Znowu dostałam do domu dorywczą robótkę. Niestety, wczoraj przyjechała część materiałów, reszta ma być dziś. Ok. 11 wyłączyłam kompa i usiadłam do robótki. Skończyłam to, co mogłam zrobić, o 12:15.
Nadal działałam na module „chcemisię”, więc otworzyłam szafę i wywaliłam z niej wszystko, co leżało na dnie – stare kosmetyki, pamiątki ze studiów i sto tysięcy par spodni, w które się w najbliższym czasie na pewno nie zmieszczę. Kosmetyki powędrowały do siatki z przeznaczeniem na wyrzucenie, stare narzędzia kanałowe polecą do przychodni, tam zostaną wysterylizowane i pewnie jeszcze trochę posłużą, spodnie na razie leżą na krześle.
W przypływie pasji robienia czegoś poszłam do swojego autka i uzupełniłam olej i płyn do spryskiwaczy.
I stary, acz sprawny monitor LCD powędrował z biurka na podłogę, owinięty w dwa worki na śmieci. Może w końcu mi się bardziej zachce i wystawię go na sprzedaż.
Aż żałuję, że na resztę materiałów do pracy poczekam jeszcze godzinkę, bo niedługo to może przestać mi się chcieć i już nie będzie tak wesoło.
Ale chociaż ciśnienie spadło na dziób i będę miała jeszcze troszkę do przepracowania, dzień na razie jest całkiem udany.
I świeczki o zapachu magnolii poprawiają atmosferę 😉