Dentyści z małą ilością czasu zarezerwowaną na pacjenta pewnie, tak jak ja, uśmiechają się, jak ktoś w zaleceniach endodontycznych poleca leczenie kanałowe jednoseansowe. Szczytna idea, pewnie. Znieczulić, otworzyć komorę, usunąć nerw, zmierzyć długość kanału, opracować, przemyć, osuszyć, wypełnić kanał gutaperką, zabezpieczyć cementem (takim stomatologicznym), założyć wypełnienie korony. Bach, jedna wizyta i ząb wyleczony. Tak powinno być w większości przypadków. Ale się zazwyczaj nie da.
Jeżeli mam mało czasu, ale widzę, że pacjent o zęby dba, więc przyjdzie na kolejną wizytę (pal licho, że doprowadził do zapalenia miazgi), to bez większych wyrzutów sumienia rozbijam leczenie na dwie-trzy wizyty. Na każdej robię, ile się da. Ale jak przychodzi mi chłopak z totalnie zaniedbanymi zębami i kłem z zapaleniem miazgi z komorą otwartą (w sensie próchnica dożarła się do miazgi w takim stopniu, że części korony zwyczajnie nie było: w tych wypadkach pulpitis jest bezbolesne, dopóki się nie zacznie dziabać odsłoniętego nerwu), to wiem, że muszę się sprężyć, bo jest duża szansa, że pacjent nie wróci, żeby leczenie dokończyć.
Przez przypadek miał w miarę świeże zdjęcie RTG. Znieczuliłam, oczyściłam komorę wiertłem i w sumie zrobiłam wszystko wymienione powyżej, poza założeniem wypełnienia korony. Ogólnie chyba pierwszy raz w życiu wyszło mi jednoseansowe leczenie endo. Nie mam co do swojego postępowania żadnych zastrzeżeń. Pacjent został zapisany na wizytę na założenie plomby. Potem przyszedł czas na wypisanie kodów NFZowskich. I tu moja duma z siebie nieco oklapła.
Zgodnie z prawdą: znieczulenie za 12 pktów. Ekstyrpacja miazgi w znieczuleniu – 22 pkty. I co dalej? Leczenie endo z zakażonym kanałem to ok. 70 pktów (co mogłybyśmy wpisać, gdybyśmy zaczęły od trepanacji – czyli zrobienia dziury w komorze – za 8 pktów, a ja mniej ambitnie odesłałabym pacjenta na następną wizytę, ryzykując, że się nie odbędzie), samo wypełnienie kanału pktów 19. Musiałyśmy wpisać to drugie. Cała procedura związana z opracowaniem kanału została w tym momencie pominięta, jeśli chodzi o koszty.
I potem się pacjenci dziwią, że dentyści nie chcą podpisywać kontraktu z NFZ. Za jeden punkt mamy nieco ponad złotówkę, zatem za moje szczytne leczenie jednoseansowe zarobiliśmy ok. 53 zł.
NFZ w żaden sposób nie promuje taniej profilaktyki próchnicy i zapaleń przyzębia. Nie promuje leczenia biologicznego i endodontycznego, które jest ostatnim przystankiem przed utratą zębów i sięganiem po droższe prace protetyczne. NFZ w ogóle ma gdzieś dentystów.
Ja z tych punktów nic nie mam. Ale właśnie jedynym frustrującym momentem dzisiejszego dnia było to, że mojego wyczynu endo nikt nie docenia, chlip chlip.