Kategorie
Archiwalne Osobiste

Chorowanie jest gópie

Do końca liceum z chorowaniem nie było problemu. No, może pod koniec klasy maturalnej, ale ogólnie czułeś się źle -> zostawałeś w domu -> ktoś pisał usprawiedliwienie nieobecności i było OK. Na studiach bywa różnie. Na moim kierunku nieobecność to był grzech straszny, wszystkie opuszczone zajęcia trzeba było odrobić, zazwyczaj też konieczne było zwolnienie lekarskie. Pół biedy, jak absencja trwała np. dwa dni na początku tygodnia i potem można było odrobić zajęcia w innych grupach. Potem robił się większy problem: w teorii, bo, całe szczęście, nie miałam negatywnych przygód. Ale wszystkie dziewczyny, które zaszły w ciążę, nie było ich np. miesiąc, ale nie wzięły dziekanki, studia skończyły. Więc chyba się dało jakoś dogadać.

W pracy jest już nieco gorzej. Biorąc pod uwagę mój przerób pacjentów, ewentualna nieobecność trochę rozwala dzień. Jeszcze do głosu dochodzi moje dobre serduszko i poczucie obowiązku.

Wczorajszej nocy praktycznie nie przespałam. Było mi zimno. Poczułam się lepiej dopiero po założeniu grubych skarpet na stopy i przykryciu kołdry kocem i szlafrokiem. Kompletnie nie miałam apetytu. Pół dnia przespałam, drugie pół siedziałam na tyłku i właściwie nie robiłam nic poza oglądaniem serialu. Po zmierzeniu temperatury wyszło 37,7o. Jestem ciekawa, jak będę się czuć jutro: zaczyna mi lecieć z nosa, pokasłuję sobie i nadal nie chce mi się jeść. Przy ostatnim „szybkim choróbsku” czułam się beznadziejnie właściwie tylko cztery godziny i następnego dnia pojechałam do pracy…

Ogólnie chorowanie jest do kitu :/

Kategorie
Archiwalne Praca

Rozrywki piątkowego poranka

Rano. Znaczy bardziej rano niż zwykle.

Zapisanych pacjentów sztuk 1. Potem mamy robić za pogotowie bólowe (z nastawieniem na duże zużycie znieczuleń, kleszczy Meissnera, devipasty, fleczeru i opatrunków stomatologicznych w postaci gęstego tlenku cynku z eugenolem).

Czwartkowy, wkurzający, umiarkowany ból głowy mi minął, wyspałam się, więc byłam gotowa na wymyślanie, czego dowodem będzie opisany pacjent. Osobnik płci obojętnej, w wieku nieistotnym, zgłosił się ponownie po dwóch tygodniach celem usunięcia górnej piątki. Ząb do leczenia kanałowego się nie nadaje, zresztą pacjent i tak nie wyraża na nie zgody. Poprzednio był przy nim ropień podśluzówkowy (tworzący się pod błoną śluzową przy długo trwającym ropnym stanie zapalnym tkanek okołowierzchołkowych), więc zrobiłam dziurę w piątce (z przedziurawieniem wierzchołka korzenia1) z nadzieją, że do następnego razu ropy trochę zejdzie i znieczulenie ma szansę zadziałać. Owszem, zeszło, ale tyle, że tym razem zaczęłam podejrzewać trzy zeżarte korzenie sąsiedniej szóstki o bycie sprawcami całego zamieszania. Miękki bąbel na dziąśle mi się nie podobał, więc ciągle wahając się, czy ząb (szóstkę) usunąć dziś czy może jednak kiedy indziej, poprosiłam asystentkę o strzykawkę i grubszą igłę. Wbiłam igiełkę w bąbel i z wielką satysfakcją i tekstem „teraz będą ładne widoczki” odciągnęłam z ropnia jakieś 0,5 ml żółtawego, gęstego płynu, mlask mlask. Powinnam ów ropień naciąć skalpelem, ale a) wolałam trzymać się z dala od tak niebezpiecznych narzędzi i b) podejrzewałam, że przy bardziej agresywnych działaniach pacjent zjedzie mi z fotela. Drugą rozrywką przy tym samym pacjencie było znieczulenie przewodowe nerwów zębodołowych górnych tylnych, jako że znieczulenie nasiękowe raczej by nie zadziałało (chemia leków – w środowisku zapalnym środek znieczulający nie przenika do miejsca docelowego – to tak w dużym uproszczeniu). Było to rozrywką, ponieważ a) zębów w szczęce nie trzeba znieczulać przewodowo, więc rzadko się to robi, b) łatwo się można wbić w splot żylny skrzydłowy, przez co trzeba pilnować, gdzie się podaje środek znieczulający (jeśli do żyły, to znieczulenie sobie popłynie w organizm, nie wywierając żadnego działania w miejscu, które chcemy znieczulić), c) znając moje umiejętności nie wiedziałam, czy mi to wyjdzie, mimo że znieczulenie przewodowe przypomina nasiękowe do siódemki. A postanowiłam jednak usunąć szóstkę, ponieważ wiedziałam, że nakłuwanie ropnia bez usunięcia przyczyny nie ma większego sensu. Druga rozrywka mi wyszła – pacjent podczas wydłubywania trzech korzeni (w tym jednego już zarośniętego dziąsłem) nie zleciał z fotela. Ostatecznie pacjent wyszedł usatysfakcjonowany, a i ja byłam z siebie dumna.

