Kategorie
Archiwalne Praca

Niepalacze

Ostatnio miałam szkolenie BHP, które było pełne polotu i strasznie ciekawe, jak na takie szkolenie przystało. Po drodze wspomniano o zakazie palenia. „Czy tu ktoś pali?” – padło pytanie. Obecni spojrzeli po sobie (ja, jeden z lekarzy i 4 asystentki) i zaprzeczyli.

Rzeczywiście, stwierdziłam w myślach. Od nikogo nie śmierdzi dymem, nikt nie znika co jakiś czas na dymka. W całej firmie nie pali nikt.

Moi pacjenci, którym usuwam zęby, też jak jeden mąż zaprzeczają paleniu. „Jeśli pan/pani pali, to dzisiaj się ograniczyć” – mówię jako fragment litanii zaleceń po ekstrakcji. Jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby ktoś zrobił zbolałą minę.

Muszę zapytać, jak zakaz palenia funkcjonuje w firmie mojego ojca. Tam z kolei NIE palą chyba tylko 3 osoby: szefostwo i sekretarka. No i ja, jak mi się zdarzy tam czasami pracować. Wkurza mnie strasznie, jak ktoś stanie nade mną, plotkuje z kimś mi towarzyszącym (ze mną plotkują rzadko, bo nie jestem tam zbyt często i zazwyczaj skupiam się wyłącznie na pracy, słuchając muzyki z odtwarzacza, żeby zagłuszyć hałas maszyn) i wymachuje mi nad głową zapalonym papierosem. Często zdarza mi się wtedy dość ostentacyjnie kaszleć.

Piszę o tym dzisiaj, bo Morfeusz dał znak życia i wkleił notkę. Nie pisze, czy pacjent w niej przedstawiony był palaczem. Nie wiadomo nawet do końca, co mu jest. Ale tak mi się skojarzyło. Jeśli był, niech to będzie przestrogą dla tych, co smolą i myślą, że ich problem z nieustępującym, nieinfekcyjnym kaszelkiem nie dotknie.

Na FaceBooku polubiłam stronę „Popieram zakaz palenia w miejscach publicznych”. Cieszę się, że taki zakaz powstał. Wkurza mnie, jak palacze grzmią, że to ograniczanie ich wolności. Wolność jednych kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiej osoby. Ja mam prawo nie umrzeć na raka płuc z powodu biernego palenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *