Pacjentka weszła z problemem. Problem należało przepolerować gumką na kątnicy. Przy okazji zrobiłam przegląd. Czas wizyty – około 10 minut.
Skasowałam 30 zł.
„Tak mało zrobione i płacę 30 zł…”
Za mało panią skasowałam tak na dobrą sprawę, proszę pani. Samo pani wejście i posadzenie się na fotelu kosztowało nas te 30 zł.
Otwarty sterylny zestaw z narzędziami, które potem trzeba będzie umyć i ponownie wysterylizować. Gumka, też sterylna, do umycia. Fotel do przetarcia po pani wyjściu – do tego specjalistyczne środki czystości. Cholerna gaza czy chusteczka, którą się przeciera. Ślinociąg, kubek, serwetka w spluwaczce.
Płaca asystentki, która sprząta, myje, przeciera i sterylizuje.
Ja nie pracuję na godziny, ale to też mój czas.
Koszt wynajęcia i utrzymania gabinetu. Prąd zasilający unit i autoklaw. Woda do kubeczka.
Kredyty na sprzęt.
Moje 5 lat studiów i kolejne prawie 4, spędzone na dokształcaniu się.
Skąd na to pieniądze? Przecież nie z powietrza.
Następnym razem skasuję więcej.
3 odpowiedzi na “Za co płacę w gabinecie?”
więcej weźmie mój mechanik za przegląd instalacji gazowej w aucie…. a on nawet rąk nie myje 😉
Tak. Za 10 minut kręcenia przy silniku wziął 50 zł. I nie, nie mył rąk ani przed, ani po…
Amen