Poza tym miał przyjść delikwent, który ma zwyczaj awanturowania się, ale nie przyszedł. Mamy argument przeciwko jego wciskaniu się bez kolejki ;).

Po drodze było awanturujące się dziecko, które mi prawie odgryzło palec; potem nieco starsze, na wstępie przestraszone, ale wydało z siebie westchnienie ulgi, kiedy przy standardowym „czyszczeniu metalową szczoteczką” okazało się, że to jednak nie boli. Potem kilku dorosłych… Ogólnie bez większych rewelacji i proszenia o pomoc.

Po 2,5 godzinach dyżuru przychodnia opustoszała. 5 minut przed naszym wyjściem (wszystko było posprzątane, ja już w cywilnych ciuchach, sprzęt schowany) przyszli jeszcze ludzie, też podobno z bólem. „Jest otwarte do 11” – rzekła asystentka. „Jesteśmy za pięć!” – oświadczyli z satysfakcją przybysze. „Proszę jeszcze zapytać lekarza” – poprosili, kiedy po dalszej rozmowie zaczęły upadać ich nadzieje na przyjęcie. „Ja jestem lekarzem” – oświadczyłam brutalnie, choć z uśmiechem mówiącym (mam nadzieję…) „bardzo mi przykro, ale nic nie poradzę”. Następnie wyszłyśmy z przychodni na piękne słoneczko i mogłyśmy wszystkie ruszyć do świątecznych przygotowań.

Wesołego jajka wszystkim. Takiego bez bólu zęba i ropni podśluzówkowych w międzyczasie.

Przypis:
1. w standardowym leczeniu kanałowym nie można przechodzić narzędziem kanałowym poza korzeń zęba. W przypadku zapalenia tkanek okołowierzchołkowych takie przyzwolenie jest. Pozwolę sobie jednak wspomnień o kobiecie, która szkoliła mnie z zachowawczej na 3 i 5 roku studiów. Podczas mierzenia długości roboczej kanału za pomocą endometru (urządzenia elektronicznego, które wskazuje, jak blisko jest się do wierzchołka korzenia) wymagała, aby przebijać się narzędziem poza wierzchołek i wycofywać się do żądanej długości.

Kategorie
Archiwalne Bez kategorii

Ciekawe…

Mam wrażenie, że po pozbyciu się wspomnianego dwie notki temu cylinderka ze schodami radzę sobie nieco lepiej…

