Kategorie
Archiwalne Osobiste

Kanał

A dokładnie to dziura. W dziąśle. Na przedsionkowej (dopoliczkowej) ściance wyrostka zębodołowego (kostnego wygórowania w szczękach, w którym tkwią zęby). Prowadząca do zniszczonego zęba.

Autentyczny kanał średnicy 4-5 mm.

Rozumiem przetoki. Ząb martwy, nieleczony, stanowiący siedlisko bakterii. Bakterie niszczą kość przy wierzchołku korzenia zęba, tworzą ognisko ropne, które w bólach (pacjenta) przebija się na zewnątrz (przy dobrych wiatrach), czyli do przedsionka jamy ustnej. Wąski kanalik, prowadzący od zęba na dziąsło to właśnie przetoka. Jak jest czynna, czyli otwarta, ropka się z niej powoli sączy, a pacjenta nie boli. Jak się czasem zamyka, to pacjenta poboli, ale bez tragedii. Ogólnie ujawnia się jako mały pypeć na dziąśle (pisałam o tym kiedyś), z ujściem albo niewidocznym, albo mającym niecały milimetr średnicy.

Tym razem miałam rzeczywisty kanał. Pierwszy raz widziałam coś takiego. Przy odciąganiu policzka widać było, jak płat śluzówki odchodzi od kości. Można było nakładacz do środka włożyć i posłuchać trochę pacjentowych jęków. Nie, nie robiłam tego specjalnie.

Pacjent zaopatrzony w odpowiednie papierki, szczęśliwy z tego powodu, poleciał do chirurga stomatologicznego.

A ja się zastanawiam, ile czasu sobie hodował coś takiego i o ile wzrośnie mi doświadczenie (zwłaszcza chirurgiczne) przez pracę na pogotowiu stomatologicznym.

W środę być może rozmowa z może-przyszłym-szefem-nr-2. W firmie już się pochwaliłam. Poprosiłam, żeby nie mówili szefowi-nr-1.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *