Miałam ostatnio na fotelu modelowy przypadek przerostu wędzidełka wargi dolnej. Wyglądało to mniej-więcej tak (ząb z gwiazdką). Pacjent był bardzo świadomy wagi uzębienia w życiu, posiadał niemal dentystyczny odchył w postaci zwracania uwagi na zęby w drugiej kolejności (po oczach). Też tak mam. Jak mi się do tego przyznał, pierwsza myśl, która mi zakiełkowała w głowie, to „Mam nadzieję, że nie mam na zębach resztek tego ciastka z przerwy” ;). Trochę strach z takimi pracować (a nuż wyjdziesz na idiotę), z drugiej strony ryzyko opadnięcia macek jest znacząco zredukowane. Pacjent został poinstruowany o prawidłowej higienie jamy ustnej (miał inne oznaki wcześniejszego stosowania „kółeczek”) i dostał listę kontaktów do okolicznych chirurgów stomatologicznych, coby mu wycięli rzeczone wędzidełko.
Język geograficzny też mi się już raz trafił. Razem z zauważoną nadwrażliwością na pomidory. Pacjent poinformowany o możliwości posiadania takowej, niegroźnej przypadłości, był nieco spłoszony. Kolejny raz stwierdziłam, że mówię za dużo ;).
Dzisiaj zrobiłam poważniejsze podchody do podręczników. Przeczytałam o zespołach genetycznych w ortodoncji, teraz jestem w trakcie migania się od czytania o chorobach błony śluzowej jamy ustnej ;). Mam nadzieję, że dzięki nawet krótkiej powtórce, wyniki kolejnych próbnych LDEPów będą znowu nieco wyższe. Może jutro zrobię podejście do testu nr 3. Pewnie się pochwalę.
Do osób, które nie śledzą profilu bloga na FB, a rozwiązywały ankietę: w zakładkach są udostępnione wyniki. Jak się zbiorę, to zrobię własny komentarz do całości i każdego z pytań osobno. Na razie dziękuję bardzo wszystkim za udział i mam nadzieję, że ubywanie facebookowych fanów nie jest dla mnie jakąś bardzo znaczącą oznaką. Postaram się nie zepsuć. 😉
PS.: Zdjęcia pod linkami oczywiście nie przedstawiają moich pacjentów. Jak zwykle je ukradłam.