A tak poza tym, na wykładach z ratunkowej było tak sobie. Największe kontrowersje wywołał tekst prowadzącego ratownika z doświadczeniem „Oni [ratownicy w jednej ze stacji pogotowia] mają czas Was szkolić. Nie wszyscy pacjenci muszą przeżyć.” Potem poszły statystyki, ile osób przeżywa i normalnie funkcjonuje po resuscytacji. Następnego dnia usłyszeliśmy opowieść, jak to załoga karetki (z lekarzem na pokładzie) doprowadziła do tego, że facet raniony nożem, z przebitym sercem, żywy dojechał do szpitala i żywy oraz normalnie funkcjonujący z niego wyszedł. Kolejnego dnia koleżanka stwierdziła, że ona by raczej nie chciała trafić na karetkę z samymi ratownikami i nie poparłaby ustawy, która to umożliwia. Zaczęliśmy rozmawiać o niedoborach obsadowych – zwyczajnie nie ma tylu lekarzy i takiej kasy, by pełna załoga (z lekarzem) w każdej karetce była możliwa. Nie wpadło mi to do głowy w tamtym momencie, ale potem pomyślałam, że w sumie w USA (taki wzorcowy kraj że ojej) lekarze w ogóle nie jeżdżą na karetkach…

Ogólnie było o czym rozmawiać :).

Czeka mnie jeszcze tydzień jeżdżenia na karetkach właśnie. Nie wiem, kiedy, nie wiem, gdzie. We wtorek zacznę myśleć.

Kategorie
Archiwalne Bez kategorii

Zapalenie dziąseł

Jest to dość częste schorzenie. Objawia się zaczerwienieniem, bolesnością, obrzękiem i krwawieniem dziąseł – samoistnym bądź przy niewielkich urazach, jak szczotkowanie zębów.

Najczęstszą przyczyną jest nieprawidłowa higiena jamy ustnej, czyli gromadzenie się płytki nazębnej. Zdarza się jednak, że powyższe objawy mogą dołączyć się do przebiegu chorób ogólnych, takich, jak cukrzyca i białaczka (uwaga, jednym z pierwszych objawów tej ciężkiej choroby jest właśnie zaczerwienienie, obrzęk i krwawienie dziąseł!). Ogólnie podział chorób dziąseł (oficjalny, wymyślony przez wielu mądrych ludzi na specjalnej konferencji w 1999 roku) można sobie przeczytać tu (plik .rtf). [Jeśli moim kolegom po fachu czegoś w tym podziale brakuje: tak, wywaliłam z niego podział chorób przyzębia.]

Jak leczymy? Jeśli mamy zapalenie dziąseł związane wyłącznie z płytką (wspomniane w podziale czynniki miejscowe to np. wady zgryzu czy nawisające wypełnienia, utrudniające prowadzenie prawidłowej higieny), to najzwyczajniej w świecie ową płytkę usuwamy. Dentysta powinien przeprowadzić solidny instruktaż higieny jamy ustnej, proponując dołączenie stosowania nitek dentystycznych i leczniczych płukanek, w razie potrzeby skorygować wypełnienia itp.

PODSTAWOWYM BŁĘDEM pacjentów w sytuacji krwawienia dziąseł jest zaprzestanie szczotkowania zębów (osobnik, który mi się do tego przyznał ostatnio na fotelu, jest inspiracją dla tej notki). Wierzcie mi, zapuszczenie stanu dziąseł jest znacznie gorsze od pokrwawienia sobie od czasu do czasu. Przy zapaleniu dziąseł zęby nie wypadną, naprawdę.

Jeśli mamy choroby dziąseł, które są wywołane płytką, ale dołączają się do chorób czy stanów ogólnych (ciążę raczej ciężko nazwać chorobą), to też poprawiamy higienę – brak płytki sprzyja złagodzeniu zmian. Ich całkowite lub znaczne cofnięcie osiąga się po usunięciu drugiego czynnika sprawczego, czyli np. kontrola cukrzycy, poród, zakończenie terapii określonymi lekami (polekowe zapalenie dziąseł wywołują niektóre leki przeciwnowotworowe, przeciwpadaczkowe i przeciwnadciśnieniowe).

W przypadku chorób dziąseł niezwiązanych z płytką najważniejsze jest leczenie przyczynowe.

Nieleczone zapalenie dziąseł może przejść w zapalenie przyzębia, które leczy się znacznie ciężej, a w stanach zaawansowanych może prowadzić do utraty zębów (tzw. parodontoza).

