Trzymam się swojego pseudoodwykowego postanowienia. W rezultacie w środy po południu mam kupę czasu, który mogę poświęcić na rzeczy inne, niż siedzenie przy kompie.
Na przykład Kisiel się na mnie obraził, bo w końcu pojechałam z nim do weta na szczepienie. Planując ten czyn, wczoraj na forum miau przeglądałam wątek, który moja siostra tworzyła o swoich kotach. Dzięki temu dowiedziałam się, że obecnie moje dwa upierdliwe sierściuchy są w kwiecie wieku, liczą sobie mianowicie około 8 lat (Mrówka prawdopodobnie jest trochę starsza). Nie wiem tylko, co skłoniło siostrę do stwierdzenia, że Kisiel jest inteligentny. Owszem, ze zdaniami o dużej powierzchni miękkiej sierści, w którą można wsadzić nos i że to kot demolka się całkowicie zgadzam, ale ogólnie rzecz biorąc, to przytulaśny, uroczy, rudy głupek.
Z innych strasznych czynności wykonywanych z powodu nudy – umyłam lodówkę. Usiłuję również wypracować system układania żarcia na półkach (jak chociażby to, co jest rzadziej używane, wędruje na półkę zupełnie u góry – nie jestem przesadnie wysoka), ale założę się, że po kilku dniach po systemie nawet ślad nie zostanie.
Poczytałam też papierową wersję blogaska siostry i Chaty Wuja Freda. W obu poziom abstrakcji bywa powalający, choć z różnych powodów.
Zrobiłam dwie pralki prania. Zrobiłabym trzecią, ale mam za małą powierzchnię suszarki.
I zdrzemnęłam się po kolacji (mała dygresja – ostatnio do wszystkiego daję sos czosnkowy. Kupiłam słoik, to trzeba zjeść zawartość, zanim się zepsuje). Obudziłam się akurat na 20.
25 stopni za oknem, ludzie. Szkoda, że nie mam kiedy przeprosić się z pływalnią.
Mózgownicę mam, jak widać, w stanie średnim. Ale może tak to jest, jak się pije kawę zamiast czegoś, co nawodni i dwa wieczory z rzędu idzie się spać o północy (z pobudką po 6), bo wcześniej fragmentarycznie (przewijając sceny z latającymi częściami ciała) oglądało się film o Jasiu i Małgosi, co to polują na wiedźmy.
Dobranoc.