Na studiach moje ostatnie leczenie kanałowe dotyczyło górnej czwórki. Korona o prawidłowym kształcie, dwa guzki, nie byłoby to nic szczególnego, gdyby nie to, że był to trzykanałowiec. Prowadząca zajęcia pani doktor ze sceptycyzmem odnosiła się do mojego uporu, że to czwórka, a nie przesunięta do przodu szóstka.
Górne czwórki zazwyczaj posiadają dwa kanały, podniebienny i policzkowy.
Dzisiaj kończyłam leczenie drugiego takiego przypadku, oczywiście u znajomego znajomego. Kolejny zupełnie niewinny z pozoru ząb, ale w trakcie udrażniania udało mi się zauważyć, że kurna coś ujście kanału policzkowego jest za szerokie w kierunku bocznym i narzędzie czasami ciężej wchodzi do opracowanego już kanału, jeśli się zacznie je wkładać pod innym kątem, niż przed chwilą.
Takie niespodziewajki mnie czasami łapią, bo jeśli zaczynam kanałowe z powodu bólu, to nie widzę RTG przed rozpoczęciem, tylko pacjent robi fotkę już w trakcie leczenia.
Zatem, drodzy pacjenci: nie ma zrzędzenia na to, że dentysta po kilka razy odsyła na prześwietlenie podczas kanałowego (idealnie byłoby mieć RTG w gabinecie i uprawnienia do jego stosowania, ale świat nie jest idealny 😉 ), tylko trzeba grzecznie skorzystać ze skierowania. Parę razy zdarzyło mi się w ogóle nie ruszyć zęba w trakcie leczenia, jeśli pacjent nie przyniósł ze sobą fotki. Dentysta nie ma rentgena w oczach i nie widzi, co się dzieje w kości.
A tak w ogóle to mną ta trójkanałowa czwórka trochę dziś wstrząsnęła i właściwie to idę spać, dobranoc.