– Pani doktor ma gdzieś swój prywatny gabinet?
– Niestety nie – odparłam z uśmiechem.
Już drugi czy trzeci raz padło to pytanie. Znaczy chyba miałabym pacjentów. 😉
Ciekawe, co by mój szef powiedział, gdyby się dowiedział, że podaję namiary na własny gabinet, powodując tym samym utratę przez niego (a właściwie jego przychodnię) pacjenta.
Szef podobno chce zatrudnić kolejnego stażystę. Gdzie w takim razie będzie miejsce dla mnie – nie mam pojęcia. Na razie jest na urlopie, jak wróci, będę mu smęcić.
Padam na nos. Marudzące dzieci są jak wampiry…