Kategorie
Archiwalne Osobiste

Żalę się stomatologicznie.

Moje trzaskające stawy skroniowo-żuchwowe z przeskakującymi krążkami stawowymi chyba zaczynają się sypać, bo po raz drugi w ciągu tygodnia napierdziela mnie prawy, szczególnie przy ruchach bocznych. Ech, czemu normy okluzji na studiach były takie bezsensowne, może bym coś z tego przedmiotu wyniosła na użytek własny i pacjentów…

Tak przy okazji, jest nowa reklama pasty Parodontax. Taka z pokazywaniem zdjęcia RTG. I zaznaczonym kółeczkiem objawem zapalenia przyzębia w postaci dołka w kości centralnie pośrodku między dwoma zębami, z wyraźnie zaznaczoną blaszką kostną.

OK, uwagi:
1. Fajnie, że pokazują, że zapalenie przyzębia jest widoczne na RTG (bo jest, w przeciwieństwie do zapalenia dziąseł).
2. Ale jak matulę kocham, takiego ubytku kości chyba nawet najbardziej doświadczeni dentyści nie widzieli.

Jak zobaczycie tę reklamę, dajcie znać, to może Wam bardziej wytłumaczę, czego się czepiam.

O ile nie zapomnę, bo telewizję oglądam rzadko, a reklamy z włączonym dźwiękiem to w ogóle od wielkiego dzwonu…

Kategorie
Archiwalne Praca

W pierwszy miesiąc działalności

moja IPL zanotowała dużą stratę.

Zatem podatku nie zapłacę. Kredyt też mi się odsunie o dodatkowy miesiąc.

Nie było wiele trzeba. Dopisać już wcześniej posiadany samochód i komputer do środków trwałych (co musiałam zrobić, jeśli chciałam wpisać do tego rejestru też drukarkę, którą kupiłam na fakturę) – czyli ich cena została wpisana jako koszt (to jest tzw. amortyzacja środków trwałych) – do tego ZUS i już byłam na dużym minusie.

Za marzec będzie już ładniej na Urzędu Skarbowego, bo się skończyły rzeczy, z którymi można tak zrobić.

Swoją drogą, z laptopem może być problem. Mam go już ponad rok, a teraz musi mi posłużyć jeszcze kolejny. Czyli kicha z naciąganiem Euro na nowy sprzęt przed zakończeniem gwarancji w styczniu. Nie to, że mnie ten komputer wkurza czy coś, bo służy ładnie do tego, do czego jest mi potrzebny, ale po prostu padły niecne plany. 😉

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Świętowanie

Wczoraj po pracy obchodziłam małe święto pięknej pogody (takie święto, które trzeba obchodzić na zewnątrz, w jakimś ładnym miejscu) i po skonsumowaniu pączka zignorowałam dramatycznie topniejącą kasę na koncie (ZUS, AC/NNW samochodu, obowiązkowo kasa na własny „fundusz wakacyjny” i już się przerażam, a jeszcze nawet podatku dochodowego nie zapłaciłam – swoją drogą, płatności w działalności gospodarczej to byłby dobry temat na kolejną notkę 😉 ) i kupiłam sobie parę kolczyków z wisiorkiem do kompletu. Muszę znowu zacząć nosić kolczyki. Przestałam, bo klasycznie udało mi się zgubić kilka sztuk i moje dziurki w uszach źle je znoszą.

A dzisiaj Dzień Kobiet. Ciekawe, czy szef coś wymyśli. Biedaczek zatrudnia praktycznie same baby.

Znowu mamy czwartek… Podejrzanie szybko to zleciało… Z drugiej strony miałam mało okazji do nudzenia się, bo pracowałam trochę dłużej.

A jutro weekend… Nadal nie mam CV i ciągle nie szukam drugiej pracy…

Kategorie
Archiwalne Osobiste

Dzisiejsze zwycięstwa

1. Okazało się, że Polacy potrafią nakręcić film, w którym słychać wszystkie dialogi, jakkolwiek względnie nieliczne one były. Szkoda, że film był ciężki że ojej („Roża”), więc zdecydowanie nie nadaje się dla osób o słabych nerwach.

2. Niechcący orżnęłam Orlen na 3 zł. Dużo na tym nie stracili, bo zawsze u nich tankuję, a po ciężkim seansie byłam gapą, która nie potrafi czytać napisów na ekspresie do kawy.

3. NIP mojej IPL i rejestracja samochodu dołączyły do wielu numerków znanych przeze mnie na pamięć, z ośmiocyfrowymi loginami i hasłami do dwóch kont bankowych włącznie.

4. Dojechałam żywa do domu i nie rozlałam wyżej wspomnianej kawy na spodnie.

5. Jeśli uda mi się zasnąć po wypiciu po godz. 17-tej 420 ml wyżej wspomnianej kawy z mlekiem zamiast 210 ml, to będzie kolejne zwycięstwo. Jutro cały dzień w pracy.

Muszę się odmóżdżyć…

PS.: Zanim Mój Mężczyzna się obrazi, że kawę wypiłam na stacji benzynowej zamiast z nim: to tak jak z moim kupowaniem telewizora w zeszłym tygodniu. 😉
EDIT/PPS.: Orżnięcie Orlenu dokonało się za zgodą i wiedzą pani za kasą, żeby nie było. 

Kategorie
Archiwalne Praca

Czwartkowych cierpień ciąg dalszy.

Nie wiedzieć czemu, wczoraj do pracy pojechałam dość pozytywnie nastawiona, być może z powodu wygrania 24 zł w Lotto, o czym dowiedziałam się w środę wieczorem. Pieniążki miałam odebrać przed pracą, przy okazji przeznaczając połowę na próbę wygrania 13 i 17 milionów zł.

W pracy okazało się jednak, że letko nie będzie. W połowie zmiany, podczas czekania na zdrętwienie części twarzy pacjenta przed ekstrakcją, z asystentkami doszłyśmy do wniosku, że najciekawsze przypadki (aktualny pacjent na fotelu included, z czego był wyraźnie dumny) zdarzają się właśnie w czwartki.

Dwa czwartki pod rząd musiałam prosić koleżankę o pomoc przy ekstrakcji. Innym czwartkowym razem przyszedł do mnie pacjent z obrzękiem policzka sięgającym pod oko, który się beztrosko przyznał, że chodzi tak od tygodnia. Usunięcie trzonowca z odłamaniem blaszki kostnej i wejściem do zatoki szczękowej też zdarzyło mi się w czwartek. Wczoraj miałam trzy bardzo sympatyczne dłutowania wewnątrzzębodołowe (każde zakończone własnoręcznie – robię się w tym coraz lepsza), w rezultacie ostatnich pacjentów przyjmowałam z godzinnym opóźnieniem. Udawali, że nie są źli z tego powodu.

A po powrocie z pracy (z prawie CAŁĄ wypłatą za luty w portfelu – normalnie potrzebuję samochodu pancernego, żeby to przewieźć do wpłatomatu) okazało się, że mi się przeciwciała anty-rotawirusowe skończyły. Dzisiaj z zakażenia został brak apetytu i kiepskie samopoczucie, ale czuję się pokonana. I prawy staw skroniowo-żuchwowy mnie boli.

Ech…