Dziecko lat 12. Ząb boli od miesiąca. Ostatnio dokuczył mocniej, więc dziecko dało się zaciągnąć na fotel dentystyczny.
Oczywiście dolna szóstka do kanałówki. Dziura jak studnia, jak to mój dentysta lubił mawiać (na temat moich własnych zębów, fakt).
„Nie chce chodzić do dentysty, tym razem też go ledwo zaciągnęłam.”
Przepraszam bardzo, dziecko lat 12 decyduje o tym, czy idzie lub nie do dentysty?
Chyba rzeczywiście nie mogę mieć dzieci, bo mam pod tym względem charakter właściwie despotyczny. Ja tej sytuacji nie rozumiem. Jak dziecko lat 12 może decydować o własnym zdrowiu? Pije słodkie, gazowane napoje i nie lubi myć zębów. Od dwóch lat ma w przeglądzie zaznaczone dziury w zębach stałych. Jedna szóstka nadaje się do usunięcia.
Dziecko. LAT DWANAŚCIE.
OK, w tym wieku nie byłam lepsza, z myciem i słodyczami miałam ten sam problem. Ale nie przypominam sobie, żebym nie dawała się zawieźć kilkadziesiąt kilometrów do dentysty celem leczenia. Pamiętam regularne jazdy, pamiętam leczenie, przez dłuższy czas bez znieczulenia, później z. Nie było, że nie chcę, po co, skoro nie boli. Siadałam na fotelu, otwierałam paszczę, słuchałam gadania pana doktora i odkładałam odpowiedzi na jego liczne pytania na później (a potem i tak nie udawało się ich udzielić).
Może i byłam dziwna. Może nadal jestem. Jestem spaczona jako dentysta. Dodatkowo profilaktyka w naszym kraju leży i kwiczy (chociaż NFZ zaczyna inwestować w zabiegi profilaktyczne więcej kasy), w rezultacie zęby są chyba traktowane jako kłopotliwy dodatek do reszty ciała, a studenci z Norwegii uczą się o próchnicy butelkowej na polskich zębach.
Nie chce iść. A co mnie to obchodzi? Złapać za kołnierz i ruszyć dupę, skoro boli od miesiąca, a ostatnia wizyta była dwa lata temu. Na przegląd. Z zaznaczeniem sześciu zębów do leczenia.
W odpowiedzi na “„Nie chce iść””
Ze studentami ze Skandynawii też słyszałam że przybywają do Polski żeby zobaczyć jak wygląda próchnica.