Kategorie
Archiwalne Osobiste

LDEP, próba nr 3

Tym razem z.9.2010, czyli poprzedni test. Wnioski poniżej pisane w trakcie rozwiązywania testu.

Wniosek nr 1:
Bardzo lubili pytania z odpowiedziami fałszywymi.

Wniosek nr 2:
Na cholerę histologia wczesnego rozwoju zęba na teście sprawdzającym wiedzę ze stażu?
„Pyt. 58: Nabłonek kontynuuje wpuklanie się i pogłębianie; w tym stadium następuje różnicowanie się komórek pochodzących z brodawki zębowej; stopień różnicowania histologicznego pokazuje koniec procesu proliferacji, a komórki tracą zdolność do podziałów.” Powyższe stwierdzenia dotyczą stadium:
A. brodawki. B. pączka. C. czapeczki. D. dzwonu. E. apozycji.
[Ad. po sprawdzeniu wyników: dobrze strzeliłam, odp. D ;)]

Wniosek nr 3:
Ciekawe techniki promują. Np. w pyt. 88 pytają, czy do usuwania ósemek użyjemy kleszczy Peana.

Wniosek nr 4:
Nadal nie wyleczyli się z pytań podwójnie przeczących, typu „Bezwzględnym przeciwskazaniem [do czegośtam] nie jest„. Jak to powiedziała moja rodzicielka: „tych testów nie pisali specjaliści od tego, psycholodzy, tylko w dużej części zgorzkniali wykładowcy”.

Wniosek nr 5:
Nie wiedziałam, że istnieją zęby „przytrzonowe”.

Wniosek nr 6:
Ktoś się musiał nieźle ustawić, skoro w pytaniu 166 mamy hipotetycznego pacjenta z oparzenami lewej kończyny górnej, pleców, pośladków i krocza 😉
[Ad. dla ciekawskich: trzeba było obliczyć % poparzonej powierzchni ciała zgodnie z zasadą dziewiątek. Prawidłowa odpowiedź: 28%. 9% kończyna, 18% plecy – pośladki included – i 1% krocze.]

Wniosek nr 7:
Autorzy bywają leniwi: nadal powtarza się część pytań z wcześniejszych testów.

Wniosek nr 8:
Wynik 69%. Niedobrze. A kolega ostrzegał, że było ciężko. Chociaż to nadal jest powyżej progu zdawalności.

Wniosek nr 9:
Współczuję dentystom kilka lat po studiach, którzy muszą z różnych powodów zdawać ten test teraz. Wprawdzie wynik 30-kilka punktów na 200 pytań nadal jest szokujący, ale mimo wszystko odpowiedzi na wiele pytań byłam w stanie udzielić tylko dlatego, że ze łba nadal mi czasem paruje wiedza akademicka.

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Kolor oczu

Nie mój. Co do niego jestem pewna i uważam go za jeden z elementów mojej urody, do których nie mam prawa się przyczepić.

Ogólnie staram się unikać wklejania tutaj notek, które mogłyby świadczyć, że mam jakieś konkretne, mocno dziecinne odchyły. Do tego są inne miejsca. Osoby, które mnie znają, pewnie i tak są w pełni świadome tego, że czasem mi odbija na punkcie jakiejś głupoty i ta głupota potrafi się mnie trzymać długimi miesiącami.

Bardzo często przy pojawieniu się nowego odchyłu (bo, niestety, swego czasu oglądałam dużo telewizji) dochodzi fiksacja na temat koloru czyichś oczu. Największe wrażenie robią na mnie ślepia niebieskie, nie wiem, czemu. Na drugim miejscu byłyby zielone, ze względu na niesamowitość. Olivia Wilde na przykład. Trzynastka z „House’a”. Ona ma zielone. Jedna moja koleżanka z byłego roku też ma zielone. Fajnie wyglądają. Chociaż swoje lubię i bym im koloru nie zmieniła. …

Jestem mistrzem w laniu wody. Przechodzę do sedna.

Pytanie do pań.

Jakiego koloru oczy ma ten facet? Moim zdaniem bladoniebieskie, ale w kilku niepotwierdzonych źródłach pojawił się głos o bladoszarych, w rezultacie nie wiem.

W razie braku konkretnej odpowiedzi nie podetnę sobie żył i będę mogła spokojnie spać w nocy.

Pytanie nie do panów, bo o ile nie jest to grafik komputerowy po liceum plastycznym (albo mój szwagier, który zna kolor pistacjowy), to z nazwaniem takiego małego niuansu płeć brzydka mogłaby mieć problemy. Całkowicie uzasadnione, podobnoż.

