasu mi zabraknie, bo zaraz po mnie unit przejmuje inny lekarz, to u przedostatniego pacjenta był tylko przegląd, więc z opóźnienia 35 minut zjechałam na 5 minut obsuwy. Dzięki temu na ostatniego pacjenta miałam prawie 25 minut, co w przypadku tamtego zabiegu wystarczyło w zupełności.

A największy plus: Usiadł na fotelu ok. osiemnastolatek, pierwszy raz u mnie, pacjent z bólem. „Słyszałem, że z pani spoko babka,” rzekł, kiedy z uśmiechem zwróciłam uwagę, że facet z tatuażem boi się igieł.

(ale ten lęk to podobno normalny jest)

(tak, posmarowałam mu przyszłe miejsce wkłucia żelem znieczulającym o smaku gumy balonowej.)