Żyję.
Od początku czerwca mam nowego kota. Ma na imię Rysiek i przed chwilą wyglądał tak:
A chwilę później tak:
Przywiozłam go z Olsztyna, jak miał 8 tygodni. Podobno to półkrwi Syberyjczyk. Fakt, ogon mu się robi coraz bardziej puchaty. Najpuchatszy z całego kota.
I stałe zęby mu rosną.
Rozrabia jak na kocie dziecko przystało (głównie biega po mieszkaniu i próbuje pobić kolejne rekordy wysokości. Pogryzł nam też jeden kabel od głośnika) i urodą nadrabia to swoje rozrabianie.
Poza tym byłam już na urlopie. W Bułgarii, w kurorcie Słoneczny Brzeg, 7,5 km od Nesebyru. Na wycieczkach były m.in. takie widoki:
Ogólnie miejsce fajne na totalne lenistwo, bo koło Słonecznego Brzegu nie ma nic ciekawego, poza samym Nesebyrem, który jest urokliwy, bardzo zabytkowy i pełen straganów. Większość czasu spędziliśmy nad hotelowym basenem, opalając się i pijąc drinki. W rezultacie tego drinkowania niemal totalnie straciłam ochotę na alkohol. Od powrotu chlapnęłam sobie kieliszek różanej nalewki, której reszta ostatecznie dostała się siostrze mojej jedynej, i kieliszek Krupniku Słony Karmel (siostra ma na mnie zły wpływ). Nie, żebym wcześniej piła dużo i regularnie, ale nawet piwka na koniec gorącego dnia się nie chciało.
Widoki powyżej to z wycieczki fakultatywnej do Bałcziku (piękne ogrody Marii, królowej rumuńskiej) i na półwysep Kaliakra (gdzie było zrobione powyższe zdjęcie). Bułgaria jest krajem z bardzo długą i ciekawą historią, ale jeśli ktoś chce mieć tanie wakacje, to Słoneczny Brzeg odpada, bo jak na kurort przystało jest drożej niż w Polsce.
Dla mnie dodatkową rozrywką był lot samolotem (leciałam pierwszy raz), który głównie utwierdził mnie w przekonaniu, że zwierzęciem jestem wybitnie lądowym. Widoki w drodze powrotnej mieliśmy wprawdzie fajne
ale jakieś to dla mnie wszystko za kruche jest.
Wiem, jeden rzut oka na flightradar24.com i widać, jaki jest ruch w powietrzu i jak rzadko cokolwiek się dzieje, ale mimo wszystko. Jak coś się dzieje, to z przytupem.
I tak w przyszłym roku lecimy do Grecji, na Zante, albowiem moja siostra jedyna ma na mnie zły wpływ. Rodzice chcą mnie namawiać na Korfu na następny rok, ale ja już myślę o Chorwacji albo Hiszpanii. Czy innej Portugalii. Zobaczymy.
Ogólnie po dwóch tygodniach pracy po urlopie dochodzę do wniosku, że potrzebny mi kolejny wyjazd. Najlepiej do SPA. I nawet wiem, którego.
Albo jest to potrzeba zrobienia czegoś ze swoim życiem, najchętniej zawodowym. Jakieś podniesienie kwalifikacji czy coś, bo ostatnio kolega ze studiów się do mnie odezwał z propozycją pracy, na cztery ręce, mikroskop, a ja pomyślałam, że ja nie ta liga, ja prosty wiejski dentysta jestem. Trochę stoję w miejscu. Mam chrapkę na jedno szkolenie z protetyki na początku grudnia, ale, kurna, jakoś mnie nosi. Kopsnąć się gdzieś w sobotę, posłuchać czegoś pożytecznego, ciastek zjeść i darmowej kawy się napić.
W szkole już nie pracuję. Raz do mnie zadzwonili, tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego, nie mogłam odebrać, nie oddzwoniłam, od tamtej pory cisza. Chyba wreszcie muszę definitywnie zamknąć tamten rozdział.