Tak, stereotypy. 😉

Kategorie
Archiwalne Praca

Wykańczające

12:45. Oficjalnie pracujemy do 14. Nieoficjalnie do 13. Już panie sprzątające zabierają się do pracy.

Mamusia z córeczką. Z bólem.

„Chyba sobie żartujecie…” – mruczę pod nosem, męcząc Kerrami kanały w górnej szóstce u pacjenta.

„Pani doktor?…”, pada niewypowiedziane pytanie.

„W porządku,” odpowiada moje dobre serce.

Dziewczę usiadło na fotelu ok. 12:50. O 13:10 nadal próbowaliśmy je namówić na znieczulenie – niestety przewodowe, bo bolała szóstka. W końcu udało się dziewczę kujnąć i częściowo opracować ubytek: częściowo, bo po drodze dobiłam się do komory, na czym się skończyła dobra wola i cierpliwość pacjentki. Devipasta (tzw. „trutka”), watka i opatrunek, wizyta za 2 tygodnie.

Przed tym pacjentem humor miałam bardzo dobry. Na samym początku zakończyłam bardzo skuteczne wybielanie zęba po leczeniu kanałowym (drugie w moim życiu, przy czym oba były u tego samego pacjenta, o czym raczyłam go nie poinformować), byłam nawet zaskoczona efektem. Potem dostałam czekoladki (niestety z racji mojego urlopu zjedzą je inni 😉 ). Jeden pacjent nie przyszedł, więc na koniec mogłam się spokojnie skoncentrować na owym ostatnim leczeniu kanałowym. To płaczące dziewczę pozbawiło mnie sił witalnych i zdolności myślenia. Zeżarłam czekoladkę, popiłam herbaty, nawet nie umyłam kubka. Spakowałam się, poprosiłam o wybaczenie mi kubkowego lenistwa i wyszłam.

Jakiś rok temu w „Cogito” ukazał się artykuł na temat studiów stomatologicznych. Napisano tam m.in., że to ciężki zawód (o czym wiecie) i że jednym z elementów zdobywania sympatii pacjentów jest przyjmowanie ich z bólem o 22.

Przepraszam, kto ma tych pacjentów o 22 przyjmować? Chyba na pogotowiu stomatologicznym! Już byście chcieli, cwaniaki, żeby dentysta, już w piżamce, siedzący na kanapie, popijający winko (panie) lub piwko (panowie) i oglądający film, rzucił to wszystko i pojechał otwierać gabinet. Ależ oczywiście. Ja swojego prywatnego adresu i numeru telefonu podawać pacjentom nie będę, telefon firmowy będzie wyłączany na noc i zostawiany w gabinecie na czas urlopu.

Dobre serce nie popłaca.

Kategorie
Archiwalne Praca

Stomatolożenie jest męczące

Ładne słowo wymyśliłam?

Czy może raczej to powinno być „stomatologowanie”? Albo „dentystyczenie”?

Tak czy siak, praca dentysty jest męcząca. Pół biedy, że po dniu przy fotelu wysiadają plecy. Albo kolana. Albo biodra. Czy kark. Tylko 4 godziny w pracy i wróciłam padająca na dziób.

Sześciu zapisanych pacjentów, chyba trzech z bólem, skończyłam 15 minut przed czasem. Na koniec był pacjent z ulubionym ubytkiem dentystów, ale zamiast dwóch zębów obok siebie zrobiłam tylko jeden, bo po opracowaniu ubytku, co się wiązało z trzymaniem palucha przy języku pacjenta, coby jego też nie opracować przez przypadek, poczułam, że jestem przeraźliwie zmęczona i dam se spokój. Nie było wiadomo, co z tego drugiego zęba by wynikło.

Niedawno pisałam o walce z czasem. To też się dokłada do zmęczenia lekarza.

Ktoś na studiach powiedział, że owo „stomatolożenie” to praca fizyczna, tak na dobrą sprawę. Z dużą dokładką pracy umysłowej. Nie tylko sporo czasu dzierży się w dłoni wiertarki, które wcale nie są lekkie jak piórko (jeszcze pamiętam ze studiów swoje zaskoczenie przy pierwszej próbie użycia kątnicy), trzeba walczyć z policzkiem i językiem pacjenta, o usuwaniu zębów nie wspomnę – bo choć technika ma duże znaczenie, chucherka nie wyciągną zęba dobrze osadzonego w kości. W dodatku trzeba postawić diagnozę, opracować plan leczenia, owo leczenie wykonać odpowiednio. To wszystko troszkę przypomina prowadzenie samochodu. Nie dość, że trzeba trzema kończynami pracować oddzielnie (jedna noga obsługuje pedał, jedna ręka dzierży wiertarkę, druga zazwyczaj obsługuje lusterko), to jeszcze cały czas trzeba być świadomym tego, co się robi i jak wygląda sytuacja u pacjenta.