PS.: Tak jeszcze wracając do białaczki:
kiedy pacjent przychodzi z krwawiącymi dziąsłami, ale np. ma mało płytki nazębnej, a stan się nie zmienia po poprawie higieny, dobrym pomysłem jest zrobienie podstawowych badań krwi – morfologia z rozmazem. Poza tym, zdarza się wyłapać inne objawy, które mogą świadczyć o poważniejszym stanie… Ale w tym temacie możecie przemaglować swojego dentystę 😉

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Zabrali mi cylinder!

Ten jeden mały cylinderek, który był świetną wymówką dla mojej „schodofobii”!

Znaczy wyrobiłam sobie nowe okulary. Nowe, tzn. pierwsze od przynajmniej 9 lat oprawki i pierwsze od prawie 5 lat szkła. Przez owe pięć lat (przynajmniej, nie pamiętam, jak było wcześniej) miałam soczewkę cylindryczną dla prawego oka z racji stwierdzonego astygmatyzmu. Dziś pani przy badaniu wzmocniła mi jedno szkło i zabrała ów cylinder. Znaczy według niej nie mam astygmatyzmu. Ale w sumie dobrze, że w przyszłym tygodniu z racji stażu z ratunkowej nie będę musiała koncentrować spojrzenia na małym polu operacyjnym w postaci zębów. I tak zastanawiam się, czy starych bryli – wymienionych tylko z powodu ich wieku – nie wozić do pracy w razie czego.

Co do schodofobii, naprawdę mam mierny lęk przed tym, że z nich spadnę. Obojętnie, w którą stronę idę – w górę, czy w dół…

A nowe bryle trzymają się na nosie świetnie. Już nie mam czego poprawiać, skoro nic nie zjeżdża 🙁

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Może będzie ciekawiej!

Wena jakiegoś większego focha strzeliła albo moje życie jest wyjątkowo nieciekawe. O czym mam pisać? O wkurzającej pogodzie, która zmienia się o 180o z dnia na dzień? O tym, że dzisiaj przez chwilę musiałam używać lateksowe rękawiczki i ciekawe, jak się to odbije na moich łapskach? O tym, że niedawno zamiast 6 pacjentów przyjęłam ich 14 i siedziałam w pracy tylko godzinę dłużej? Już kiedyś pisałam, że moja praca jest męcząca i powtarzać się nie będę.

Tylko z kasą wyjątkowo krucho i lepiej nie będzie :(.

W przyszłym tygodniu mam staż z medycyny ratunkowej (będę przez 5 dni kursować do Gdańska na 9 rano i jestem z tego powodu średnio szczęśliwa). Jakieś urozmaicenie się przyda i może będzie o czym pisać. Pomijając już fakt, że będzie to świetna okazja do odwiedzenia Galerii Bałtyckiej i mojej stancyjnej gospodyni :).

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Ze smutkiem donoszę

iż bloga nie da się pisać z komórki. Chyba, że przez email, ale tego jeszcze nie testowałam.

Wczoraj chciałam tu napisać, że rzucam stomę i zmieniam zawód na jakiś kompletnie nielogiczny w porównaniu z obecnym, ale nie przyszedł mi do głowy żaden, który by nie został oprotestowany przez moją polityczną poprawność. Tym samym z pysznego dowcipu na Prima Aprilis wyszły nici.

A tymczasem siedzę sobie i śpiewam m.in. to.

Howgh.

Kategorie
Archiwalne Bez kategorii

Matka była polonistka przekazuje…

… iż słówko „ci” pisze się z dużej litery TYLKO wtedy, gdy odnosi się do konkretnej osoby, do której się zwracamy – czyli jako zamiennik słowa „tobie” w pisemnych drogach przekazu, jako wyraz szacunku. „Chciałbym Ci powiedzieć, jak bardzo mi zależy…”

Nie pisze się go z dużej litery, kiedy odnosi się do grupy osób, czyli jako zamiennik słowa „oni”. „Chciałam poinformować, że ci, którzy twierdzą inaczej, mogą mi naskoczyć”.

Capisce?

