Tak przedwigilijnie.
Złożyłam oficjalny protest przeciwko przywożeniu mi roboty dorywczej na Święta. Protest został wysłuchany. Wczoraj po tym, jak rodziciel przytargał paczki z robotą, zaniosłam je do pokoju i poryczałam się, co mi się ostatnio bardzo rzadko zdarza. Od dwóch miesięcy nie robię nic innego poza dorabianiem i mam już tego serdecznie dość.
Wspomniany ryk zamienił się we wkurz, wkurz wywołał zastrzyk adrenaliny czy innego hormonu stresu i robotę zrobiłam całkiem szybko. Zresztą zawsze byłam bardziej skuteczna w stanie wkurza. Dzięki temu jeden z oblanych egzaminów na IV roku poprawiłam na 4+ ;).
Znaczy do wtorku prawdopodobnie spokój. Może będzie troszkę więcej czasu na różne formy opierniczania się. Z pożeraniem pierników włącznie.
Poza tym poznałam wczoraj straszną datę:
LDEP odbędzie się 12 lutego, w sobotę. Już wiem, kiedy wezmę swój pierwszy urlop :>. Przynajmniej tak mi się wydaje.