Ale zazwyczaj jest tak, że jak się już troszkę pojeździ, to się nabiera wprawy i się nie myśli o przerzucaniu biegów, włączaniu kierunkowskazu i tego typu rzeczach.

Dentyści – przyszli i obecni – wiedzą pewnie, o czym piszę. To jest bardziej notka dla pacjentów. Wasz dentysta ma całkowite prawo być zmęczony. Obojętnie, czy przyjmuje wyłącznie prywatnie, pacjent zapisany co godzinę, czy jak ja – przyjmuje co przyjdzie (praktycznie), zmiana co pół godziny czy czterdzieści minut. To ciężka praca. I powinniście to wiedzieć.

Kategorie
Archiwalne Praca

Kanał

Dzisiaj udało mi się przeprowadzić dwa duże leczenia kanałowe przez etap wypełniania kanałów na stałe, zaś jedno mniejsze skończyłam zupełnie. Tamte dwa zostały jeszcze do założenia wypełnienia w komorze. Niestety wszystkie trzy sztuki to były albo zęby przednie, albo boczne u niepełnoletnich, więc firma nie zarobiła nic w gotówce (takie przypadki są refundowane przez NFZ). Ale jakaś tam satysfakcja pozostaje, wszak założenie wypełnienia w praktycznie przygotowanej do tego komorze to pikuś, 10-15 minut pracy (których dziś nie miałam).

Poza tym, przyszło pismo z CEM (Centrum Egzaminów Medycznych) z dokładnym czasem i miejscem odbywania się rzezi niewiniątek. Otóż, kciuki należy trzymać 12 lutego od 11.

Aczkolwiek biorąc pod uwagę, że wczoraj zamiast się radośnie uczyć, oglądałam serial BBC „Sherlock” i śliniłam się do Benedicta C., możecie te kciuki olać tak samo, jak ja olewam ten egzamin.

W sumie nie ma się czym chwalić…

Kategorie
Archiwalne Praca

Kanałowy tydzień

Jak jeszcze niedawno endodoncja wydawała mi się nawet fajna, tak w tym tygodniu będę jej miała zapewne serdecznie dość. Dobrym przykładem jest dzisiejszy grafik: na 10 zapisanych osób chyba 7 ma leczenie kanałowe na jakimś etapie rozwoju. Najsmutniejsze jest to, że nam program do dokumentacji szwankuje i rozpoznawanie etapu leczenia będzie się wiązało z przypomnieniem sobie pacjenta, kiedy był tu ostatnio, po czym poszukiwania odpowiedniego kuponu/karteczki na stosiku makulatury na biurku koło mojego unitu.

„Starczy nam pilników?” – spytałam ostatnio.

Ale za to szef się ucieszy, bo przynajmniej część z tych wizyt to planowane wypełnienia kanałów, którego w zębach bocznych u dorosłych NFZ nie refunduje. Z drugiej strony ciekawe, ilu pacjentów z tego powodu nie przyjdzie…

Co do LDEPu, wczoraj przeczytałam bagatela 5 stron podręcznika z chorób błony śluzowej. A ponieważ w sobotę młóciłam zespoły genetyczne, powodujące wady zgryzu, to mi się teraz te wszystkie zespoły zaczną pitolić. Ogólnie fajnie. Taki plus, że czytam do po raz n-ty. Minus, że egzam z błon miałam niecały rok temu, więc sporo zdążyło mi już wylecieć. Trzeci LDEP nierozwiązany. Dzisiaj popołudniówka, więc sytuacja raczej się nie zmieni do jutra…

Kategorie
Archiwalne Praca

Periodontologicznie

Miałam ostatnio na fotelu modelowy przypadek przerostu wędzidełka wargi dolnej. Wyglądało to mniej-więcej tak (ząb z gwiazdką). Pacjent był bardzo świadomy wagi uzębienia w życiu, posiadał niemal dentystyczny odchył w postaci zwracania uwagi na zęby w drugiej kolejności (po oczach). Też tak mam. Jak mi się do tego przyznał, pierwsza myśl, która mi zakiełkowała w głowie, to „Mam nadzieję, że nie mam na zębach resztek tego ciastka z przerwy” ;). Trochę strach z takimi pracować (a nuż wyjdziesz na idiotę), z drugiej strony ryzyko opadnięcia macek jest znacząco zredukowane. Pacjent został poinstruowany o prawidłowej higienie jamy ustnej (miał inne oznaki wcześniejszego stosowania „kółeczek”) i dostał listę kontaktów do okolicznych chirurgów stomatologicznych, coby mu wycięli rzeczone wędzidełko.