😉

W moim życiu nic się nie dzieje, więc muszę się trochę powymądrzać, a co. Nie tylko stomatologicznie. 😉

Kategorie
Archiwalne Bez kategorii

Wybity ząb

Ząb „wybity” podobno czymś się różni od „całkowicie zwichniętego”, ale moi pomocni asystenci na chirurgii nie chcieli nam powiedzieć, czym. Nieważne. Zajmiemy się tym przypadkiem, w którym ząb stały przestaje przebywać w jamie ustnej, bo po zastosowaniu wobec niego dużej siły wyleciał z zębodołu na podłogę/ziemię.

I co wtedy?

Taki ząb trzeba podnieść, delikatnie oczyścić (bez szorowania!) z zanieczyszczeń, po czym umieścić w przedsionku jamy ustnej (części między zębami a policzkiem/wargą) właściciela lub w mleku, i jak najszybciej udać się do dentysty (najlepiej w ciągu dwóch godzin od urazu).

A tam dentysta odpowiednio ząbkiem się zajmie, zapewne włoży z powrotem na swoje miejsce i unieruchomi na kilka tygodni.

Ogólnie, cokolwiek się stanie z zębem, czy się złamie, czy zostanie wbity (wtłoczony do tkanek – co ma bardzo duże znaczenie w przypadku urazów zębów mlecznych!!!), przemieszczony: jak najszybciej należy zgłosić się do dentysty.

Kategorie
Archiwalne Bez kategorii

Blog interaktywny

Śnieg za oknem [dodano później: przynajmniej był, kiedy pisałam tę notkę. Pół dnia byłam na bezneciu z okazji walki rodziciela z Liveboxem Tepsy], słonko świeci, nic nie muszę robić, więc z końcu rozprawię się z ankietą i wcześniejszą sondą.

To najpierw sonda. Tu są wyniki. Ogólnie większość głosujących lubi gadających dentystów. Wniosek z tego taki, iż muszę nauczyć się gadać, w dodatku inteligentnie i tak, by nie zmuszać pacjenta do odpowiedzi innych niż „yhy” i „e-e”. 😉

Ale też prawda jest taka, że chęć do gadania z pacjentem zależy od niego samego. Czy już był u mnie kiedyś, z czym przyszedł, z jaką miną wchodzi do gabinetu… Wtedy temat zawsze się znajdzie, nawet mimo mojej niechęci do oglądania programów informacyjnych (ciężko wtedy gadać o wydarzeniach bieżących). Pewnie gadam trochę mniej od bardziej rozmownych kolegów, ale może to przyjdzie z czasem. Albo taki mam charakter i już nic się na to nie poradzi. Swoją drogą, wolę się koncentrować na zabiegu niż na rozbawianiu pacjenta. A mimo to od czasu do czasu przychodzi do mnie ktoś nowy i przyznaje, że zostałam mu polecona. Więc chyba nie jest źle.

To teraz stareńka ankieta. Udział wzięły 33 osoby.
Pyt. 1 – Od kiedy czytasz bloga?
Prawie 70% jest ze mną od samiutkiego początku. Jedna osoba (3% 😉 ) akurat się przypałętała.
Pyt. 2 – Jak trafiłeś/aś na bloga?
63,6% ankietowanych trafiło tu po linku podanym przeze mnie. 3 osoby wyguglały (plus jedna szukała bloga dentysty), 8 wpadło z innego odnośnika. Po jednej osobie z polecenia lub przypadkiem.
Pyt. 3 – Co Cię najbardziej interesuje w treści bloga?
Najbardziej interesuje Was moja praca. W komentarzach wskazywano też chęć wskazania równocześnie też innych odpowiedzi. Sprawy prywatne autorki interesują najmniej czytelników, ale nadal jest to 1/4, zaś po informacje medyczne/stomatologiczne przychodzi tu 45% czytelników.
Pyt. 4 – Uważasz, że notki ukazują się…
27,3% ankietowanych chciałoby, żebym pisała częściej. Reszta nie narzeka.

