od MM.
Mianowicie Mój Mężczyzna na swojej stronie zamieścił listę filmów, które chciałby zobaczyć. No to ja od niego zmałpuję (wręcz będę się na jego liście opierać). Ogólnie w moim wypadku są to produkcje, na które zwróciłam z tego czy innego powodu uwagę.
Będzie bardzo nieambitnie, poza tym obecność filmu na liście nie znaczy, że akurat w tym miesiącu – bądź też w ogóle – pójdę na niego do kina.
Zatem lecimy:
Styczeń 2013:
– „Parker” (premiera w Stanach)
Jason Statham w zapewne typowej dla siebie roli, poza tym już raz taki film nakręcono: „Payback” z Melem Gibsonem. Do kina niekoniecznie na to pójdę, obejrzę ewentualnie jak wyjdzie na DVD, bo generalnie lubię prostą i odmóżdżającą rozrywkę.
– „Wreck-it-Ralph”
MM się na to napalił ze względu na liczne nawiązania do gier komputerowych. Moim zdaniem zapowiada się sympatyczna opowieść, więc czemu, kurna, nie iść. 🙂
– „Les Miserables”
Kiedyś kochałam Russella Crowe. Hugh Jackman to umiejące grać, niezłe ciacho. Materiał źródłowy ambitny i należący do klasyki. Moim zdaniem to jedna z ważniejszych pozycji kinowych do zaliczenia.
Luty 2013
– „A good day to die hard”
Czyli „Szklana pułapka 5”. Poprzedni film z tej serii pozostawił mnie w takim szoku, że nie pamiętam z niego nic poza samolotem latającym przy wiadukcie, co było jedną z typowych, „niezdzierżalnych” scen. Ten film też pewnie będzie przynajmniej jedną taką scenę zawierał. Zrobię w tym momencie facepalm, po czym dalej będę się świetnie bawić.
– „Silver Linings Playbook”
Trailer mnie zachęcił i tyle.
– „Hansel and Gretel – Witch hunters”
Z całym szacunkiem dla kochanego przeze mnie w tej chwili Jeremy’ego Rennera, ale na mnie nie zarobią. Obejrzę to co najwyżej na bardzo małym ekranie i na przewijaniu. Wprawdzie według fanek Rennera na tumblrze film jest zaskakująco dobry, ale a) na imdb na wstępie miał ocenę 6.4, w tej chwili zmniejszone do 6.3, b) podobało im się też „Bourne Legacy”, zatem jest to średnie źródło opinii. Film można potraktować ewentualnie jako ciekawostkę. Podobno najlepiej oglądać po pijaku.
- „Zero Dark Thirty”
Film Kathryn Bigelow, reżysera oscarowego czarnego konia, „The Hurt Locker”. THL oczywiście zawierał w sobie Jeremy’ego Rennera, ale o tym przekonałam się już podczas trwania mojej szajby na jego punkcie. Była to jedna z najlepszych ról Rennera, ale IMO wielokrotnie nagradzany scenariusz wcale nie grzeszył geniuszem – dla mnie ten film to był zlepek sytuacji, średnio ze sobą powiązanych. Z tego też powodu ZDT też pewnie kiedyś zaliczę – aczkolwiek niekoniecznie w kinie.
Marzec 2013
– „Broken City”
Russell Crowe i Mark Wahlberg. Gdyby tylko oceny na imdb i Metascore były wyższe, to bym się poważnie zastanowiła nad wypadem do kina. A tak? Czekać na DVD?
Kwiecień 2013
– nope, nic. MM chciałby pójść na „Oblivion”, ale żeby mnie wyciągnąć na sci-fi, trzeba mieć solidne argumenty.
Maj 2013
– „Iron Man 3”
No. Tak a’propo sci-fi ;). W tym wypadku solidne argumenty to: a) uwielbiam serię Iron Man (filmową, komiks przeczytałam jeden – „Extremis”, zresztą liczne motywy z niego znajdą się w filmie), b) uwielbiam Roberta Downey’a Jra – szczególnie w tej roli, do której został dobrany idealnie, c) mam sentyment do Shane’a Blacka za scenariusz do m.in. pierwszej „Zabójczej broni”, który to film uważam za absolutnie genialną klasykę kina sensacyjnego, i za jego debiut reżyserski, będący pierwszym jego spotkaniem z RDJ – „Kiss Kiss Bang Bang”. Jestem bardzo ciekawa, jak obu panom wyszedł ten wkład w filmową serię Marvela, zwłaszcza, że trailer zapowiadał zmianę klimatu z okazjonalnie jajcarskiego na nieco poważniejszy.
Czerwiec 2013
– „Star Trek Into Darkness”
Solidny argument za pójściem na ten film to aktor grający Złego: Benedict Cumberbatch, człowiek o kosmicznym nazwisku i tak kosmicznej twarzy, że mógłby grać obcego bez charakteryzacji. Jednocześnie jest obdarzony tak wielkim talentem aktorskim, że serial BBC, w którym został odkryty, „Sherlock”, po kilkunastu powtórkach zawsze zostawia mnie ze szczękopadem – właśnie ze względu na jego rolę. Po zapowiedzi pojawienia się Bena w tym filmie obejrzałam „Star Trek” z 2009 roku i bardzo mi się podobał. Poza tym nazwiska Karl Urban i Simon Pegg też brzmią sympatycznie. Kompletnie nie znam pierwotnej serii filmowo-serialowej.
Lipiec 2013
– „The Wolverine”
Pierwszego „Wolverine’a” nie widziałam. Widziałam dwie części „X-Menów” i nawet mi się podobały. Poza tym Hugh Jackman. Jeszcze jakieś pytania? 😉
Sierpień 2013
– „Red 2”
Film wprawdzie w sierpniu wychodzi w USA, ale może polscy dystrybutorzy nie będą jakoś skandalicznie spóźnieni. Pierwszy film był typowo w moim guście, nawet kusząco wyglądał w promocji płyt BluRay w Empiku. Rozpierducha w mocnej obsadzie – czego chcieć więcej?
– „Elysium”
MM napalony, ja się w sumie jeszcze zastanowię. Za mało żelaznych argumentów. 😉
Wrzesień 2013
Wprawdzie zerkałam na premiery w USA, ale jakoś nic nie zaświeciło.
Październik 2013
– „Paranoia”
Niekoniecznie do kina, ale zaliczyć można jak najbardziej. Obsada że hoho.
Listopad 2013
– „Thor – The Dark World”
Marvel. To dużo mówi. Lubię tę serię, więc i drugiego „Thora” chętnie zobaczę.
Grudzień 2013
– „The Hobbit: The Desolation of Smaug”
Będąc w tej chwili na etapie zaliczania/powtarzania serii LOTR zarówno książkowo, jak i filmowo, i wciąż posiadając przyjemne wspomnienia z seansu pierwszego „Hobbita”, druga część nowej trylogii Petera Jacksona staje się pozycją obowiązkową. Zwłaszcza, że tym razem Sherlockowa ekipa będzie bardziej w komplecie – wszak Watson gra tutaj pierwsze skrzypce. Oby i sam Sherlock pojawił się na dłużej, niż kilka sekund. Szansa na to jest – Benny podkłada głos nie tylko Czarnoksiężnikowi, ale też Smaugowi.
– „The Monuments Men”
Obsada dość oszałamiająca. George Clooney za kamerą to też dobry argument za seansem.