Język geograficzny też mi się już raz trafił. Razem z zauważoną nadwrażliwością na pomidory. Pacjent poinformowany o możliwości posiadania takowej, niegroźnej przypadłości, był nieco spłoszony. Kolejny raz stwierdziłam, że mówię za dużo ;).

Dzisiaj zrobiłam poważniejsze podchody do podręczników. Przeczytałam o zespołach genetycznych w ortodoncji, teraz jestem w trakcie migania się od czytania o chorobach błony śluzowej jamy ustnej ;). Mam nadzieję, że dzięki nawet krótkiej powtórce, wyniki kolejnych próbnych LDEPów będą znowu nieco wyższe. Może jutro zrobię podejście do testu nr 3. Pewnie się pochwalę.

Do osób, które nie śledzą profilu bloga na FB, a rozwiązywały ankietę: w zakładkach są udostępnione wyniki. Jak się zbiorę, to zrobię własny komentarz do całości i każdego z pytań osobno. Na razie dziękuję bardzo wszystkim za udział i mam nadzieję, że ubywanie facebookowych fanów nie jest dla mnie jakąś bardzo znaczącą oznaką. Postaram się nie zepsuć. 😉

PS.: Zdjęcia pod linkami oczywiście nie przedstawiają moich pacjentów. Jak zwykle je ukradłam.

Kategorie
Archiwalne Praca

Dylematy

Przypadek 1: jedynka górna. Na zdjęciu RTG wszystko OK, pozornie klasyczne endo, czyszczona dwa razy, wacik po dwóch tygodniach ciągle wychodzi zabarwiony na ciemno, ciągle boli przy próbie dalszego opracowania. Na sączku papierowym oprócz krwi przy wierzchołku dochodzi wyraźniejsza, czerwona kropeczka jakieś 7 mm od końca. Prawdopodobnie kanał boczny, odchodzący od głównego. Zna ktoś jakiegoś endodontę w moich okolicach, który by się pacjentem odpowiednio zaopiekował, nie zdzierając przy tym kasy z niego?

A miało być zwykłe endo na jedną-dwie wizyty. Pacjent przyszedł, bo mu się stare wypełnienie nie podobało.

Przypadek 2: górna czwórka. Boli z krótkimi przerwami od wczoraj, wcześniej się też nieśmiało odzywała, w nocy nie dawała w kość, na opuk nie reaguje. Ubytek potencjalne MOD (mezjalna-żująca [„okludalna”]-dystalna), w miejscu „O” stary amalgamat. Znieczulenie, wiercimy. „Da się uratować?”, zadaję sobie pytanie, wiedząc, że do komory jeden krok. Nagle widzę wielce pasjonujący obrazek w postaci kropelki ropy na środku ubytku. Już nawet nie krew z typowego obnażenia, tylko ropsko. Tym samym dylemat wyparował, bo miazgi – do której już się dowierciłam – z ogniskami ropnymi uratować się raczej nie da.

Gdyby nie to, że endodoncja jest dziedziną trudną (czego dowodzi opisany pierwszy przypadek), wymagającą cierpliwości i doświadczenia (które, fakt, przychodzi z czasem), może bym się w niej odnalazła i poszła w jej stronę. To, z czym mam do czynienia teraz, to typowe, „wioskowe” przypadki, od których się nie ucieknie. Ale nawet one dodają trochę emocji do życia – znajdę ten kanał, czy nie? Złamię narzędzie? Uda się wypełnić na następnej wizycie?

Chyba nadaję się do tej roboty 😉

Kategorie
Archiwalne Praca

Niech mi ktoś mądrzejszy przypomni

Czy niedoczynność przytarczyc może mieć jakiś wpływ na stan zębów? Coś tam było z gospodarką wapniową, ale przyznam się szczerze, że niedokładnie pamiętam.

