Zgłębnik stomatologiczny, po angielsku explorer, jest jednym z podstawowych narzędzi w pracy dentysty. Posiada różne kształty i rozmiary. Może być taki, może też np. posiadać podziałkę i kuleczkę na końcu, wtedy służy do pomiaru kieszonek przyzębnych (ang. probe).
Ja w domu posiadam taki, jak na zdjęciu.
Razem z lusterkiem stomatologicznym, kupionym gdzieś w trakcie studiów, wielokrotnie już się przydał. Głównie do wygrzebywania jedzenia spomiędzy zębów, jak nitka nie pomogła. Albo do wyciągania kawałeczka kości, który utknął w dziąśle i powodował ból. Normalni ludzie pewnie używają do tego wykałaczek, ale ten zakrzywiony, metalowy kijaszek udowodnił już wielokrotnie, że wydanych na niego 7 zł nie wyrzuciłam w błoto ;).
Dzisiaj wyciągnęłam sobie kawałek lekko żylastej szynki, która mi wlazła między siódemkę a ósemkę w pierwszym kwadrancie. Próby z nitką się nie powiodły. Próba z samym zgłębnikiem przed lustrem też. Kombinacja dużego lustra, zgłębnika i lusterka już doprowadziła do celu.
Swoją drogą zdałam sobie sprawę, że do pracy w stomatologii są zdecydowanie potrzebne choć minimalne zdolności manualne. Na plastyce czy technice w szkole nie popisywałam się nadmiernie, ale ogólnie sobie radziłam. Przez modelarstwo na studiach, prowadzone przez dr Cruellę, też jakoś przeszłam. Dentysta pracuje w bardzo małym polu operacyjnym, ograniczonym głównie stopniem rozwarcia ust pacjenta. Do tego małe narzędzia, często kiepska widoczność i klejące się materiały. I zęby też w sumie małe. Paluchami o wielkości i zgrabności solidnych kiełbasek wiele się nie zdziała.
Na początku często podstawowym problemem studentów stomy jest praca w lusterku. Znajoma dentystka opowiadała mi, jak jeden z jej kolegów się nauczył tej techniki. Przyklejał sobie rysunki labiryntów pod blat biurka i patrząc w lusterko je rozwiązywał. Ja też któregoś dnia, sfrustrowana moimi problemami przykleiłam kartkę pod biurko i zaczęłam po niej pisać, patrząc w lusterko. I zadziałało, momentalnie się nauczyłam. Ciężko bowiem bez pomocy lusterka robić na przykład próchnicę (w sensie opracowywać ubytek) w górnych jedynkach od strony podniebiennej :). A jak się pracuje na leżącym pacjencie, to lusterko jest praktycznie niezbędne (chyba, rzadko miałam okazję praktykować 🙁 ).
A mój niezbędny do przeżycia zgłębniczek poleci w przyszłym tygodniu do firmowej sterylizacji, razem z lusterkiem. Niby wszystkie bakterie zostają w rodzinie, ale wyjałowienie od czasu do czasu się przyda. 😉