Pyt. 5 – Czy Twoim zdaniem autorka jest zrównoważona psychicznie?
Pytanie zadano celem karmienia mojej samooceny. Tylko jedna osoba stwierdziła, że zdecydowanie nie. Reszta (w stosunku 50-50 bądź 16-16) uważa, że zdecydowanie tak lub miewam odchyły. Ogólnie pocieszające, zwłaszcza, że nie ma czegoś takiego, jak „człowiek zupełnie normalny”. 😉
Pyt. 6 – Patrząc na styl pisania notek, uwierzył(a)byś, że autorka ma 24 lata?
Bywam oskarżana o egzaltację, stąd to pytanie. Prawie 50% ankietowanych udzieliło odpowiedzi zdecydowanie twierdzącej. Jednej osobie wydaje się, że jestem młodsza (ciężko o młodszego dentystę z jakimkolwiek prawem wykonywania zawodu… Chyba, że ktoś poszedł do szkoły w wieku sześciu lat. Za kilkanaście lat 23-letni dentyści będą normą 😉 ), pięciu, że starsza. Według reszty to zależy od notki (tylko ciekawe, w jakim kierunku). Znaczy nie jest źle, tak?
Pyt. 7 – Czy bał(a)byś się, gdybyś miał(a) pełnić rolę pacjenta autorki?
10 osób (najwięcej) uznało, że nie jestem straszna. 3 by się bało po lekturze (najsss 😉 ), 6 ogólnie ma dentofobię (na którą nawet blog by nie poradził), 4 ogólnie nie ma dentofobii (na co nawet blog by nie poradził), zaś 8 osób chyba się do mnie przekonało. 2 uzależniło reakcję na mnie od swojego problemu. I na to też nic nie poradzę. 😉
Ktoś w komentarzu napisał, że za dużo zębów się rwie i dobrze, jak dentysta ratuje. Owszem, fajnie, jasne, jestem za. Ale trzeba wziąć pod uwagę sytuację, z którą ja się bardzo często spotykam. Pracuję w dość dużej przychodni (mamy 6 lekarzy – w tym ja), ale jedynej takiej w okolicy, na wsi. Ludzie zimą nie mają pracy, bo robią głównie na budowie czy w tartakach. Przychodzi taki z bólem, widzę: ząb zeżarty do poziomu dziąsła, rozmiękczony przez lata wystawiania zębiny na mało suche i sterylne warunki jamy ustnej. Albo pacjenta nie stać na leczenie kanałowe. Albo ma rozbuchane periodontitis (swojska parodontoza), szynowanie kosztuje 400 zł. Ząb przedni, leczenie kanałowe refundowane, ale korona zniszczona poddziąsłowo, więc moim zdaniem do niczego się nie nadaje, a odbudowa na wkładzie z włókna szklanego kosztuje u nas 250 zł wzwyż. Korzenie, których nie da się przeleczyć, nie powinny pozostawać w jamie ustnej, bo to potencjalne ognisko zakażenia. A szczególnie powinny wylatywać u osób obciążonych, szczególnie chorobami serca czy cukrzycą. I co się wtedy robi? Się frustruje, ale się rwie i już, nie ma rady. Oczywiście są pacjenci, których stać na prywatne leczenie (ale zazwyczaj nie przychodzą do mnie), to może u nich to tak nie leci, ale ja – pogotowie bólowe – mam te bardziej zaniedbane sztuki.
I tak zawsze przed chwyceniem kleszczy tłumaczę pacjentowi, skąd taka, a nie inna decyzja o usunięciu. „Ten ząb się do niczego nie nadaje”, „w tym wypadku należałoby ten ząb usunąć, bo…” i tego typu rzeczy. „Można spróbować, ale moim daniem szanse powodzenia są bardzo małe.” Po czym pada sakramentalne pytanie „To co, rwiemy?”. Jeżeli moim zdaniem się da coś z tym zębem zrobić, żeby mógł dalej służyć, to namawiam na leczenie kanałowe.
Pyt. 8 – Czego chciał(a)byś mniej widzieć na blogu?
Równy rozdział głosów między sprawy osobiste, medycynę i opisy pracy, ale pozostałe 69,7% ankietowanych uważa, że wszystkiego jest w sam raz. Więc tak też pozostanie. 😉