Pytam, bo dziś zdecydowanie i bez ogródek powiedziałam pacjentce, że zęby ma w stanie strasznym. Górne jeszcze w miarę (typowe, zazwyczaj górne zęby są w znacznie lepszym stanie od dolnych), na dole większość do usunięcia. Plus ropień podśluzówkowy. Kolejny z nielicznych przypadków, po przyjęciu których padam na krzesło i macki ((c) kolega Cucu) mi opadają. Jak już dojdę do siebie, to idę do socjalnego łyknąć herbatki i jeśli jestem tam sama, to se szepnę do siebie „Ja pie***lę”.

Poważnie.

Pacjentka wyszła z gabinetu z przedziurawionymi przeze mnie wierzchołkami dwóch możliwych zębów przyczynowych, receptą na antybiotyk, listą kontaktów do chirurgów stomatologicznych i lekko obrażoną miną. Może powinnam powiedzieć to inaczej, albo wcale nie mówić, ale sorry, jestem nieprzystosowana społecznie i kitu wciskać nie umiem.

Z tą niedoczynnością przytarczyc, jakikolwiek miałaby ona wpływ na zęby, też nie jest tak, że wszystko wyjaśnia. Są tłumy całe pacjentek w ciąży albo po. Wymagają one pilniejszej opieki stomatologicznej, ale rodzenie dzieci moim zdaniem nie jest wystarczającym uzasadnieniem dla przechodzenia na bezzębie w wieku dwudziestu-kilku lat.

Chyba naprawdę muszę się zaczepić w jakiejś prywatnej przychodni bez kontraktu w NFZ. Macki może będą mi rzadziej opadać…

PS.: Miałam nie pisać o konkretnych pacjentach (taaaak, czytam wyniki ankiet, czytam!). Morfeusz pisze cały czas. Ja czasami też muszę.

Kategorie
Archiwalne Osobiste

LDEP, próba nr 2

Po przeczytaniu Kodeksu Etyki Lekarskiej i stwierdzeniu, że powtórzyło się kilka pytań z pierwszego podejścia, drugi test rozwiązałam na 77% (poprzednio było 70). Potwierdziła się pierwszorzędowa potrzeba powtórzenia chorób przyzębia i jamy ustnej, i ortodoncji. Zostały jeszcze 3 testy do przerobienia. Szkoda, że za każdym razem siły witalne opuszczają mnie mniej-więcej w połowie, by wieczorem wrócić i pozwolić na dokończenie rozwiązywania. Mam nadzieję, że mózg mi nie wyparuje w trakcie pisania egzaminu właściwego.

EDIT: Przy okazji, wypisałam sobie dwa rodzynki z rozwiązywanego testu.

„Pyt. 80:

Uszczelnianie bruzd zębowych jest metodą profesjonalnego zapobiegania próchnicy zębów w następujących przypadkach, z wyjątkiem:
A. profilaktyki bruzd i szczelin (moja uwaga: taaaak! To zdecydowanie ta odpowiedź!)
B. profilaktyki próchnicy w zębach mlecznych
C. profilaktyki próchnicy w zębach stałych
D. profilaktyki próchnicy u osób dorosłych
E. profilaktyki próchnicy pow. gładkich.”

„Pyt. 95: Do guzów zębopochodnych zalicza się (wskaż zdanie fałszywe):”
Nie prościej było napisać „Do guzów zębopochodnych NIE ZALICZA SIĘ:”? To ma być test sprawdzający wiedzę ze stażu czy czytanie ze zrozumieniem?

Dżizz, nie jestem w stanie konstruktywnie sięgnąć do książek. Wesoło załatwiłam sobie gierkę, RollerCoaster Tycoon 3 Platinum i buduję park rozrywki w trybie Plaża, czyli bez zadań do wypełnienia i ograniczeń pieniężnych. Nie ma to, jak wręcz chamskie marnowanie czasu.

Osoby, które w ankiecie zaznaczyły, że notki ukazują się za rzadko, pewnie pierwszy wpis od środy nie przekonał do ewentualnej zmiany zdania ;). Za jakiś czas pewnie zrobię podsumowanie wyników. Na razie wypełniło ją 29 osób i wychodzi na to, że wszystko jest fajnie pięknie, tylko mogłabym pisać częściej i jestem średnio zrównoważona psychicznie, czego nie poczytuję za obrazę, broń mnie Panie Boże. Ludzie nadmiernie normalni są nudni.

Istnieją ludzie nadmiernie normalni?