Żeby blog nie pokrył się kurzem do zwiększenia częstotliwości notek od października:
Tytuł bloga ma niewiele wspólnego z zapowiadanym przeze mnie podpisywaniem się literką k. Właściwie początkowo nie miał NIC wspólnego, dopiero potem skojarzyłam, że internetowy nick, którego czasem używam, pokrył się przypadkowo z już użytą nazwą.
Może się kojarzyć z kultowym serialem sci-fi (którego nie oglądałam, nie moje klimaty)? Może. Ale ten pomysł to tym razem strzał kompletnie chybiony.
K-file to nazwa jednego z narzędzi kanałowych. Czyli „igiełek” bądź „śrubokręcików” (w zależności od preferencji), którymi dentysta grzebie w zębie zazwyczaj po dłuższym okresie wzmożonego bólu. Po polsku się to zwie pilnik Kerra. Pierwotnie to jego zdjęcie miało oddzielać od siebie notki, tyle, że po obróbce wyszło z tego niewiadomoco.
Ale możemy pozostać przy dwuznaczności, jaką daje nam użycie języka angielskiego. Może to być blog z pilnikami Kerra w roli głównej, mogą to też być „akta k.”
Hope you enjoy, anyway 😉