Pyt. 9 – Czy informacje naukowe/medyczne zostały przedstawione w sposób zrozumiały?
Co dla mnie bardzo ważne – wszyscy odpowiedzieli mniej lub bardziej twierdząco.
Pyt. 10 – Czy objaśnienia za pomocą zdjęć użytych narzędzi w opisach pracy są wystarczające dla zrozumienia sytuacji?
Tylko jedna osoba raczej zaprzeczyła. Reszta odpowiedziała jak wyżej, choć jest przewaga odpowiedzi „raczej” nad „zdecydowanie”. Znaczy mimo wszystko muszę się poprawić.
Pyt. 11 – Jeśli w poprzednich dwóch pytaniach zaznaczyłeś/aś odpowiedzi 3-5, dlaczego nie poprosiłeś/aś autorki o dalsze wyjaśnienia?
Na 10 osób, które odpowiedziały na to pytanie, 2 się mnie boją. Nie gryzę. Robię się tylko oschła, jak ktoś zadaje mi po raz kolejny pytania wskazujące na lenistwo (raz się zdarzyło. Miałam ochotę napisać zwrot popularny wśród moich sieciowych znajomych: „Use Google, Luke„). 😉 Reszta nie była wystarczająco zainteresowana lub samodzielnie poszukała dalszych informacji.
Pyt. 12 – Czy uważasz zawarte w blogu informacje naukowe lub wtrącone objaśnienia za użyteczne?
29 osób odpowiedziało mniej lub bardziej twierdząco (w tym dla 20 to możliwie przydatne ciekawostki). Bardzo mnie to cieszy.

Pyt. 13 – Jak ogólnie oceniasz bloga?
Jednej osobie się nie podoba. Ciężko zadowolić wszystkich 😉
Pyt. 14 – Płeć (Twoja i niczyja inna 😉 )
Większość (dokładnie 2/3 ankietowanych) stanowią panie. Co nie oznacza, że będę teraz pisać o goleniu nóg czy gotowaniu. ;). Do tego drugiego może przejdę, jak się własnej kuchenki elektrycznej dorobię. 😉
Pyt. 15 – Wiek (Twój, zdecydowanie):
3/4 czytelników mieści się w przedziale 20-35. Licealistów/wczesnych studentów mamy tutaj pięciu, jednego gimnazjalistę i jedną osobę powyżej 35 rż.
Pyt. 16 – Wykształcenie (takoż Twoje, żeby nie było wątpliwości)
Mniej-więcej zgadza się z przedziałami wiekowymi. 23 osoby mają wykształcenie wyższe lub do niego dążą.
Swoją drogą, adnotacje w ostatnich trzech pytaniach, upewniające, że podajecie informacje o sobie, to chyba rezultat dobrego/dziwnego humoru. Takoż było z pytaniem o strach przed wizytą u mnie czy moje zrównoważenie psychiczne.

Jeszcze raz dziękuję za udział. Wychodzi na to, że nie muszę tu dużo zmieniać: może troszkę więcej i bardziej jasno tłumaczyć i unikać pisania bezpośrednio o pacjentach (typu pacjent, co to chciał usunąć sobie wszystkie zęby albo miał Jesień Średniowiecza w ustach), pozostając wyłącznie przy „przypadkach”, konkretnych zębach czy problemach.

Jeśli macie jakieś uwagi, chcielibyście przeczytać tutaj lub na „privie” moją opinię na jakiś temat (biorąc jednak pod uwagę, że o wielu rzeczach zwyczajnie nie wiem, nie używałam, nie umiem), pochwalić mnie lub kompletnie zjechać (przy czym ostrzegam, że nadesłane anonimowo w komentarzu „weź się lecz” spowodowało zamknięcie i zlikwidowanie mojego pierwszego, licealno-wczesnostudiowego bloga 😉 ), to w zakładkach w dziale „Ja” macie dostęp do mojego adresu email (tylko przed wysyłką trzeba z niego wywalić to wypisane wielkimi literami), jeśli nie chcecie pisać w komentarzach (które zawsze czytam i bardzo często na nie odpowiadam). Kilka osób się zebrało na odwagę, przynajmniej jedna wie, że ja naprawdę nie gryzę i staram się być możliwie pomocna. I chyba da się ze mną pogadać.